Drugs Change The World.

Dwie najbliższe sobie przyjaciółki wiodą spokojne życie. Alice spokojna, miła, zakochana w swoim chłopaku, który wraz ze swoimi przyjaciółmi podbija listy przebojów na świecie. Cher miła dla ludzi, których zna, harda, pewna siebie, jednak zatracona w samotności. Ma dwie przyjaciółki. Tą dobrą i tą złą. Handluje narkotykami, aż poznaje przyjaciół swojego kuzyna. W jednym z nich się zakochuje... Zaczyna pisać piosenki i wschodzi na wyżyny kariery. Czy skończy z dobrze płatną pracą? Czy odważy się zakochać? Czy miłość Alice przetrwa próbę związku? Jak potoczy się ich życie, które z dnia na dzień zmienia się w pełne fotoreporterów, fanów i telewizji ??

piątek, 21 czerwca 2013

Fourty Eight.

#Perspektywa Alice#
-Odbierz.- Niall szturchnął mnie.
-Nie… Słucham?- przyłożyłam urządzenie do ucha, gdyż nacisnęłam przypadkiem zieloną słuchawkę.
-Alice?
-Cześć.
-Dlaczego odbierasz telefon Harrego?
-yyy… jest pod prysznicem.
-Jutro widzimy się wszyscy, łącznie z tobą i Cher. Obowiązkowo. Przyjadę do was na 17.
-Ok.
-Przekaż chłopakom.-rozłączył się, a trójka par oczu patrzyła się na mnie z wyczekiwaniem.
-I?- Lou popatrzył na mnie.
-I przyjeżdża do nas jutro na 17, mamy być wszyscy obowiązkowo.
-Może zadzwońmy do Cher i Zayna…- Liam chyba jako jedyny zaczął racjonalnie myśleć.
-Na razie nie. Ostatnio dużo przeszli należy im się trochę samotności i spokoju.- Tomlinson popatrzył ponownie na mnie.
-Racja, weźmy Hazzę do środka i lepiej ogarnijmy dom.
-Wpadnijcie do mnie o siódmej. Ja już lecę, bo Selena mnie zabije.-zaśmiał się i wrócił do siebie.
-Lou połóż Hazzę, Niall zamów pizzę na obiad, Liam poszukaj środków czyszczących, a ja ogarnę kuchnię.-klasnęłam w dłonie i wszyscy zabrali się do roboty.
Na szafkach w kuchni był totalny burdel. Najpierw odszukałam worki na śmieci, wrzuciłam do nich wszystkie resztki jedzenia, napojów, butelki. Zebrałam z małej kuchni prawie dwa worki. Wystawiłam je na korytarz i zaczęłam wrzucać naczynia do zmywaki. Gdy upchnęłam w niej o wiele więcej niż można włączyłam program, a sama zaczęłam czyścić blaty. Powoli wracały do starego stanu. Znalazłam mopa z wiadrem i zaczęłam myć podłogę w kuchni. Gdy po pracy spojrzałam na zegar przy drzwiach wybiła już 16. Chłopcy przyszli do mnie, kazali mi iść się ogarniać na ognisko, a oni sami wzięli się za robotę. Niall uprzątnął pokoje na górze, Liam sprzątał salon, a Lou jadalnię oraz korytarz. Ja zaszłam do własnego pokoju. Wybrałam z walizek komplet ubrań oraz zabrałam ze sobą kosmetyki i podążyłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Gdy zakończyłam relaksującą chłodną kąpiel. Włosy zawinęłam z ręcznikiem w turban, a sama stanęłam goła pośrodku łazienki. Wyciągnęłam mój cytrusowo-melonowy balsam i zaczęłam wcierać go w moją skórę nóg, rąk, brzucha, bioder, a na końcu szyi.  Stanęłam chwilę przed lustrem i popatrzyłam na samą siebie. Dotknęłam opuszkami palców tatuaży, które niedawno sobie zrobiłam i naszła mnie chęć na kolejny. Jak wrócę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Gdy w moją skórę wnikł balsam założyłam strój kąpielowy, który znalazłam niedawno na fajnej wyprzedaży z moją biologiczną mamą a na to założyłam wybrany komplet (to). Ściągnęłam ręcznik z głowy i zaczęłam rozczesywać włosy palcami. Wyciągnęłam suszarkę i lekko je potraktowałam ciepłym powietrzem. Gdy były lekko wilgotne spięłam je w luźnego koka i zaczęłam szczotkować zęby, gdy były  wystarczająco czyste umyłam twarz wodą. Eyelinerem zrobiłam delikatne kreski. Wzięłam swoje rzeczy i ubrania Harrego i wróciłam do mojego pokoju. Rozpuściłam włosy, a na nie nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Cher: ”Paul wie o ciąży. Media się dowiedziały.~ Al.” Usunęłam tą wiadomość z wysłanych. Zaczęłam dzwonić na własny telefon. Usłyszałam cichy dzwonek. Wyszłam na korytarz i słyszałam go mocniej niż przedtem. Otworzyłam drzwi od pokoju chłopaków i zobaczyłam go na komodzie. Wzięłam go w rękę, a telefon lokowatego zostawiłam na tym samym miejscu, na którym leżał mój. Wcisnęłam go do tylnej kieszeni. Zeszłam, a raczej zbiegłam na dół. W salonie leżała cała trójka. Gdy zobaczyłam obecny stan salonu to oniemiałam.
Zaczęłam klaskać, a oni spojrzeli na mnie.
-Brawo. Pierwszy raz widziałam, żebyście tak posprzątali.
-Dumna?- blondyn popatrzył na mnie.
-Jasne. – uśmiechnęłam się.
-Ty też nie marnowałaś czasu.- Lou podszedł do mnie i lekko pocałował w policzek.
-Idźcie się ogarnąć,  a ja zrobię coś do jedzenia.
-Ok., proszę pani.- Nialler wstał i pobiegł na górę, a za nim podążył Liam. Louis jak zwykle musiał być inny. Poszedł za mną do kuchni. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii, obrócił mnie i wziął na ręce. Posadził na blacie i zaczął całować.
-Skarbie, ale może…. Może byś się streszczał na ognisko?
-Nie masz pojęcia jak bardzo cie pragnę.- uśmiechnął się szyderczo.
-Ja ciebie też, ale opanuj swoje emocje.- popatrzyłam na niego. –Idziemy na małą imprezkę i nie chcę być nieogarnięta, gdy już wyglądam tak.-uśmiechnęłam się.
-Dla mnie nawet nago jesteś piękna.
-Super, a teraz możesz.?- odsunęłam jego rękę z mojego uda.
-Okey.- odsunął się i oparł o blat naprzeciwko. Założył ręce i patrzył na mnie. Obserwował mnie i każdy mój ruch. Ja zeszłam z blatu, wyciągnęłam chleb i potrzebne produkty na kanapki. On odwrócił się w stronę wyjścia bez słowa. Gdy był już na korytarzu popatrzyłam na niego.
-Louis!
-Co?- odwrócił się lekko zdenerwowany.
-Zamów pokój w hotelu.- teraz ja uśmiechnęłam się szyderczo w jego stronę.
Momentalnie się uśmiechnął i uciekł na górę.
Jakąś godzinę później cała czwórka była już na dole. Harry nie mógł spać, więc ogarnął się i głodny zszedł na dół. Zasiedliśmy przy stole i każdy z nasz zaczął jeść.
-Napisałam do Cher o tym, że Paul wie i media o tym huczą.
-Może zadzwonimy do nich?- Liam popatrzył na nas.
Nikt nie zgłosił sprzeciwu, więc brunet wyciągnął swój telefon i wybrał numer Zayna. Włączył na głośnik i położył urządzenie na stole.
-Tak?
-Zayn to my, jak u was?
-Zajebiście.- usłyszeliśmy tylko tyle od niego i to z wielkim sarkazmem.
-Zayn, nie zachowuj się tak. Halo?- Cher złapała słuchawkę.
-Cher mamy na głośnomówiącym i siedzimy wszyscy przy stole.
-Odczytałam twoją wiadomość.
-I?
-I Zayn po prostu się załamał, boi się co może się stać z zespołem i waszą przyjaźnią.
-Nic się nie stanie.
-Skarbie, posłuchaj ich.
-Zayn, znamy się już od kilku lat i jesteśmy jak rodzina, a rodziny się nie zostawia, tym bardziej w takiej sytuacji.
-Ale ja wszystko spieprzyłem. Zostawię zespół i odsunę się od was. Tak będzie lepiej.
-Nie będzie.-odezwałam się, gdy mulat nie posłuchał Louisa.- Chcesz zostawić nas bez ciebie, bez naszego przyjaciela i brata. Chcesz odejść od Cher i dziecka? Przecież ona cię kocha i my cię kochamy. Nie pozwolimy, aby Paul i reszta wtrącała się w nasze życie.- cisza.- Zayn? Zayn?
-Poszedł do toalety.
-Ok., a wy gdzie jesteście?
-W jakimś małym miasteczku. Jesteśmy w hotelu, bo znaleźli nas paparazzi na plaży.
-Gonili was?
-Jasne, że tak.
-Dajcie znać jak jutro będziecie wracać.
-Ok.-rozłączyła się.


-Widziałeś może Louisa Tomlinsona?- zaczepiłam jakiegoś rapera.
-Ten z One Direction?
-Tak.
-Był gdzieś na ogrodzie.
-Dzięki.- wybiegłam z salonu willi Justina i popatrzyłam na ogród. W końcu odmazałam wzrokiem bruneta i kogoś przy nim.
-Yyy przepraszam, możesz już zostawić mojego chłopaka.-złapałam Lou za rękę chcąc go zabrać do domu, gdzie była już reszta przyjaciół.
-Chłopaka?
-Tak, chłopaka.
-Louis o czym ona mówi?
-Yyyy….-zaciął się. Zielonooki popatrzył na mnie. Widziałam jak bardzo jest pijany i nie ogarnia systemu.
Brunetka pochyliła się nad nim i zaczęła go całować.
-Teraz już przegięłaś!- wzięłam dziwkę za szmaty i rzuciłam nią w ziemię.
-Laski się biją!- ktoś zaczął krzyczeć.
-Alice, nie warto. On jest pijany.- Harry złapał mnie za nadgarstek. Wokół nas zebrała się widownia.
-Wiem, ale ta szmata nie.
-Nie szmata. Okey?- powiedziała to z takim akcentem, że zachciało mi się śmiać.
-Eleanor?
-Ooo, mały Styles.
-Daj spokój. Przegrałaś, więc spadaj.
-Nie. Jeszcze nie.
-No właśnie.- brunetka uśmiechnęła się i nagle dała mi z pięści w twarz. Poczułam krew na wardze.
-Przejebałaś sobie.- popatrzyłam na nią. Spięłam włosy gumką z nadgarstka.
-Dajesz skarbie. Jestem z lepszej dzielnicy mała.
-Ale ja mam lepszą motywację złotko.
Złapałam dziwkę za włosy i zanurzyłam jej łeb w basenie. Wyciągnęłam go, położyłam jej zwłoki i zaczęłam walić z pięści w jej twarz. Nic się nie liczyło. Nic. Byle by ona zrozumiała, że Louis jest tylko ze mną. Ze mną i z nikim więcej.
-Aliceee!- poczułam jak opadam z sił i upadam na trawę.

________
Szczerze, to nie miałam żadnego pomysłu na ten rozdział.
Wyczerpały mi się pomysły.
No i ….
I przepraszam, że tak długo to pisałam.  Nie mam weny a poza tym ostatni tydzień szkoły. W dodatku skupiałam się teraz na wyciąganiu ocen na świadectwo.
I wyszło dobrze.
+Dzisiaj dostałam wyniki z egzaminów i jestem z siebie zadowolona.
++ Może więcej komentarzy, będzie lepszą motywacją. ;)
Do NN.

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Fourty Seven

#Perspektywa Cher#
-I jak u nich?
-Nie wiem, ale chyba dobrze.
-Jak ci się podoba?- objął mnie w talii i lekko ucałował w szyję.
-Jest cudownie.-popatrzyłam na widoki, jakie ukazał mi mulat.
Oboje usiedliśmy na kocu, który rozłożyliśmy na masce starego cabrioleta. Wtuliłam się w ramię narzeczonego. Boże, jak to dziwnie brzmi. ‘Narzeczony’.
-Co dla ciebie znaczy ślub?- popatrzyłam w jego czekoladowe oczy.
-Tak okazujemy sobie miłość i wiem, że jesteś gotowa być ze mną na zawsze. A dla ciebie?- zaczerpnęłam trochę powietrza.
-Dla mnie to głupi papier, przez który ludzie są podzieleni. Przecież skoro się kochamy i oboje o tym wiemy, to po co nam jakiś papierek do wspólnego życia. Jest dobrze, tak jak jest. Ludzie, którzy się żenią po jakimś czasie są znudzeni monotonią. Nie chcę, żeby tak było z nami.- mulat przyłożył dłoń do mojego polika. Przymknęłam oczy czując ciepło jego serca przy moim.
-Obiecuję, że nigdy tak nie będzie.
-Rozmawiałeś już z rodzicami?- popatrzyłam  na niego.
-Oni nie rozumieją, że się kochamy. Sądzą, że wszystko jest za szybko.
-Zobaczysz, że będzie dobrze.-uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Wiem, jak ważne jest dla niego zdanie jego rodziny.
-Wiem, tylko po prostu chciałbym, żeby wspierali mnie w moich decyzjach.
-Ja chciałabym mieć przy sobie takie osoby. Uwierz mi, że bycie cały czas sam na sam i decydowanie o swoim życiu wcale nie jest fajne, gdy nie masz przy sobie podpory.- opuściłam głowę.
-Skarbie…. Wiem, że jest ci ciężko. Nie chciałabyś odnaleźć swoich biologicznych rodziców?
-Zayn, ja, ja… To znaczy, ja wiem kto to.
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-No bo dowiedziałam się tego od Alice.
-A skąd ona to wie.
-Widzisz… - zaczerpnęłam morskiego powietrza.- Alice po prostu odnalazła swoich biologicznych rodziców i dowiedziała, się, że oni mieli jeszcze jedno dziecko, które również musieli oddać do adopcji. Nie wiem, czy to faktycznie oni ale wszystko się zgadza no i oni mają moje zdjęcie, gdy byłam mała.
Zayn przez kilka minut patrzył w moje oczy przetwarzając wszystko na swoją logikę.
-Czyli ty i ona… jesteście siostrami?
-Mhm.
-Chcesz ich odwiedzić jak wrócimy?
-Sama nie wiem. Dobrze pamiętam moich rodziców, ale…. Nie chcę ich odpychać.
-Oni na pewno chcieliby, żebyś ich poznała. Żebyś poznała ludzi, dzięki którym możemy być razem, możemy czekać na nasze dziecko. Dzięki którym możemy mieć wspaniałych przyjaciół. Jeżeli będziesz chciała pojadę z tobą.
-Ja, ja muszę się przygotować do tego spotkania.
-Jak tylko będziesz gotowa.- przytulił mnie. Poczułam bicie jego serca od tętnicy, która przechodziła obok mojego ucha.
-Co zrobimy jak Paul się dowie?
-Nie wiem.
-Jeżeli będziesz musiał zostawić zespół?
-Zostawię.
-Zayn, to twoje marzenia.
-Ale ja wybiorę moją przyszłość.-uśmiechnął się. Ja i tak zauważyłam jego obawy tłoczące się w głowie. Znam to. Sama przeżyłam to wiele razy.
-Jedziemy do miasteczka?- wskazał ręką małą mieścinę przy plaży za wzgórzami.
-Jasne.
Mulat pomógł mi zejść z samochodu. Usiadłam na fotel pasażera, Zayn schował koc i wsiadł za kierownicę. Odpalił silnik samochodu i ruszyliśmy boczną drogą dół. Włączyłam radio, a tam zaczęła się piosenka Sia-Breath Me. Poczułam jak z prawego oka uciekła pojedyńcza łza. Szybko ją otarłam. Wjechaliśmy do miasteczka. Malik założył swoje RayBany. Włożyłam pilotki, które zabrałam z domu. Zaparkowaliśmy przy plaży. Wzięliśmy ręczniki. Rozłożyliśmy je na piasku w miejscu praktycznie bez plażowiczów. Jak na razie nikt nas nie rozpoznał. Ściągnęliśmy ubrania.
-Do wody.- Zayn wskazał ręką i wziął mnie na ręce.
-Eeeeeyy, aj nie mogę zmoczyć włosów.
-Możesz. Ja też mogę.
-Wszedł ze mną dość głęboko. Położył mnie na wodzie lekko trzymając na swoich ramionach.
Stanęłam w pionie. Jego ręce powędrowały na moje biodra, a potem na pupę. Swoimi nogami oplątałam jego tłów.
-Kocham cię najmocniej na świecie i nic, ani nikt tego nie zmieni.- delikatnie przysunął swoją twarz do mojej. Nasze czoła stykały się. Po chwili stykały się też nasze nosy.
-Jesteś moim tlenem.- wydukałam. Mulat delikatnie musnął moje wargi, powtórzyłam tą czynność z większą pewnością. Jego pocałunki stawały się coraz dłuższe. Swoim językiem przejechał po moich wargach. Rozchyliłam je bardziej. Nasze języki układały tańce nieznane dotąd nikomu innemu. Moje dłonie targały jego grzywkę, która mimo artystycznego nieładu była w różnych kierunkach.
Opuszkami palców zjechałam na jego szyję, gdzie tworzyłam własne malunki na jego ciele.
Jego dłonie dotykały dolnej części mego ciała, przez co po mojej skórze przechodziły kolejne armie mrówek. Odchyliłam głowę do tyłu oglądając niebo, które rozlewało się błękit na całej przestrzeni. Jego wargi powoli zjeżdżały szyją na moje ramie. Na lewym obojczyku poczułam lekkie szczypanie mojej skóry. Chwilę później odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy.
-Idziemy?- wskazał głową plażę.
-Opalać się?
-Nie, znaleźć nocleg.-uśmiechnął się.
-Jasne.
Gdy woda sięgała bioder Malik puścił mnie, bym mogła iść sama. Nagle usłyszeliśmy piski opon poprzez piski dziewcząt.
-Fani.-powiedziałam do mulata.
-I paparazzi.- wskazał dłonią na furgonetkę forum plotkarskiego.- Bierz swoje rzeczy.
Złapałam szybko torbę, a chłopak zgarnął ręczniki.
Pobiegliśmy do samochodu. Wsiedliśmy do auta i szybko ruszyliśmy. Zayn nie dbał o to, czy złamie przepisy drogowe, czy złapie go policja. Pędził bardzo szybko. Nagle zauważyliśmy jakiś hotel.
-Skręć tutaj.-pokazałam jemu ręką. Chłopak posłuchał mnie i zjechał na podjazd. Zatrzymaliśmy się przed wejściem do hotelu. W samochodzie założyłam japonki. Wysiadłam z samochodu.
-Witam.-młody pracownik podszedł do Zayna.
-Proszę zaparkować, zostajemy tutaj.
-Oto numer stanowiska.-chłopak podał numerek wygrawerowany na blaszce. Mulat dał jemu kluczyki, wyciągnął walizkę oraz nasze rzeczy.
Weszliśmy do środka pomieszczenia aby szybko zniknąć fotografom z widoku. W środku wiele osób popatrzyło na nas z zaskoczeniem.
Sczezrze? Sama im się nie dziwię. Też bym się patrzyła, gdyby do hotelu wpadła dziewczyna z chłopakiem, cali mokrzy i na dodatek z torbami. Momentalnie boi hotelowy zabrał nasze bagaże.
Podeszliśmy do recepcji.
-Witamy w Hotelu Golden. W czym mogę pomóc?
-Chcielibyśmy wynająć pokój.
-Na jaki okres?
-Na jedną noc.
-Dla dwóch osób z jednym łożem?
-Dokładnie tak.
-Mogę pana dokumenty?
-Proszę.- Zayn podał jej swój dowód.
-Płaci pan gotówką, czy kartą?
-Kartą. Proszę.
-Oczywiście, tutaj proszę podpisać, a tutaj ma pan klucz. Pokój 806, trzecie piętro. Życzę miłego pobytu i gdyby były jakieś problemy proszę dzwonić.
-Dziękujemy.-Malik wziął z powrotem kartę, podpisał się, a ja wzięłam kartę pokojową.
Podeszliśmy do windy i wcisnęliśmy guzik. Po chwili drzwi się otworzyły.
Weszliśmy do środka, a boi za nami. Wyciągnęłam i’Phona. Zobaczyłam wiadomość od Harrego.
„Paul wie o ciąży. Media się dowiedziały. ~Al.”
-Zayn…-pokazałam jemu wiadomość. Wyraz jego twarzy nie był zbyt miły, a raczej pełen obaw na to co się dalej stanie.

_________
Jak wam się podoba rozwój akcji?
Proszę o komentarze, bo inaczej znów nie będę dodawać tak często.

Odpowiadajcie w ankiecie, proszę.

Natalie Malik.<3

czwartek, 6 czerwca 2013

Fourty Six.

#Perspektywa Alice#
-Idziesz pod scenę?- popatrzyłam w oczy bruneta.
-Jasne.-pociągnęłam go na dół.
Zaczęłam jak głupia śpiewać piosenkę ‘Six degrees of separation’. Louis położył ręce na moich ramionach. Przysunęłam się do niego. Wzięłam jego dłonie i położyłam na moim brzuchu. Swoją głowę oparł o moje ramię.
-Mieliśmy na razie się ukrywać.
-Wiem, ale za bardzo cię Kocham, żebym umiała to ukrywać. A szczególnie przed moją rodziną.
-Ja ciebie też skarbie.-pocałował mnie delikatnie w szyję.
-Wracajmy.-pociągnęłam go za dłoń i wróciliśmy na kanapy. Usiadłam na jego kolanach.
-Super, że w końcu wró…
-Cisza!- Cher stanęła przed stolikiem z napojem w ręku. Harry, który przed chwilą nam chciał pogratulować odwrócił się do swojej kuzynki.
- Chciałabym powiedzieć trzy rzeczy. Pierwsza, to, to, że cieszę się z waszego szczęścia.-popatrzyła na mnie i bruneta. Reszta pokiwała głowami, spojrzała na nas i powróciła wzrokiem do brunetki.- Druga, to, to, że jestem szczęśliwa, że mam takich przyjaciół z którymi jestem w Los Angeles.-każdy po kolei zawtórował podnosząc szklankę z napojami w jej kierunku.- A trzecie, to, to, że jestem w ciąży.
Ja pierdzielę.
-Co?- Liam jako pierwszy odzyskał głos po kilku minutach.
-To jest jakiś żart?- Harry spojrzał na mnie i na moją przyjaciółkę.
-Na mnie nie patrz. Cher, jesteś tego pewna. Jak media i inni się dowiedzą będzie afera. Nie lepiej poczekać.
-Alice zaraz będzie widać brzuch. Nie ma czasu na zwlekanie.- Zayn objął ją ramieniem.
-Chłopacy mam nadzieję, że przyjmiecie to dobrze.
-Czyli to prawda?- teraz Lou zabrał głos. Mulat z Cher pokiwali głowami.
Niall wstał z kanapy i popatrzył na nas, a potem na parę.
-Dla mnie nie robi to żadnego problemu. Przynajmniej będę wujkiem.- uśmiechnął się.
-Nam też.- Harry z Liamem też wstali.
-Mi w ogóle to nie przeszkadza.-wstałam z kolan chłopaka.
Zayn z Cher popatrzyli na Louisa. Ten miał kamienną twarz. Po chwili wstał, złapał szklankę do ręki.
-Wiem, że będzie niezła afera jak dowie się o tym Paul i producenci, a o fanach nie wspomnę. Ale możecie na mnie liczyć zawsze, bo w końcu jesteśmy rodziną.-zaśmiał się wypowiadając ostatnie zdanie.

Poczułam okropny ból głowy, który przeszywał mnie od środka. Po chwili otworzyłam delikatnie oczy i oślepiły mnie promienie słońca. Przewróciłam swoje zwłoki na prawy bok i momentalnie wylądowałam na ziemi. Podniosłam głowę i zauważyłam, że jestem w pokoju Hazzy, Payna i Niallera.
Tylko, że brakowało tutaj jedynie lokowatego. Pozostała dwójka grzecznie spała na swoich miejscach. Wstałam z podłogi. Zauważyłam, że mam na sobie ciuchy Harrego z wczorajszego wieczoru. Przejrzałam się w lustrze. Odchyliłam rąbek spodni i uff… Spojrzałam pod koszulkę. Na szczęście bieliznę mam moją. Wyszłam z pokoju. Na wielkim korytarzu na piętrze porozwalane były butelki po piwach i kilka po wódce. Zeszłam na dół domu, gdzie wcale nie było lepiej. W kuchni odnalazłam wodę. Jedną butelkę wypiłam na raz połykając przy tym tabletki na ból głowy. Wyjęłam drugą butelkę i wyszłam z nią do salonu. Na kanapach spał Lou. Postanowiłam go na razie nie budzić. Tak słodko spał. Na jego widok miałam ochotę podejść i zacząć go całować. Nie… Dam mu pospać. Dopiero, gdy obróciłam się do jadalni zauważyłam papier toaletowy porozwalany po całym pokoju, na meblach, kanapach,  wiatraku, stole, krzesłach. Dosłownie wszędzie, gdzie się dało. Zaśmiałam się na myśl co tutaj musiało się dziać. Weszłam na dole do toalety i wysiusiałam się po czym podreptałam ponownie na górę. Weszłam po cichu do pokoju Cher i Zayna. Na pościelonym łożku znalazłam kartkę.
Alice, zadzwoń do mnie jak tylko wstaniecie. ~ Cher
Zaczęłam przeszukiwać dłońmi spodnie. Znalazłam jakiś i’Phone. Zaważając na właściciela spodni, to pewnie jego sprzęt. Wybrałam numer przyjaciółki i usiadłam na podłodze po turecku. Na ściennym zegarze wskazówki pokazywały 14:30.
-O kurwa…
-Harry?
-Yyy, nie. To ja, Alice.
-Czemu dzwonisz do mnie z telefonu Hazzy?
-Długa historia.
-Dobra. Słuchaj, nie wiem czy cokolwiek pamiętasz, ale ja z Zaynem mówiliśmy wam, że jedziemy na wycieczkę.
-No.
-I macie ogarnąć dom do naszego przyjazdu. Wrócimy jutro około południa.
-Yhy…
-Alice, proszę, zajmij się tą bandą.
-Dobra.
-Ja już kończę. Pa.-rozłączyła się.
Ok, to teraz muszę ich powoli budzić i musimy w końcu znaleźć Harrego. Wyszłam z sypialni mulata i Cher. Weszłam do pokoju chłopców. Szturchnęłam Liama. Ten ocknął się i powoli zaczął wstawać. To samo chciałam zrobić z blondynem, ale nie. Każda próba kończyła się porażką. Odkręciłam wodę, którą nosiłam ze sobą. Oblałam nią jego twarz i włosy.
-Dobra, jużż idę.
-Pięć minut i jesteście na dole. JUŻ!- trzasnęłam drzwiami i weszłam do mnie. Tam wszystko tak jak było tak stało. Łóżko nawet nie ruszone.
Zbiegłam na dół domu.
Usiadłam obok bruneta. Szturchnęłam go delikatnie.
-Louis, Looouis. Lou. Skarbie, kochanie wstawaj już.-pocałowałam delikatnie jego wargi.
-Mmmm…
-No. Teraz wstajemy.-pociągnęłam go za rękę do pozycji siedzącej.
-Woody i taaableteeek.- wymamrotał ziewając.
-Chodź, to dostaniesz.
-Zaprowadź mnie, bo oczy mnie bolą.
-Śnisz. Albo sam wstajesz, albo pakuje się i jadę do Londynu.
-Już idę.-wstał i poszedł do kuchni. Szybko znalazł wodę i wziął tabletki.
-Jesteśmy.- Liam i Niall popatrzyli na mnie. Po chwili również Lou zawiesił na mnie wzrok.
-Dlaczego masz na sobie ubrania Harrego?- Payne podszedł do mnie.
-Nie wiem i musimy zrobić burzę mózgów, bo lokowatego nigdzie nie ma, a ja mam jego ubranie i telefon.
-W ogóle, co tutaj się działo?- wyskoczył Niall.
-Nie chcę wiedzieć.- Lou zaśmiał się i usiadł na blacie.
-Powaga chłopaki. Przeszukajcie wszystkie szafy, i inne rzeczy czy gdzieś nie śpi.
-Za piętnaście minut tutaj z powrotem.-Lou zeskoczył z blatu i wskazał blondyna.- Ty góra, ty dół.
-Ok.-potwierdziłam.
-Ja sprawdzę garaż.
-A ja gospodarczy i ogród.- wtrącił Payne.
-Do roboty.- Lou klasnął i każdy pobiegł w swoją stronę.
Wbiegłam do łazienki, sprawdziłam wannę, szafy. W jadalni sprawdziłam po stołem. W salonie pod kanapami i za nimi nikogo. Otworzyłam wielkie drzwi na ogród. W końcu dotrze tu trochę powietrza. Wbiegłam na korytarz, sprawdziłam mała garderobę. Wróciłam do kuchni. W lodówce znalazłam jogurt pitny i wypiłam go.
-Nie ma go w garażu.-wszedł do środka Louis, a za nim blondyn
-Na górze też nie.
-Na dworzu też go nie ma.- Liam wbiegł zdyszany.
-To co robimy?- popatrzyłam na nich.
-Nie wiem.-blondyn wyciągnął wodę i zaczął pić.
Nagle usłyszeliśmy jak ktoś dobija się do drzwi.
-Alice….-cała trójka się na mnie spojrzała.
-Ty idziesz ze mną.-pociągnęłam za sobą Louisa.
Otworzyłam wielkie dębowe drzwi. Nagle zobaczyliśmy Harrego w fatalnym stanie, do tego miał na sobie moją sukienkę, którą przywiozłam tutaj z Londynu.
-Może i myślicie, że jak macie kasę, to wszystko wam ujdzie płazem, ale razem z dziewczyną strasznie się przestraszyliśmy jak on pływał w naszym basenie.
-Strasznie przepraszamy.- wciągnęłam z chłopakiem lokowatego do środka.
-Żartowałem.- chłopak w czapce zaczął się śmiać, ściągnął czapkę i okulary.
-Justin!- Lou podszedł do niego i się przywitał.
-Alice, jak zawsze ślicznie, choć….-zmierzył mnie wzrokiem.- Chyba to nie twoje ciuchy.
-Nie, to jego.
-Ale zostaw mu tą sukienkę. Ma w niej boskie nogi.- Bieber zaśmiał się wskazując na Hazzę.
-Kanadyjczyk tu jest! Liam!- Niall wybiegł i przywitał się z nim. Po chwili doszedł też Payne.
-Odpoczywacie?
-Kiedyś trzeba.- Lou zaśmiał się.
-Wpadnijcie wieczorem do mnie. Robię małe ognisko, tylko małe grono.
-W sumie czemu nie, ale musimy chatę posprzątać.- przypomniałam chłopakom.
-A Zayn i Cher gdzie?
-Wyjechali na wycieczkę. Wrócą jutro.- odpowiedziałam mu.
-Powiedz, że mają ode mnie gratulacje.
-Co?- popatrzyliśmy na niego.
-To wy nie wiecie, że Cher jest w ciąży?
Wszyscy wytrzeszczyliśmy na niego oczy.
-Skąd ty to wiesz?-  zapytał go Niall.
-Ktoś się dowiedział, paparazzi już o tym wszędzie piszą.-popatrzył na nas.- Widzę, że pewnie nikt oprócz was o tym nie wiedział.
-Ja pierdzielę. Paul nas zabije.- Liam przyłożył głowę do ściany domu.
-Ey, Paul właśnie dzwoni do mnie, to znaczy do Harrego.- wskazałam im ekran i’Phona na którym widniał jeden duży napis: Paul.

________________
No, chyba się streszczyłam.
Jak wam się podoba?
Proszę o szczere i wyczerpujące opinie.

Pod poprzednim tekstem, że rozdział 45 jest dedykowany Adzie-mojej wspaniałej czytelniczce.

Podejrzewam, że NN może w poniedziałek. Wszystko zależy od was.;*


Do zo miśki.
Natalie Malik.<3

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Fourty Five

#Perspektywa Cher#-Alice, o czym ty mówisz?
-Cher, moi biologiczni rodzice są też twoimi.
-Nie… Oni nazywali się inaczej.
-Wiem, ale oni chcą cię poznać i powiedzieć tobie osobiście co się stało.
-Alice, proszę nie wspominaj mi o tym. Na razie to…-zacięłam cię. Co ja mam powiedzieć? Skoro to są naprawdę moi rodzice, to, to co ja mam teraz zrobić?!- to dla mnie za wiele, bo jestem w ciąży.-wypuściłam powietrze z płuc. Jak wszystko to wszystko.
-Jasne, ale, co?- popatrzyła na mnie dziwnie.-Jesteś w ciąży?- pokiwałam głową.- Czemu mi o tym nic wcześniej nie mówiłaś?
-Nie wiem, ale chciałam to tobie powiedzieć tutaj. Wiesz, to, to Los Angeles.
-Wiem.-złapałam ją delikatnie za rękę. Jej oczy powędrowały na zachodzące słońce.- Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj z wami wszystkimi.- po jej policzku spłynęła łza.
Przysunęłam się do niej i przytuliłam ją. Położyła głowę na moim ramieniu.
-Cher…
-Tak?
-Obiecaj, że zawsze będziemy razem, nie ważne co się stanie z naszymi rodzicami, czy związkami.
-Obiecuję siostrzyczko.-uśmiechnęłam się sama do siebie.- Teraz już nigdy nie będziemy same.
-Który to miesiąc?
-Już drugi się kończy. Zaraz będzie trzeci.
-Ale jak to się stało?
-Alice nie udawaj, że nie wiesz jak robi się dzieci.
-No, ale chyba zabezpieczaliście się.
-Jasne, ale no wiesz, akurat jestem w tym procencie, którym to nie wyszło.
-Przestań.-zaczęła chichotać, a po chwili dołączyłam do niej.
Siedziałyśmy przytulone oglądając zachód słońca.
-Teraz wszystko się zmieni.
-A co ma się zmienić?
-No bo ty z Zaynem będziesz miała dziecko, mało tego pewnie zamieszkacie razem na stałe.
-I?
-I zostanę sama.
-Ej, słonko. Masz mnie i Louisa oraz resztę przyjaciół. Masz też Taylor,  mamę i rodziców biologicznych. Nigdy nie będziesz sama.
-Dziękuję, że jesteś przy mnie.
-Always & Forever- przyłożyła mi dłoń z małym palcem, nasze malutkie palce złączyły się.
-Always & Forever- powtórzyłam.
-Alice…
-Tak?
-Chciałabyś zostać moją druhną i świadkiem?- pokazałam jej drugą dłoń na której miałam włożony pierścionek zaręczynowy.
-Bierzecie ślub?
-Mhm, ale oczywiście nie teraz.
-Super. W końcu się zeszliście.-pocałowała mnie w policzek i uścisnęła.
-Dzięki. A ty i Lou? Wiesz on za Toba bardzo tęskni. My też.
-Hahhaa…
-Z czego się śmiejesz?
-Nic, nic.
-Jak to nic?
-Powiem ci jak będę mogła.
-No dobra.
Poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go i odebrałam.
-Stoimy już przed naleśnikarnią.
-Ok, zaraz tam będziemy.
-Gdzie?- Alice popatrzyła na mnie, a ja odłożyłam telefon do torebki.
-Na koncert z chłopakami.- wstałam z murka i wytarłam rękoma ubrania.
-Gdzie mamy iść?
-Do naleśnikarni.
-Tam?- blondynka wskazała ręką drogę na lewo.
-Tak.-złapałyśmy się za dłonie jak za dawnych czasów i ruszyłyśmy do naszego zespołu.
Piętnaście minut później już czekałyśmy za nimi, bo oczywiście musieli robić sobie zdjęcia z fanami i rozdawać autografy.
-Już po robocie.- Zayn podszedł do mnie, przytulił i pocałował na powitanie.
-Ok, to może…
-Przepraszam, czy możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie.
-Ze mną?- popatrzyłam na nastolatki, które patrzyły na mnie. Wszystkie pokiwały głowami.
-Jasne, Zayn zrobisz?- popatrzyłam na mulata, który tylko się uśmiechał.
Narzeczony wziął telefon dziewczyny, koleżanki nastolatki objęły mnie. Flesz.
-Dzięki. Kochamy twoje piosenki. Są boskie.-brunetka popatrzyła na mnie.- Skąd bierzesz inspiracje?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Jasne.
-Stąd.- pokazałam palcem miejsce jej serca.- Komponujesz?
-Próbuję.
-To próbuj dalej. Jak czujesz, że chcesz o czymś opowiedzieć, siadasz grasz i piszesz. Wtedy wychodzą najlepsze teksty.- uśmiechnęłam się do niej.
-Dzięki. Czekamy na wasz koncert w weekend.
-My też.- uśmiechnęłam się do nich.- Przepraszam, ale muszę już lecieć. Paa.- pokiwałam im i podeszłam do Zayna. Ten objął mnie w talii i ruszyliśmy zwartą grupą na koncert.
Weszliśmy na małą salę, gdzie The Script dają dodatkowy koncert dla fanów.
Znaleźliśmy sobie kanapę. Wszyscy zajęliśmy miejsca. Zamówiliśmy napoje. To znaczy reszta zamówiła drinki, tylko ja napój. Chłopacy weszli na małą scenę i zaczęli grać. Każdy z nas dokładnie wsłuchiwał się w muzykę i tekst. Pięćdziesiąt minut później zaczęli ostatnią piosenkę ‘Six degrees of separation’. Zayn przytulił mnie.
-Kocham cię nad życie.-pocałował mnie delikatnie w szyję i po moim ciele przeszła armia mrówek.
Delikatnie musnęłam jego wargi. Na moją twarz uśmiech sam wkroczył.
-Uuuuu.-reszta naszej ekipy zaczęła buczeć. Popatrzyłam na nich nie wiedząc o co im chodzi. Po chwili dostrzegłam jak Lou z Alice na parkiecie stoją przytuleni, a brunet całuje ją w szyję. Zaczęłam klaskać.
-Jesteś szczęśliwa?- mulat popatrzył mi w oczy.
-Poczekaj.-odtrąciłam go delikatnie. Chłopak popatrzył na mnie z zaskoczeniem. Chwilę później Alice i Lou wrócili do nas.
-Cisza!- oczy wszystkich zwróciły się na nas.
-Chciałabym powiedzieć trzy rzeczy. Pierwsza, to, to, że cieszę się z waszego szczęścia.-popatrzyłam na siostrzyczkę i bruneta.- Druga, to, to, że jestem szczęśliwa, że mam takich przyjaciół z którymi jestem w Los Angeles. A trzecie, to, to, że jestem w ciąży. –popatrzyłam na nich, a oni na mnie spojrzeli ze zdziwieniem.

_______
Przepraszam, że tak późno, ale mam teraz dużo na głowie.
Postaram się dodawać minimalnie raz w tygodniu.

Czekam na wasze opinie i komentarze oraz mile widziane są pytania.

Natalie Malik.<3