#Perspektywa Cher#
Nie zmienię mojej decyzji, nigdy. On nie zasługuje na taką osobę jaką jestem. Nie dam mu nadziei, aby potem odejść i zostawić go na zawsze. Nie umiem. Nie potarfię, nie chcę.
Popatrzyłam na dokument ugodowy i zamaszyście pozostawiłam na nim swój podpis. Lou i Alice zostaną razem, a ja.? A ja będę sama. Zayn będzie płacił alimenty na mnie i dziecko, tak aby niczego nam nie zabrakło no i oczywiście będziemy w kontakcie ze względu na małą.
Wszyscy wyszlismy na hol i popatrzyliśmy na siebie.
-A więc to koniec.-Niall popatrzył na każdego po kolei.
-Gdzie zamieszkasz?-Liam popatrzył na mnie.
-Wracam do Holmes Chapel.
-Do Ann?
-Mhm.
-Będę tęsknić.-Niall napadł mnie mocnym uścieskiem. Zaśmiałam się.
-Spokojnie, będziemy się widywać.
-No ja myślę. Chodź tu.-Liam wtrącił i rozłożył ramiona.
Wtuliłam się w jego umięśniony tors. Stanęłam na palcach i sięgnęłam jego ucha.
-Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie duchem.-uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił to mocniejszym uściskiem.
Stanęłam przed nimi i podeszłam do Hazzy.
-Braciszku....
-Cher, zostań w Londynie.
-Nie, już postanowiłam.
-Zostaniemy chyba w kontakcie, co?
-Jasne, że tak.-kiwaliśmy się oboje w jednym rytmie.
-Ale do zakończenia ciąży zostanę w Londynie.
-A my wracamy na trasę.-Louis stanął przede mną.
-A ty głupku opiekuj się moją siostrą bo ci wpieprzę.-wszyscy zachichotali.-Chodź tu mój zięciu.
Przytulił mnie.
Ojej, to już koniec?
Poczułam łzy lecące jak szalone po mojej twarzy.
-Siostraaa, spokojnie.
-Alice.-przytuliłam ją tak mocno, ale po chwili przypomniałam sobie o naszych maluchach.
-Pamiętaj, że możesz dzownić do mnie o każdej porze. Jestem twoją siostrą i zawsze ci pomoge. Zawsze, rozumiesz?-otarłam łzy i popatrzyłam na nią.
-Mam jedną prośbę.
-No..?
-Pojedziesz ze mną do rodziców?
-yyy, tak. Jasne, że tak.
-Dziękuję.-przytuliłam ją ponownie.
Alice stanęła obok Louisa, a przede mną stanął Zayn. Zauważyłam ten jego błysk w oku. Podszedł do mnie i delikatnie przytulił tak ajkbym miała się rozlecieć na tysiące kawałków, tak jakbym była całym światem, który trzyma w rękach.
-Cher ja zawsze będę cię kochał. Rozumiem twoją decyzję i nie mam do ciebie żalu. Myślę, że powinniśmy spędzić trochę czasu osobno, kto wie, może kiedyś znów będziemy razem.
-Zayn... Ja cię kocham, ale zbyt wiele razy się sparzyłam w naszym związku. Ja nie jestem gotowa na tak poważny krok.
-Wiem.-przytulił mnie ponownie.
Popatrzyłam w jego oczy.
-To będzie dziewczynka-popatrzyłam na niego. Zbyt długo to ukrywałam.-i chłopiec.
-Cccco?
-To są bliźniaki Zayn. Dziewczynka i chłopiec.-uśmiechnęłam się, a on podniósł mnie i okręcił wokół swojej osi. Wszyscy przytulili nas i wyszedł wielki Horan Hug.
-Jedźcie bezpiecznie.
-Jasne. Wrócimy jutro.-pokiwałyśmy im i ruszyłyśmy.
-Bardzo się ucieszyli, że chcesz ich poznać.
-Alice, możemy nie rozmwiać? Proszę.
-Jasne.-kiwnęła głową i włączyła po cichu radio, a ja odleciałam do krainy snu.
-Cher... Cher jesteśmy.
-Mhm.-przeciągnęłam się i popatrzyłam na nią.
-Dobrze wyglądam?
-Mhm. Załóż kurtkę, bo zaczęło padać.-uśmiechnęła się do mnie i podała nakrycie. Zauważyłam, że sama też ma na sobie narzutę. Założyłam ją i poparwiłam
ubranie, które miałam na sobie. Alice też poparwiła Swoje jeansy, koszulkę, sweter i zapięła płaszczyk do końca. Wysiadła z samochodu i podeszła do moich drzwi. Otworzyła je i teraz dokładnie mogłam zobaczyć jaki
zestaw ma na sobie. Obróciłam się i wysiadałam z dużym brzuchem z samochodu. Alice zamknęła pojazd i ruszyłyśmy w stronę domu. Blondznka yadywonia dzwonkiem a ja dokładnie analizowałam otoczenie oraz drzwi wejściowe, aż otworzyły się i ukazała nam się brunetka, która wyglądała na góra 35 lat. Zaraz za nią stanął straszy mężczyzna o dobrej budowie. Na skroniach pojawiała mu się lekka siwizna.
-Proszę, wejdźcie.-wpuścili nas do środka.
Ściągnęłam kurtkę i buty. Popatrzylam na nich, a oni na nas. Pewnie zabawnie to wygląda bo oby dwie jesteśmy w ciąży, tyle, że ja jestem wielkości ciężarówki.
-Siadajcie. Co chcecie do picia?-ciemnowłosa kobieta popatrzyła na nas.
-Ja poproszę wodę.
-A ja herbatę, jeżeli można.
-Jasne, zaraz przyniosę.-zniknęła w innym pomieszczeniu, zapewne w kuchni.
Mężczyzna usiadł naprzeciwko nas.
-Czy mogę ?-wskazałam na zdjęcia na kominku.
-Tak, prosze.
Wstałam i delikatnie opuszkami palców przejechałam po fotografiach, aż natrafiłam na ich zdjęcie. Tak dobrze mi znane.
-Proszę.-kobieta postawiła na stoliku napoje oraz tależyk z herbatnikami.- Cher, penwie masz dużo pyta....
-W zasadzie, to nie.-przerwałam jej.
-Ah..
-Mam tylko jedno.
-Słuchamy.
-Dlaczego nigdy mnie nie odszukaliście? Moi rodzice zginęli, a ja zostałam sama i nie miałam żadnej rodziny, na szczęście zajęła się mną przybrana ciotka.-po policzku pociekło kilka łez.
-Cher, my bardzo chcieliśmy was odszukać, ale nie wolno nam było.
-Musicie zrozumieć, że oddając was podpisaliśmy zgodę na to, że nie odszukamy was, lecz tylko wy możecie to zrobić.
-Jeżeli tylko byście chciały.
-Decyzja zawsze należała do was.
-Cher my na prwdę bardzo chcieliśmy was wychować, ale nie pozwolił nam na to wiek, wykształcenie oraz problemy rodzinne.
-Ja, ja rozumiem. Sama mam teraz trudną sytuację.
-Gratulujemy ci dziecka i bardzo się cieszymy, że ułożyłyście sobie życie i jesteście szczęśliwe.
-Macie jakieś inne dzieci?
-nie, niestety. Gdy chcieliśmy mieć dziecko ja już nie mogłam, mój organizm odmówił posłuszeństwa. Pewnie to kara, za to, że was zostawiłam.
-Nawet tak nie mów. Macie nas.-popatrzyłam na nich, a oni tylko lekko się uśmiechnęli.
-Miło, że tak mówisz, ale my...
-Nie, Cher ma rację. Ona nie ma rodziców, ponieważ zginęli, a moi się rozwodzą a kontakt mam tylko z mamą.
-Dziękujemy.-mężczyzna uśmiechnął się i popatrzył na nas.
-Obie jesteście bardzo podobne do mojej matki, czyli waszej babki. Również była bardzo uparta i dążyła do celu.
Gadaliśmy do późna, więc obie zostałyśmy na noc u naszych rodziców. Następnego dnia zeszłyśmy na dół. Zjadłyśmy śniadanie z naszą rodzicielką i zabrałyśmy się z powrotem do domu.
-Bardzo miło było cię poznać Cher.
-Dziękuję. Ciebie też mamo.-uśmiechnęłam się.
-Odezwijcie się jak tylko dojedziecie.
-Jasne. Do zobaczenia.-Alice kiwnęła jej wsiadając do samochodu.
-Papa.-pokiwałam jej i wsiadłam do auta.
Wróciłyśmy do mieszkania chłopaków. Cały apartament był pusty.
-Alice mam wiadomość.-zawołałam ją.-Zostawili nam kartkę. ' Wróciliśmy w trasę, strasznie za wami tęsknimy, wracamy za trzy tygodnie. Trzymajcie się. xoxoxox 1D '
-I znowu same.-blondynka westchnęła.
-Ja chyba pojadę odwiedzić Ann i od razu wezmę ze sobą moje rzeczy do starego mieszkania.
-Nie chcesz tutaj zostać?
-Nie.
Buty zrzuciłam ze stóp i pobiegłam do naszej sypialni. Wszystko zostało tak jak było. Stanęłam przy komodzie i złapałam nasze zdjęcie. Przylożyłam je do mojego serca.
Położyłam się na wielkim łóżku.
Nie powiem mu o moim problemie. Wolę nie rujnować mu życia, lecz zostawić w nim dwie pociechy, które zawsze mu o mnie przypomną. Zawsze. A ja będę się nimi opiekować nawet stamtąd.
-Jestem dużą dziewczynką.
_______
Skończyłam.
Jężeli będzie mniej niż 4 komentarze pod tym rozdziałem pozostawię was w niewiedzy i nie poznacie zakończenia.
Czekam na komentarze.
+ Zapraszam was na nowe opowiadanie.
Dodałam już bohaterów, a prolog pojawi się w weekend.
Kocham was moje czytelniczki.
Natalie Malik.<3