Drugs Change The World.

Dwie najbliższe sobie przyjaciółki wiodą spokojne życie. Alice spokojna, miła, zakochana w swoim chłopaku, który wraz ze swoimi przyjaciółmi podbija listy przebojów na świecie. Cher miła dla ludzi, których zna, harda, pewna siebie, jednak zatracona w samotności. Ma dwie przyjaciółki. Tą dobrą i tą złą. Handluje narkotykami, aż poznaje przyjaciół swojego kuzyna. W jednym z nich się zakochuje... Zaczyna pisać piosenki i wschodzi na wyżyny kariery. Czy skończy z dobrze płatną pracą? Czy odważy się zakochać? Czy miłość Alice przetrwa próbę związku? Jak potoczy się ich życie, które z dnia na dzień zmienia się w pełne fotoreporterów, fanów i telewizji ??

środa, 29 maja 2013

Well.

Cóż, pod ostatnim rozdziałem nie ma 5 komentarzy, więc chyba nie dodam kolejnego rozdziału.
Wchodzę tutaj codziennie i pracuję nad koljenymi rozdziałami, ale niestety chyba ich nie dodam.

Natalie Malik.<3

środa, 22 maja 2013

Fourty Four

#Perspektywa Alice#
Wysiadłam z samolotu, wzięłam bagaże i usiadłam na fotelach i zaczęłam czytać ostatnie zdanie książki 'Kosogłos'
"Więc kiedy szepce:
-Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?
Odpowiadam:
-Prawda.".
Poczułam, że w oku kręci mi się łza na myśl o miłości Katniss i Peety. Może ja z Louisem moglibyśmy do siebie wrócić.
MOŻE.
Schowałam książkę do torby podręcznej, chwyciłam za walizki i zaczęłam się rozglądać za przyjaciółmi. W końcu dostrzegłam ich w tłumie ludzi wędrujących we własnych kierunkach. Podeszłam cicho do nich, lecz od tyłu. Zauważyłam jak Louis przytula jakąś blondynkę, a potem ją przeprasza. Zaśmiałam się cicho, stanęłam za nimi.
-Ja poproszę Horan Hug!-powiedziałam dosyć głośno.
-All!-Cała szóstka obróciła się do tyłu i wszyscy mnie przytulili.
Najpierw się cieszyłam, jednak po chwili ociekałam potem.
-A teraz starczy. Jest mi gorąco!
Payne i Horan wzięli mi walizki, Lou zabrał torbę, a ja szłam przez lotnisko tuląc się do mojej kochanej siostrzyczki.
Chłopacy zaczęli pakować bagaże do aut, a ja kątem oka popatrzyłam na Cher. Brunetka popatrzyła na mnie dziwnie, a ja tylko podeszłam i ją przytuliłam.
-Tęskniłam siostro.
-Ja mocniej.-odpowiedziała po chwili.
-Wieczorem idziemy na spacer po plaży.
-Ok.
-Wsiadajcie bo umrę z głodu!-Niall wychylił głowę z auta i ją schował.
Liam poszedł do Zayna, Cher i Harrego a ja jechałam z Louisem, Niallem. Blondyn siedział z tyłu, więc ja zasiadła z przodu obok bruneta.
Lou od razu włączył radio, gdzie leciała piosenka Rihanny. Ja i blondyn jak dzikusy wygłupialiśmy się, a Louis śmiał się z nas.
-Jak w Londynie?-zapytał mnie brunet jak się uspokoiliśmy.
-Dobrze. Mam pracę i nie jestem sama.
-Nadal spotykasz się z Bradem?-podpytał mnie blondyn.
-Nie spotykamy się, jesteśmy przyjaciółmi. I nie tylko o to chodzi.
-O coo?-od razu zapytał.
-O moich biologicznych rodziców. Odnalazłam ich.
-Serio?-Louis popatrzył na mnie.
-Tak.
-I jak?
-Dobrze, są wspaniali i utrzymujemy kontakt.
-Amy pracujemy siostro.-Niall powiedział to zdanie z takim wiejskim akcentem, że z Louisem wpadliśmy w atak śmiechu. Zatrzymaliśmy się przy bulwarze i szliśmy. Ja wędrowałam obok Louisa lekko tuląc się do jego ramienia, za nami Cher, Zayn, Harry z Niallem, a  na końcu Liam.
-Jest coś takiego w Tobie, że tęsknię. Zawsze i wszędzie.-powiedziałam patrząc na ocean po prawej.
Swoją ręką objął mnie, dłoń położył na moje ramię.
-Ja też. Nadal Cię kocham Alice. Oboje się pogubiliśmy. Ale nie zapomniałem o tobie, nigdy. Wiesz, to wcale nie jest proste, żeby uciec od przeszłości, w której było mnóstwo wspaniałych chwil.
-Wiem.
-Generalnie rzecz biorąc ciągnie mnie do ciebie.-popatrzyłam w jego oczy.
-Chcę wrócić do tego co było wcześniej.-uśmiechnęłam się.-Jesteś jedynym powodem dla którego żyję. Chcę abyś dał mi poczucie bycia tą jedyną na świecie. Uwielbiam spędzać każde chwile myśląc o Tobie z każdym oddechem. Chcę dostawać pocałunek pod koniec dnia, zasypiać i budzić się z Tobą.-uśmiechnął się po czym delikatnie pocałował mnie w czoło.
-Zostawmy to na razie między sobą.-poprosiłam. Oznajmił kiwnięciem głowy.
-Naleśnikarniaaa!-Niall pobiegł do lokalu po lewej, a my powoli doszliśmy do niego. Zasiedliśmy na kanapach.

Dwie godziny później zajechaliśmy do domu, który wynajęli chłopcy z Cher na ten tydzień. Brunetka pokazała mi pokój, który wywalczyła dla mnie samej.
-Słuchaj załatwiłam tobie samej pokój, ale Louis ma pokój dla dwóch osób, więc jak coś, to...
-Wezmę ten.-wskazałam na drzwi i podeszłam do nich z walizkami. Otworzyłam je i weszłam do środka.
-Ok. A wy nadal...
-Mhm.-kiwnęłam.
-To się przebierz i za godzinę na dole?
-Jasne.-uśmiechnęłam się, a siostrzyczka wyszła zamykając za sobą drzwi. Weszłam dalej przez mały korytarzyk i zobaczyłam śliczny biało-granatowo-czarny pokoik z dużym łóżkiem podstawionym pod okno i wielkim regale na ubrania z zasłoną. Na przeciwko łóżka na niskiej komodzie stał duży telewizor.
Położyłam się na łóżku. Usiadłam po turecku i zobaczyłam cudny widok na wzgórza Hollywood.
Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi od pokoju i wchodzi. Z zaciekawieniem wtępiłam swój wzrok w korytarzyk.
-Musisz mnie straszyć?-zaśmiałam się. Brunet usiadł obok mnie i popatrzył mi w oczy.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem. Mogę być dla ciebie ćpunem, jeżeli będziesz moim narkotykiem.-popatrzył na moje usta.
Przybliżyłam się do niego i musnęłam jego wargi.
-Boli cię to co zrobiłem?-zniżył wzrok.
-Czy mnie to boli? Nie, mnie to nie boli. Mnie to wewnętrznie rozpierdala. Ale są ludzie, którym pozwolę wracać zawsze, choćby niewiadomo jak mnie zawiedli i jak bardzo przez nich cierpiałam. I mimo, że wywołali najokropniejszy ból gdy odchodzą, to wywołują najcudowniejszy uśmiech gdy wracają.
-Kocham cię i nigdy nie przestanę. Nie obchodzi mnie wiek, nie obchodzi mnie nic poza tobą i mną. Alice ja wiem, że nie zawsze się zgadzamy, ale ja nie umiem żyć bez ciebie. Jesteś moim tlenem, moim pokarmem, moim życiem. Nie wiem jak mogłem żyć nie wiedząc o twoim istnieniu i bardzo się cieszę, że poznałem cię teraz i mogę być z tobą już na zawsze.
-Always and forever.-uśmiechnęłam się i pokazałam mu tatuaż, który zrobiłam sobie na obojczyku.
Swoje usta przyłożył do napisu i delikatnie pocałował. Powoli wchodził nimi wyżej i wyżej, aż w końcu dotarły do moich warg.
Nasze pocałunki na początku były takie jak na pierwszych randkach. Ostrożne, delikatne. Po chwili stały się bardziej namiętne, natarczywe a zarazem łagodne i takie uczuciowe.
Jego ręce błądziły po mojej talii, a moje dłonie tworzyły mu nową fryzurę.
Położyliśmy się na łóżku obdarowywując siebie pocałunkami. Gdy zabrakło nam tchu położyłam głowę na jego piersi, a on swoimi długimi zwinnymi opuszkami palców drażnił się z moją skórą.
-Zakończę karierę i będziemy razem.
-CO?
-Oczywiście nie teraz, ale za kilka lat, może 10.
-I co dalej?
-I otworzę klub.
-Hahahaha. Jaki wyśmienity masz plan.
-Wiem. Nazwę go "Party Hard"
-Wyśmienicie milordzie.
Ścisnął mnie delikatnie.
-Muszę się zbierać.-wstałam z łóżka.
-Gdzie?
-Muszę się przebrać, wychodzę z Cher.
-Mhm.-wstał, pocałował mnie w usta i czoło.-Zobaczymy się później.-wyszedł.
-Otworzyłam walizkę numer jeden i wyciągnęłam odpowiedni zestaw oraz ręcznik. Pod pachę wzięłam kosmetyczkę i pobiegłam do łazienki na piętrze. Weszłam pod prysznic, włosy przeczesałam i wilgotne zawinęłam z wysokiego koka na czubku głowy. Ciało wytarłam ręcznikiem, po czym nałożyłam na nie balsam waniliowy. Założyłam bieliznę, na powiekach zrobiłam delikatne kreski kredką. Rzęsy podkręciłam, na usta nałożyłam balsam ochronny. Włożyłam ubrania (to) na ciało, zawiązałam buty. Wróciłam do pokoju. Do worka wrzuciłam brudne ubrania. Kosmetyki schowałam i na nos nałożyłam okulary. Do torebki wrzuciłam telefon, portfel i inne drobiazgi. Wyszłam z pokoju i zapukałam do brunetki. Po chwili otworzył mi mulat.
-Cher już idzie?
-Tak, zaraz zejdzie.
-Ok, czekam na dole.-zeszłam schodami na dół. W kuchni napiłam się coli i wróciłam na korytarzyk wejściowy. Po chwili na dół zeszła Cher.
-Chodź.-kiwnęła dłonią.-Wychodzimy!!
Szłyśmy wzdłuż plaży przy domkach. Popatrzyłam na zachód słońca. Nie wierzę, że jestem tutaj w Los Angeles. Zapamiętam to miasto jako najlepszy moment w moim życiu-powrót do Louisa.
-O 19 mamy się spotkać przy tej naleśnikarni.-spojrzałam na ekran i'Phona.
-To za dwie godziny.
-Mhm. Zayn zadzwoni do mnie na telefon jak już będą. Jak było w Londynie?
-Nudno. Znalazłam pracę.
-A jak Brad?
-Nijak. Pracujemy razem i często się spotykamy.
-Jako para?
-Nie. Jako przyjaciele.
-Mhm.-kiwnęła dziwnie głową.
-Znalazłam moich biologicznych rodziców.-podeszłam do murka oddzielającego deptak od plaży i usiadłam na nim.
-I?
-I nic.
-Ale, że nie rozmawiałaś z nimi?
-Rozmawiałam.-'Boże, jak ja mam jej to powiedzieć.??!'
-I?-'Może nie będzie chciała już ze mną przebywać.?!!'
-Nazywają się Michelle i Roberth Collins.
-I?
-I mieli jeszcze jedną córkę.
-Poznałaś ją?
-Ją również oddali do adopcji, to było ich pierwsze dziecko, ja byłam tym drugim.
-O ile jest starsza?
-O rok.
-Jak się nazywa?-przysiadła koło mnie i popatrzyła z zaciekawieniem.
'Nie ma odwrotu. Raz kozie śmierć.'
-Cher, ich pierwszą córką...
-Nooo.
-Ich pierwsza córka została adoptowana, gdy oni byli młodzi, inaczej się nazywali.
-Serio? Wiesz co się z nią stało.
-Poznałam ją.
-Alice, prosze cię mów...
-Cher, to ty jesteś ich córką.
-Co?
-Jesteś moją siostrą.-powiedziałam to zdanie na wydechu. Może będziemy już na zawsze nierozłączne.


___________

Wiem, że nie powinnam, ale za bardzo rozkręciłam się w tej historii.
Muszę pisać rozdziały.
Jestem od tego uzależniona.

Jak będzie 5 komentarzy to dodam NN.

Natalie Malik.<3

czwartek, 16 maja 2013

Is It Over?!

Sama z siebie i od innych bloggerek wiem jak bardzo zależy nam na komentarzach. Mi również. Wcześniej nie było problemu z tymi 4 komentarzami, a teraz ledwo są dwa. Może to z powodu tej historii lub po prostu nie powinnam pisać.
Nie wiem sama co mam zrobić.

Proszę was napiszcie mi czy powinnam to skończyć i was nie męczyć...
Kocham tego bloga, to opowiadanie, a jeszcze bardziej komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania i rozwoju historii.
Może to przez pogodę i brak czasu? Sama nie wiem.

Pokażcie mi czy mam dla kogo pisać, jeżeli chcecie żebym z wami była polecajcie to opowiadanie innym, abym mogła dalej pisać (co uwielbiam dla was robić)...

Zobaczymy co będzie. Może się po prostu nie nadaję do tego.
'Nic nie musi trwać wiecznie.'






Natalie Malik.<3

poniedziałek, 13 maja 2013

Fourty Three.

*Perspektywa Cher*
-Cher, zaraz się spóźnimy!
-Już idę skarbie!-krzyknęłam z łazienki.
Po długim okresie w hotelach cała nasza ekipa w końcu ma wolne od trasy. Mamy dwa tygodznie przerwy. I w końcu znów zobaczę młodą.
-Już?-poraz kolejny zapukał w drzwi.
Obróciłam się przed lustrem i stwierdziłam, że jest okey. Na dzisiaj założyłam to. Wyszłamz  łazienki i szybko zbiegłam z mulatem na dół. Przed dodmem w jedym z naszych Land Roverów siedział Liam, Louis, Niall. W drugim siedział Harry za kierownicą i czekał na nas.
-Już.-Mulat wsiadł na tylne siedzenia a ja obok lokowatego.
Oby dwa czarne auta ruszyły. Po pół godzinnej jeździe przez miasto zajechaliśmy na lotnisko. Zebraliśmy się przy wejściu. Weszliśmy do środka. Stanęliśmy przed tablicą przylotów i odlotów. Poszukałam samolot Alice. WYLĄDOWAŁ. Poszukaliśmy 11 wejście dla pasażerów. Stanęłam obok Louisa, ktry cały się trząsł z podekscytowania. Zauważył jakąś blondynkę stojącą tyłem i szybko do niej podbiegł. Uściskał ją. Dziewczyna odwróciła się do niego. Chłopacy wraz ze mną zaczęli się śmiać w niebogłosy, bo Lou pomylił się. To nie była Alice.
-Sorki..-wrócił do nas ze smutną miną.
-Ja poproszę Horan Hug!-odwróciliśmy się wszyscy na raz i zobaczyliśmy Alice. Miała na sobie to.
-All!-każdy z nas krzyknął i zrobiliśmy Horan Hug'a.
-A teraz starczy. Jest mi gorąco!
Stanęliśmy przed nią.
Liam i Niall wzięli jej walizki. Lou trzymał jej bagaż podręczny, a ja z małą czały czas szłyśmy przytulone. Przy samochodach popatrzyła na mnie z pewną ciekawością w oku. Przysunęła się do mnie i mocno uściskała.
-Tęskniłam siostro.-uśmiechnęłam się.
-Ja mocniej.-ścisnęłam ją delikatnie.
-Wieczorem idziemy na spacer po plaży.
-Ok.
-Wsiadajcie bo umrę z głodu!-Nialler wychylił głowę z auta i po chwili znów się schował.
Blondynka usiadła w aucie z blondynem, a Liam doszedł do Zayna.
-Wieczorem mamy babski wieczór.-oznajmiłam.
-Co?-mulat na mnie popatrzył.
-To samo. Idę z Alice wieczorem na miasto. Same.-podkreśliłam ostatnie słowo.
-Mhm... Już poszłaś.-zaśmiał się delikatnie.
Harry z Liamem popatrzyli na nas dziwnie.
Przytuliłam się do mulata. Dobrze, że siedzę teraz koło niego.
-Skarbie. Nic mi nie będzie. Pójdziemy tylko się przejść a potem możemy iść na koncert.
-Jaki koncert?-Harry popatrzył na mnie we wstecznym lusterku.
-The Script.
-O, chętnie.
-Dobrze?-popatrzyłam na Zayna. Zrobiłam maślane oczka i momentalnie jego twarz zmieniła się z kamiennej na słodki uśmiech.
-Kocham cię kotek.-pocałowałm delikatnie jego wargi.
-Ja ciebie też.
-Kiedy planujecie ślub?-Liam popatrzył na nas.
-Liam proszę nic nie mówcie o tym przy Cher. Sami jej to powiemy.
-Jasne.
-Buzia na kłódkę.-Harry zaśmiał się i włączył radio.
Akurat leciała piosenka Carly Ray Jepsen-Call me Maybe i w czwórkę zaczęliśmy śpiewać. Liam wyciagnął swój telefon i zaczął nas nagrywać.
Jakieś dwadzieścia minut później zatrzymaliśmy się na bulwarze, aby trochę się przewietrzyć. Wszyscy wysiedli z samochodów. Szliśmy wzdłuż morza szukając jakiejś knajpki. Szłam z Zaynme za rękę, obok mnie wędrował Horan i Harry, przed nami Lou z Alice, a za nami Liam.
Puściłam mulata i podeszłam do Payna. Przytuliłam się do jego ramienia.
-Coś się stało?-zapytał mnie po cichu.
-Nie. Brakowało mi ciebie.-uśmiechnęłam się.-Danielle też mi brakuje.
-Mi też.-dodał po cichu.-Nie musisz się martwić o mnie. Jakoś to przechodzę.
-Jakbyś potrzebował pogadać, albo po prostu pobyć to wiedź, że zawsze jestem.
-Zapamiętam.-uśmiechnął się.
-Naleśnikarniaa!-Niall pobiegł w długą do lokalu. Chwilę po nim weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stoliku.

Dwie godziny później wszyscy już obżarci weszliśmy do domu.
-Słuchaj załatwiłam tobie samej pokój, ale Louis ma pokój dla dwóch osób, więc jak coś, to...
-Wezmę ten.-blondynka wskazała na drzwi jej pokoju.
-Ok. A wy nadal...
-Mhm.-pokiwała głową.
-To się przebierz i za godzinę na dole?
-Jasne.
Poszłam do naszego pokoju. mulat leżał i czytał książkę. Ja rozebrałam się i w samej bieliźnie poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i w samym ręczniku wyszłam do pokoju. Otworzyłam naszą szafę i wyciągnęłam ubrania i bieliznę. Wróciłam do łazienki i ubrałam się w to (bez czapki). Poprawiłam sznurówki vansów, rzęsy podkręciłam tuszem. Włosy spięłam w luźnego koka i nałożyłam na górę czarne RayBany. Wyszłam do sypialni. Malik nadal czytał lekturę. Usiadłam na łóżku po turecku i popatrzyłam na niego. Jego wzrok z książki podążył na mnie, a potem ponownie na kartkę papieru. Po chwili powtórzył czynność.
-Co jest?-zapytał okładając książkę. Usiadł obok mnie.
-Nie boisz się?
-Czego?
-Jesteśmy młodzi, całe życie przed nami, a teraz będzimey musieli wydorośleć.
-Nie. Nie boję się, bo jestem szczęśliwy. Mógłbym mieć dziecko z większością kobiet, ale ja chcę je mieć tylko z tobą.-przysunął się i delikatnie pocałował mnie w czoło.-Powiesz jej teraz?-kiwnęłam głową.
Spojrzałam na mój pierścionek zaręczynowy.
-W internecie już pojawiły się spekulacje. Paul powiedział, że musimy powiedzieć o tym wytwórni i jakoś o tym poinformować.
-Nie jest zły?
-Nie wie jeszcze o dziecku, tylko o ślubie.-znów kiwnęłam głową.
-Kochamy siebie i to dziecko.-położył dłoń na moim brzuchu.-Będzie dobrze.-uśmiechnął się.
Pocałowałam go delikatnie. Otworzyłam szerzej wargi, jego język delikatnie masował moje podniebienie. Pukanie.
-Fajne wyczucie, ciekawe kto to.-popatrzył na mnie i podszedł do drzwi. Wstałam z łóżka. Podeszłam do toaletki i popsikałam moje ciało perfumem.
-Cher, to Alice. Czeka już na ciebie.
-Życz mi powodzenia.-cmoknęłam go.
-Trzymam kciuki.-zaśmiał się. Zbiegłam na dół, gdzie przy drzwiach stała młoda.
-Chodź.-kiwnęłam ręką.-Wychodzimy!-trzask drzwiami.
Weszłyśmy na ścieżkę wzdłuż plaży.
-O 19 mamy się spotkać przy tej naleśnikarni.
-To za dwie godziny.
-Mhm. Zayn zadzwoni do mnie na telefon jak już będą.-uśmiechnęłam się do niej.-Jak było w Londynie?
-Nudno. Znalazłam pracę.
-A jak Brad?
-Nijak. Pracujemy razem i często się spotykamy.
-Jako para?
-Nie. Jako przyjaciele.
-Mhm.
-Znalazłam moich biologicznych rodziców.-usiadła na murku spoglądając na ocean.
-I?
-I nic.
-Ale, że nie rozmawiałaś z nimi?
-Rozmawiałam.
-I?-chwila ciszy.-Alice powiesz coś?-spojrzała na mnie po jakimś czasie.
-Nazywają się Michelle i Roberth Collins.
-I?
-I to, że mieli jeszcze jedną córkę.
-Poznałaś ją?
-Ją również dali do adopcji, to było ich pierwsze dziecko, ja byłam tym drugim.
-O ile jest stasza?
-O rok.
-Jak się nazywa?-zapytałam zaciekawiona.
-Cher, ich pierwszą córką...
-No...
-Ich pierwsza córka zostałam zaadoptowana, gdy oni byli młodzi, inaczej się nazywali.
-Serio? Wiesz co się z nią stało?
-Poznałam ją.
-Alice, prosze cię mów...
-Cher, ty jesteś ich córką.
-Co?
-Jesteś moją siostrą.-blondynka wydukała z siebie, po czym z jej oka wypłynęła łza.


_________

Hehhe...

+sorki za błędy, pisałam na szybko.
Myślę, że się podoba.

3 kom.=NN może za tydzień. ;)
4 kom.=NN jak najszybciej.

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 6 maja 2013

Fourty Two

*Perspektywa Alice*
-Alice ja... ja myślałem, że będziesz za barem.
-Ja też, ale przynajmiej będę miała lepiej płatną pracę.
-Ale...
-Ci...-uciszyłam go wybierając telefon Ann.
-Alice skarbie właśnie wysłałam ci ich dane na pocztę.
-Dzięki.
-Nie ma za co.
Wyszukałam w i'Phonie skrzynkę meilową i otworzyłam wiadomość od cioci Ann.
-Jedziesz ze mną?-popatrzyłam na Brada.
-Nie, muszę jechać do Starbucksa.
-Ok.
-Zadzwoń jak wrócisz, ok?
-Jasne.-pocałowałam go w policzek i wsiadłam do samochodu. Wpisałam adres w GPS na i'Phonie, po czym ruszyłam.
Po godzinie jazdy dojechałam do właściwej dzielnicy. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam szukać numeru 48. Wzięłam na ramię plecak i ruszyłam wzdłuż ulicy. Kilkanaści domów dalej znalazłam to, czego szukałam. Obejrzałam mały domek i podeszłam do frontowych drzwi.
Wciągnęłam powietrzę i delikatnie zapukałam. Stałam chwilę i nikt nie otworzył drzwi. Zrezygnowana opuściłam głowę i wyszłam z małego ogródka przydomowego.
-Halo!-pewna brunetka do mnie podbiegła.
-Tak?
-Czy ty tutaj pukałaś?-wskazała ręką na drzwi.
-Tak, ale nikogo nie ma.
-Ja jestem. Mieszkam tutaj.
-Michelle Collins?
-Tak. Coś się stało? Wybacz, ale nie kojarzę cię.
-Jestem Alice. Alice May.
-Oo.-zacięła się i z zaciekawieniem mi się przyglądała.
-Wejdziesz?-podeszła do drzwi frontowych.
-Jasne. Daj, pomogę ci.-wzięłam od niej siatkę zakupów i weszłyśmy do środka.
-Usiądź na kanapie, ja zadzwonię do Robertha i wtedy porozmawiamy.-uciekła do kuchni, a ja weszłam do małego saloniku. Na kominku zauważyłam ramki.


Obok stała duża ramka z dwoma zdjęciami, aż mnie zamurowało, bo pamiętam te zdjęcia z albumu mojego i Cher.


-Zaraz będzie.-stanęła w progu.
-To..
-Tak, to ty i twoja siostra.-powiedziała łagodnie się uśmiechając.


____________________
Podoba się?

3 kom.=NN w tym tyg.
4 kom.=NN przed weekendem.

Natalie Malik.<3