Drugs Change The World.

Dwie najbliższe sobie przyjaciółki wiodą spokojne życie. Alice spokojna, miła, zakochana w swoim chłopaku, który wraz ze swoimi przyjaciółmi podbija listy przebojów na świecie. Cher miła dla ludzi, których zna, harda, pewna siebie, jednak zatracona w samotności. Ma dwie przyjaciółki. Tą dobrą i tą złą. Handluje narkotykami, aż poznaje przyjaciół swojego kuzyna. W jednym z nich się zakochuje... Zaczyna pisać piosenki i wschodzi na wyżyny kariery. Czy skończy z dobrze płatną pracą? Czy odważy się zakochać? Czy miłość Alice przetrwa próbę związku? Jak potoczy się ich życie, które z dnia na dzień zmienia się w pełne fotoreporterów, fanów i telewizji ??

czwartek, 28 lutego 2013

Twenty Three.

*Perspektywa Alice*
-Harry oddaj pilota!
-Dalej, bo zaraz zacznie się wywiad.-pospieszał nas Blondyn. W końcu z pomocą Louisa złapaliśmy lokowatego i odebraliśmy mu pilota. Szybko podałam go blondynowi, a ten włączył radio w telewizji. Każdy usiadł jak dla niego wygodnie i wsłuchiwaliśmy się w wywiad i piosenkę naszej przyjaciółki.

-Jestem z niej dumny.-oznajmił Niall gdy zasiadaliśmy do śniadania po wywiadzie.
-Jak każdy z nas.
-Ale ja najbardziej.-dopowiedział Louisowi Hazza.-Jest moją kuzynką i wiadomo po kim ma geny.
-Taaa.-każdy przekomarzał się z nim.
-Jedzcie bo wystygną tosty.-usiadłam przy stole i od razu nałożyłam sobie na talerz trzy tosty i posmarowałam je keczupem.
-Chyba ich nie zjesz.-powiedział do mnie Nialler kilka minut później. Faktycznie przesadziłam. Kończę drugiego i jestem całkowicie pełna.
-Masz.-włożyłam mu na talerz mój tost.
-Dzięki mała.-wstałz  nim i poszedł do siebie.
-Louis i Harry posprzątajcie ten bajzel a ja jadę na kolokfium.
-Długo to potrwa?
-Nie wiem, ale ze dwie godzinki na pewno.
-A później.-wstał i położył dłonie na moich biodrach. Lekko  wcisnął je pod koszulkę, którą miałam na sobie.
-A później idę do Nando's na obiad z koleżankami i na zakupy z Cher i Zaynem.
-Mogę też?-popatrzył na mnie błagalnie.
-No dobra.-wyjrzałam za plecy bruneta i zauważyłam jak Harry patrzy na nas kątem oka.- A ty wiesz czym masz się zająć?
-Tak, pojadę z Niallem i załatwimy co trzeba.
-Ok. To ja się zbieram.
Poszłam do sypialni, pozbierałam książki z podłogi i wrzuciłam je do torby. Obróciłam się i poprawiłam koszulkę. Na sobie miałam bordo rurki, a w nie włożoną czarno-białą koszulę w kratę.
-Już przestań się tak pindrzyć. Dla mnie zawsze jesteś ładna.
-Fajny tekst. Wziąłeś go z twittera?-zaśmiałam się, a brunet wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Zaraz po tym położył się na mnie i zaczęliśmy się całować.
-Lou... zaraz się... spóźnię się.
-Oj tam...
-Dla mnie ważne jest żeby zakończyć ten rok.
-A później?
-A później ćpanie, chlanie i dawanie dupy.-odpowiedziałam mu całkiem poważnie.
Zepchnęłam go z siebie i wstałam. Rozplątałam włosy i jeszcze raz zrobiłam sobie luźnego koka.
-Podwieziesz mnie?
-Czyli taki jest twój plan nażycie. A ja?
-Debilu, przecież żartowałam.
-No ja myślę. Pamiętaj, że nie zrezygnuję s ciebie tak łatwo.-ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha i pocałował w usta.-Chodźmy.
Wyszliśmy z mieszkania i szybko wsiedliśmy do wozu, który stał na parkingu.
-Nowy zakup?
-Tak jakby...-zaśmiał się.-Chyba, że wolisz jeździć tym spalonym?
-Nie, nie. Ten jest idealny.
-No ja myślę.-ruszył z parkingu. Niecałe piętnaście minut później stanęliśmy na światłach.
-A tak właściwie, to wiadomo już coś w sprawie tego ataku i podpalenia?
-Paul ma dzisiaj do nasz wieczorem przyjść z jakimś śledczym.
-Ale Liama nie ma.
-Wiemy, ale on i tak teraz lepiej niech odpoczywa. Za dwa tygodnie trasa.
-Biedny...-zielone. Jechaliśmy przez ulice Londynu zastanawiając się naszych głowach kto mógłby być tak okrutny?
-Czyli przyjedziesz do centrum z Zaynem i Cher?
-Postaram się.
-DO zobaczenia.-pocałowałam go delikatnie, a on przyciągnął mnie do siebie trzy razy mocniej.
-Leć, bo się spóźnisz.
Szybko pobiegłam do środka, choć i tak lekko zmokłam. Niby czerwiec, ale pogoda masakra po prostu. Na zajęciach oddawano wyniki z testów całorocznych i zdobyłam aż dziewięćdziesiąt dwa procenty i byłam trzecia najlepsza w naszym roczniku. Cały czas przygotowywaliśmy się do zakończenia rocznika. Gdy wyszliśmy zauważyłam, że dzwonią do mnie rodzice.
-Hey mamo.
-Witaj córciu.
-Jak Nowy York?
-Właśnie jestem na lotnisku w Heathrow.
-Serio?
-Tak. Odebrałabyś mnie?
-Wiesz teraz skończyłam zajęcia i idę z koleżankami do centrum,a le powiem Cher, to cię odbierze. Dobrze?
-Jasne słońce. Niech do mnie zadzwoni.
-Ok.-rozłączyłam się i zadzwoniłam do przyjaciółki. Ta z wielką chęcią powiedziała, że podjedzie po nich i spotkamy się w Nando's.
-Idziesz?-spytała mnie jedna z koleżanek z zajęć.
-Nie mogę, rodzice przyjechali i pewnie chcą się ze mną zobaczyć. Innym razem.
-Ok, to do zobaczenia i jeszcze raz gratulacje.
-Dzięki.
Wyciągnęłam moje mp3 i włożyłam słuchawki do uszu. DO centrum miałam około kilometr drogi, ale postanowiłam się przejść, gdyż w końcu po deszczu wyszło słońce. Zatracona w muzyce szłam przez Londyn. Kilka fanek chłopaków poprosiło mnie o zdjęcia, więc się zgadzałam. To zadziwiające, że z tytułu zwykłej nastolatki stałam się kimś. Z resztą i tak ze względu na rodziców byłam rozpoznawalna, ale teraz jeszcze bardziej. Gdy zaszłam do naszego lokalu zajęłam największy stolik jaki był. Zamówiłam sobie colę i postanowiłam poczekać na resztę. Długo nie trwało jak się zjawili.
-Cześć mamo.-podeszłam do rodzicielki.
-Alice...-ten jej matczyny ton. W kącikach moich oczu zebrały się łzy.
Cher, Zayn i Lou usiedli. Przyjaciółka miała na sobie czarne rurki, białą koszulkę, na to skórzaną czarną kurtkę i beżowy kapelusz na głowie. Rękawy okrycia miała podciągnięte, dzięki czemu było widać wszystkie jej tatuaże. No nie powiem, ale ma ich dużo. Tak jak mi mówiła zaczęło się od małych w wieku siedemnastu lat a potem stopniowo coraz większe.
-Gdzie tata?-spojrzałam na nią.
-Musiał zostać, a ja postanowiłam cię odwiedzić i nie przegapić zakończenia roku.
-W zasadzie to zakończenia szkoły.
-Ale jak to?
-Po prostu kończę ten rok i koniec.
-A studia? Zawsze marzyłaś o tym.
-Tak, ale teraz mam wszystko co chcę. Jak będę potrzebowała pracy to po prostu ją znajdę.
-Jak chcesz, ale pamiętaj, że zawsze ci pomogę.
-Dzięki. Głodna?
-Jasne. Stęskniłam się za tutejszym jedzeniem.
-Poznałaś już moich przyjaciół?-wskazałam na grupkę.
-Cher i tego przystojniaka to znam z gazet i internetu, a tego też kojarzę.
-To Louis, mój chłopak.-powiedziałam lekko podnosząc kąciki ust.
-Ah to ty... Zupełnie cię nie poznałam. W internecie wyglądacie inaczej niż na żywo.
-Magia photo shopa.-zaśmiał się Zayn.
-Właśnie.
Usiedliśmy i w miłej atmosferze zjedliśmy obiad. Mimo to, że moja mama zachowywała się normalnie to i tak wiedziałam, że coś jest nie tak. Jej mina zmieniła się, gdy zapytałam o tatę.
Porozmawiam z nią jak będziemy miały trochę czasu.
-Gdzie się zatrzymasz?-Cher zwróciła się do mojej rodzicielki. Zawsze rozmawiała z nią jak z własną matką, a moja się nie sprzeciwiała, a wręcz lubiła to.
-Nie wiem słońce, ale chyba w jakimś hotelu.
-U nas jest dużo pokoi. Jeżeli nie przeszkadza pani bałagan to zapraszamy.
-Lepiej nie, bo straci o was dobrą opinię.-zaśmiała się Cher.
-Nie dziękuję. Jesteście młodzi, macie prawo się wyszaleć.
-Mamo...
-Na prawdę. Dobra, to ja idę zapłacić.-wstała od stołu i poszła do kelnerki uregulować rachunek. Po chwili wróciła.
-No to zbieramy się.-powiedział Lou.
-Podwieziecie mnie do Blakemore Hyde Park?
-Nie ma sprawy.
-Dzięki.-zebraliśmy się i poszliśmy do samochodu. Strasznie fajnie, że moja mama polubiła Louisa. Jest dla mnie ważny. I to bardzo. Ja chyba dla niego też. Stanęliśmy pod hotelem.
-Zapraszamy jutro na kolację.-powiedział Zayn.
-Chętnie. Zdzwonimy się kochanie?-popatrzyła na mnie.
-Jasne. Do jutra.-pokiwałam jej i zamknęłam drzwi auta.
-Na zakupy?
-Tak, muszę kupić sobie kilka ciuchów.
-Znowu?
-Tak.
-Masz ich tyle.
-Mam zrobić strajk i chodzić po ulicy na golasa?-Cher popatrzyła na swojego chłopaka, a ten zrezygnował z kłótni  z brunetką.
-No dobrze.
-No. -odwróciła się do mnie i Louisa do tyłu.- Jak podobała się teściowa?
-Cher jesteś głupia i odwróć się.-popchnęłam ją w ramie.
-Dobra dobra... Tylko nie bij.-zaśmiała się.
W centrum rozdzieliliśmy się. Ja i Cher oraz Lou z Zaynem. Oni postanowili iść do sklepu płytowego i innych takich. My od razu weszłyśmy do sklepów z ubraniami. Szybko wybrałyśmy po kilka koszulek i trzy pary spodni. Ja wybrałam dwie torby i kilka dodatków. W sumie można powiedzieć, że normalne miesięczne zakupy. Cher zadzwoniła do Zayna, a ten powiedział, że są w salonie tatuażu na przeciwko centrum. Od razu tam pobiegłyśmy. Przed salonem stało kilka fanek, ale mulat bez problemu wpuścił nas do środka. Najpierw miałam jeden wielki dezorient, bo myślałam, że to on robi sobie kolejny tatuaż, a na fotelu siedział Louis.
-Co ty wyprawiasz?
-Tatuaż sobie zrobiłem.
-Że co?
-Twoje imię kotek.
-Louis...
-Zdecydowałem i już za późno.
-Gdzie?
-Na lewej piersi.
-Pokaż.-odsłonił kawałek piersi, tak żebym mogła zobaczyć tatuaż. Delikatnym i pochylonym pisemem miał wytatuowane 'Alice.xo'.
-Ja też chcę.
-Cher załatw mi...-popatrzyłam na nią.
-Na pewno? Wiesz, to już na całe życie.
-No i życie.
-Ok.-poszła do faceta i chwilę z nim pogadała, aż potem podeszli do mnie oboje.
-Alice, tak?-popatrzył na mnie.
-Mhm.
-Co chce i gdzie?
-Tak od dłoni do nadgrastka takie ptaki małe a pod dłonią, na nadgarstku napis Louis.
-Oo.. Widzę, że zakochana para.
-I to bardzo.-wtrącił się Lou.
Pięćdziesiąt minut bólu. Dokładnie tyle trwało całe tatuowanie. Ale wynik strasznie mi się spodobał. Tatuażysta nakleił mi opatrunek, po czym zapłaciłam za 'dziarę'.
Wpakowaliśmy się do auta. Ja usiadłam z tyłu na środku, a Lou za fotelem kierowcy. Wtuliłam się w niego,a  głowę położyłam na jego piersi. Oboje patrzyliśmy an otaczające i oświetlone budynki Londynu. Niesamowite miasto. To na prawdę nieprawdopodobne, że Cher jest kuzynką tego Harrego i dziewczyną tego Zayna, a ja tego Louisa. Może to prawda, że sława nie przeszkadza w miłości i można ją pogodzić. Może mimo popularności można pozostać normalnym człowiekiem i radzić sobie z tym wszystkim? Nie wiem, być może. Ale ja wiem jedno.
-Kocham cię Louis.-szepnęłam do niego. On tylko pochylił się i mnie pocałował.
-Nie umiałbym żyć bez ciebie.-popatrzyłam w jego oczy. Wyrażały tyle emocji. Tyle smutku, ale zarazem miłości. Do mnie. Przymknął oczy, a potem je otworzył a by wypłynęła z nich łza.

_______

Nie wiem, czy podobają się wam moje rozdziały.
Ostatnio byłam strasznie i maksymalnie miło zaskoczona,
gdy pod rozdziałem znalazło się 7 komentarzy, potem 4.
Może czas podnieść poprzeczkę?
Chyba sobie poradzicie...

No więc zmieniam zasady.
5 komentarzy= NN szybciej.

+Mam pytania:
1.Nie nudzi was ten spokój u Louisa i Alice?
2.Cher powinna być z Zaynem na zawsze?
3. Czy Zayn powinien zrezygnować z kariery dla Cher?
Jakie są wasze opinie na ten temat?

Natalie Malik.<3

środa, 27 lutego 2013

Twenty Two.

*Perspektywa Cher*
-Już... Liam, zobaczysz wszystko jakoś się ułoży...-przytułam go , on lekko położył głowę na moim ramieniu jakby bał się, że może mnie zranić.-Jesteśmy przy tobie. Ja jestem.

-Dzwonił do mnie Paul. Na razie załatwił nam jakieś wielkie mieszkanie w kamienicy ale pracuje nad mieszkaniami w jakimś apartamentowcu.
-Fajnie.-dopowiedział Harold. Ja i Alice już wcześniej uzgodniłyśmy, że wrócimy do naszego mieszkania. Oni wyjeżdżają w trasę, a my? Nie zamierzam siedzieć całe dnie sama w czterech kątach. Liam wstał i poszedł do rodziny Dan która właśnie przyjechała.
-Mamy jechać do naszego spalonego domu po rzeczy, które ocalały.-powiedział blondyn, który przed chwilą poinformował nas wszystkich o nowym lokum chłopaków.
-To jedziemy po rzeczy i do nowego domu.-Zayn objął mnie i pocałował w polik.-Prawda skarbie?
-Yyyy.. Właśnie nie za bardzo.-cztery pary oczu spojrzały na mnie miną 'Że co?'.
-Co ty gadasz?-Harold popatrzył na mnie.
-Mówię prawdę. Wy niedługo wyjeżdżacie w trasę, ja muszę znaleźć pracę i zacząć jakoś żyć. Mam mieszkanie, ale nie może cały czas stać puste.
-Nie chcesz z nami mieszkać?
-Nie Niall, ja po prostu... Chcę zamieszkać sama, bo muszę sobie jakoś ułożyć życie bez was. Zaraz jedziecie w jedną trasę, potem w drugą.
-Nie wygramy?-mulat popatrzył w moje oczy.
-Nie. Już postanowiłam. Jesteśmy młodzi. Nie chcę od razu wspólnego mieszkania, potem małżeństwa i dziecka. Żyjmy tak jak nasi rówieśnicy.-pociągnęłam go za koszulkę i przyssałam się do jego ust. Jak zwykle nie obyło się bez cichego "uuuu".
-Ale wakacje aktualne?-popatrzył na mnie, odpowiedziałam tylko kiwnięciem głowy.
-Co powiedzie na wynajęcie domków na naszej plaży?-Lou popatrzył na każdego z zespołu.
Każdy z nich pokiwał głową.
-To ustalone. Wyjeżdżamy po jutrze.
-Ok.-rozeszliśmy się do taksówek, co było jak mission impossible, bo przed szpitalem stało już pełno fanek.
-Liam jedzie do domu i wróci jak się ogarnie.-powiedziałam do Zayna w drodze, gdy odczytałam sms od Liama.
"Hey, nie chcę na razie z nikim rozmawiać ani przebywać. Mogę zatrzymać się u ciebie w mieszkaniu? Liam."
Szybko odpisałam:"Ok. Klucz zapasowy jest pod wycieraczką. Powiedziałam reszcie, że jedziesz do mamy."
Długo nie musiałam czekać aż odpowie.
"Dzięki, jesteś kochana.xoxoxo"

-Louis oddaj to!-głos Al a a zaraz po tym Lou wbiega do salonu, a przyjaciółka biegnie za nim.
Mieszkanie chłopaków, gdzie postanowiłyśmy przenocować do wyjazdu jest ogromne. Wchodzi się przez wielkie drzwi następnie jest duży salon z czterema kanapami, wielką plazmą, konsolą PS Movie oraz pięć drzwi do sypialni. Zaraz obok korytarza jest kuchnia z jadalnią. Duża wysepka, meble w kolorze jasnego beżu, wielki drewniany stół na dziesięć osób.
-Nie żartuję. Oddaj bo inaczej z nami koniec i możesz sobie jechać na wakacje sam.-Niall i Styles z ciekawością oglądali scenę pomiędzy naszymi gołąbeczkami.
-No dobrze.
-Wydoroślej.-Alice zabrała biustonosz i poszła do pokoju się pakować.
-Już to zrobiłem.-Lou wziął ją na ręce i pobiegli do pokoju.
-A wy sami zamierzacie jechać?-popatrzyłam na nich wychodząc z kuchni z kakaem.
-Tak. Od dzisiaj jesteśmy parą.-Horan się zaśmiał.
-Jesteś obrzydliwy.-Hazza przesiadł się na fotel, a Niall położył się na kanapie. Usiadłam Haroldowi na kolanach i wzięłam łyka czekoladowego napoju.
-Zmieniło się dużo od naszych imprez sylwestrowych?

-Niewiele. Okolica w zasadzie cały czas spokojna.
-Jak nas tam nie ma.-przybiliśmy piąteczkę.
-Czy ja jeszcze czegoś o was nie wiem?
-Tak, byliśmy grzecznym kuzynostwem.
-Bardzooo.-przyznał mi rację Harry.
-Nie mogę już z wami. Idę do siebie.-blondyn wstał i wyszedł z pokoju.
Położyłam się na kanapę, a Harry skakał po kanałach.
-To ty.-pokazał palcem na ekran telewizora, gdzie w wiadomościach było moje zdjęcie.
-Podgłoś.-krzyknęłam i szybko usiadłam.
-"Cher Lloyd rozbiła związek Perrie Edwards i Zayna Malika z One Direction. Ale czy wiedzą oni wszystko o swojej przyjaciółce? Nasze źródła podają, że Cher była uzależniona od narkotyków, handlowała nimi. Czy One Direction może brać narkotyki? A może zmusiła ich do tego Cher? O dalszym ciągu sprawy powiemy wam jak zawsze najwcześniej."
Nie, nie wytrzymam tego.! Wstałam i szybko odwróciłam się chcąc iść do sypialni, wypłakać się w poduszkę i ułożyć jakiś plan.
-Skarbie...-Zayn szybko mnie objął, a ja nie zważając na to czy reszta jest w pokoju zaczęłam płakać i tulić się w niego.
-Ja.. ja już... już nie wytrzymam.
-Będzie dobrze, zobaczysz.
-Nie, nie będzie. Nie chcę ci tego robić, ale....
-Ułoży się.-odepchnęłam go od siebie.
-Nie. Nie mów tak, bo... bo nie będzie dobrze. Ja muszę was zostawić... Nie umiem tak żyć. To mnie boli.-przecisnęłam się przez przyjaciół i zamknęłam się w pokoju blondyna, gdyż do niego miałam najbliżej.
Rozłożona walizka leżała na łóżku. Wzięłam gitarę, która stała przy komodzie. Usiadłam w kącie i gdy moje emocje opadły zaczęłam sobie brzdąkać jakąś melodię. Po chwili z łazienki w pokoju wyszedł Horan.
-Co jest mała?-podszedł do mnie i wytarł policzki od łez. Na twarzy poczułam dotyk jego ręki i przeszedł mnie dreszcz.
-Nic, mogę tutaj posiedzieć?
-Jasne. Co grasz?
-Nie wiem, ale chyba ułożyłam jakąś melodię.
-Zagraj.-założył koszulkę i usiadł obok mnie. Po chwili wziął drugą gitarę i zaczął mi pomagać.
-Zagraj mi coś.-popatrzył na mnie, a ja lekko pokiwałam głową.
-Ale to nie jest jeszcze dokończone..-powiedziałam .
-Graj.- aczęłam grać piosenkę, która ułożyłam jakiś czas temu.
'Phone rings / Telefon dzwoni
Don't wanna pick it up / Nie chcę go odebrać
I'm so scared / Jestem przerażona
I'm gonna say too much / Zamierzam powiedzieć za dużo
I tip toe around your questions / Chodzę na paluszkach wokół twoich pytań
Why you gotta dig so deep? / Czemu musiałeś kopać tak głęboko?

Tears fall / Łzy płyną
And the glasses break / A szklanki się tłuką
Inside these walls / Pośród tych ścian
The floor boards shake / Deski podłogowe się trzęsą
From outside / Z zewnątrz
It's alright / Jest wporządku
Long as you looking from fifty feet / Tak długo jak patrzysz z odległości pięćdziesięciu stóp '
-Powinnaś ją dokończyć i zaśpiewać... Gadałaś z Simonem?
-Nie, odkąd wyjechałam.
-Mówił, że chciałby z tobą pracować.
-Pojedziesz tam ze mną?
-Kiedy?
-Teraz.
-Dobrze. Idź się ubierz.-wskazał głową drzwi aja powoli wstałam i poszłam się ubrać.

*Perspektywa Zayna*
-Naszymi dzisiejszymi gwiazdami w radio jest Simon Cowell i młoda piosenkarka Cher LLoyd. Witajcie.
-Hej.-odpowiedzieli równo.
W mieszkaniu jak makiem zasiał. Wyjazd na wakacje odwołaliśmy. Cher siedziała w studiu trzy dni aż w końcu skończyła nagrywać swoją pierwszą piosenkę. Podpisała kontrakt i jedzie w trasę po Wielkiej Brytani.
Popatrzyłem na nią przed mikrofonem obok Simona. Nie wiem jak mógłbym ją teraz stracić...
-Pierwsze pytanie jest proste. Jesteś przyjaciółką chłopaków z One Direction. Nauczyłaś się żyć z tą całą sławą?
-Bylo trudno, ale gdy jest na prawdę źle zawsze śpiewam sobie piosenkę, lub ją układam, no i mam szczęście że mam niesamowitych przyjaciół.
-I chłopaka.
-Jego mam na pierwszym miejscu.
-Kiedy zaczęliście współpracować Simon?
-Jakieś siedem miesięcy temu na jednej z imprez chłopaków Cher zaśpiewała kilka piosenek. Nie było mnie tam, ale mój współpracownik był i ją nagrał. Mnie po protu zatkało, gdy słuchałem jej głosu. Czekałem cały czas, ale dopiero w zeszłym tygodniu podpisaliśmy kontrakt i nagraliśmy pierwszą piosenkę.
-Ciężko było?
-Bardzo.
-Jaki ma ona tytuł?
-'Love Me For Me'
-I dzisiaj weszła do sprzedaży na iTunes?
-Tak.
-Jeszcze jedno pytanie przed twoim występem.
-Hmm..
-Ten tekst jest bardzo... dołujący? smutny? melancholijny? Czemu? Masz przyjaciół, chłopaka i jesteś szczęśliwa, więc skąd się wziął taki tekst?
-Widzisz, kiedy po prostu byłam zwykłą nastolatką, ciężko było się dostosować. Marzyłam, żeby być sławną. Ale gdy zauważyłam całą tą nienawiść na twitterze i w telewizji, w gazetach czy radiu zapragnęłam starego życia.
-Więc czemu nie wróciłaś do niego?
-Bo kiedy kogoś się kocha nie chce się go zostawić nawet za największy skarb. A u mnie tym skarbem jest normalność.
-Dobrze, dzięki wam za tą krótką rozmowę, a teraz zapraszam do posłuchania nowego hitu ze studia Simona. Przed państwem Cher Lloyd i "Love Me For Me".



___________________

Nie wiem dokładnie jak napisać ten rozdział, ale wyszedł tak bardzooo...
uczuciowy?
Jeżeli się nie połapaliście to chodziło mi o to,
że Cher marzy aby znów być normalną dziewczyną,
ale nie chce rezygnować z miłości, dlatego godzi się na hejty, itp.

Podoba się?
Szczere opinie proszę.

3 komentarze = NN już niedługo.

+ wiem, że szybko, ale chyba muszę zakończyć tą historię.

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 25 lutego 2013

Twenty One.

*Perspektywa Cher*
-Jak się czują?-oboje wpadliśmy pędem na korytarz ostrego dyżuru. Zauważyliśmy, że Liam siedzi na szpitalnym łóżku, a młody lekarz opatruje jego ramie.
-Liam.!-natychmiast podbiegłam do niego i przytuliłam, mulat zrobił to samo. Widziałam te łzy w oczach bruneta.
-Gdzie Dan?
-Wy jesteście z rodziny?
-To są moi przyjaciele.-wtrącił Payne.- Ona...-spuścił głowę na dół.
-Panna Danielle jest teraz operowana.
-Długo to potrwa?
-Raczej tak, z tego co widziałem stracił bardzo dużo krwi oraz lekarze muszą sprawdzić, czy żadne z narządów nie było uszkodzone.
-Wszystko będzie dobrze.-Zayn położył dłoń na jego plecach.
-Nie będzie.
-Dorwiemy tego kto to zrobił.
-A dom?-Liam spojrzał na mnie.
-Spalony.-odpowiedziałam cicho.
-To tyle. Nic więcej nie zrobię. Kula jest wyciągnięta. Zmieniaj opatrunek kilka razy dziennie, bierz leki przeciwbólowe. Masz wielkie szczęście, że możesz ruchać ręką.
-Dzięki.
-Tam niedaleko jest poczekalnia, możecie iść. Piętro wyżej jest kafeteria dla rodzin i chorych. Prawdopodobnie zaraz przyjedzie policja po zeznania.
-Ok, dziękujemy.
-Chodź Li.

*Perspektywa Alice*
-To... może zagramy w Twister...-ciągnął Nialler, gdy wlekliśmy się do domu. Wkroczyliśmy na naszą ulicę, a tam totalny chaos. Pełno fanek chłopaków, sąsiadów. Po chwili dopchaliśmy się do wozów strażackich i policyjnych.
-Nie możecie wejść.-stanął przed nami wysoki strażak i zasłonił ręką dostęp na podjazd domu.-Wejdźcie za taśmę.
-Ale...
-Za taśmę.-krzyknął przerywając mi.
-Może grzeczniej.-Lou stanął przed nim, a tłum fanek i ludzi z okolicy wpatrywał się w  nas.-My tu mieszkamy i proszę nas przepuścić.-Lou wziął jego rękę i odepchnął przepuszczając naszą grupkę.
-Louis.-Paul podbiegł do nas ubrany w siwy dres.
-Paul, co to za kurwa cyrk?
-Wyjrzyjcie lepiej za samochody.
Złapałam Louisa za rękę, Harry z Niallem podeszli za nami. Wyszliśmy pomiędzy auta, a przed nami zauważyliśmy nasz dom, który w większości był już spalony, a strażacy gasili ostatnie płomienie.
-Coo...
-Kto to zrobił?-przerwał lokowatemu Niall.
-Ktoś po prostu chciał się na was zemścić. W domu znaleziono ślady podpalenia.
-Liam i Dan byli w domu.
-Tak, są w szpitalu.
-Co im?-dołączyłam się do nich.
-Liam dostał kulkę w ramie, a Danielle dźgnięto nożem.
-Alle kto to ...
-Jeszcze nie wiedzą, ale na pewno było to celowe. Gdyby nie to, że Liam wstał i zadzwonił na policję może spłonęliby w środku.
-Gdzie dokładnie są?
-W szpitalu st. George. Zawiozę was.
-Wsiadamy.-zarządził Lou i wszyscy poszliśmy w stronę wozu. Na szczęście Paul ma duże auto siedmioosobowe, więc bez trudu się zmieściliśmy.
-A Zayn i Cher?
-W dyskotece wyszli wcześniej i mówili, że idą do domu.
-Wzięli samochód, który wyprowadzili strażacy z podjazdu i pojechali do szpitala.
-Kiedy?
-Jakąś godzinę temu. Ja niedawno co zdążyłem przyjechać. Policja zawiadomiła mnie jako osobę wynajmującą dom.
-Jedź.-Niall z Harrym krzyknęli na menagera, a ten przydusił pedał gazu.

-Gdzie leży Danielle Peazer i Liam Payne.
-Kolejne fanki... Ochronaa!-krzyknęła starsza brunetka do ochroniarzy szpitala.
-To nasi przyjaciele, gdzie oni są?
-Jestem menagerem zespołu, gdzie leżą?
-Panna Danielle jest operowana, a pan Liam siedział na poczekalni.
-Dziękujemy.-powiedział Paul.
-Tak trudno?-spojrzałam na kobietę, a ta tylko wykrzywiła brwi ze zdziwienia. Lou wziął mnie pod ramię i szybko poszliśmy za Paulem.
-Liam, jak dobrze cię widzieć całego..-wtuliłam się momentalnie w bruneta.
-Ciebie też.
-Jak tam mięśniaku?-blondyn podszedł do niego i przywitał się z daddym a za nim zrobiła to reszta.
-Rozmawiałeś już z policją?-zapytał się go Paul.
-Tak, byli tutaj i złożyłem już zeznania.
-Mówili coś?
-Nie...
-Paul możesz skontaktować się z agentką Dan. Musi wypełnić formularze.
-Jasne, coś jeszcze?
-Nie.-zakończyła Cher dziękując jemu uśmiechem.
-Chociaż, wiesz co zajmij się domem i jakimś lokum.
-Dobra, znajdę wam coś.
-A nie lepiej gdybyśmy w końcu kupili sobie jakieś mieszkania?-zapytał Liam.-Nie chodzi o to, że nie lubię z wami mieszkać, ale chciałbym zamieszkać z Danielle jak z tego wyjdzie.
-Chyba najwyższy czas zamieszkać samemu.-dodał mulat.
-Ok, popytam i zobaczę co da się zrobić.
-Dzięki.-Zayn pożegnał się z nim i wrócił na fotel, a Cher usiadła mu na kolanach.
Siedzieliśmy w ciszy co chwile sprawdzając na zegarku ile czasu minęło.
-Pan Payne?-lekarz ukazał się zza drzwi bloku operacyjnego.
-To ja.-Liam wstał, a reszta ustawiła się za nim. Lekarz popartrzył na nas.-To nasi przyjaciele.
-Panna Danielle...-nabrał powietrza.- Trudno jest nam to przekazywać, ale niestety obrażenia były zbyt rozległe. Straciła za dużo krwi i nie dało się jej odratować.
Liam z każdymi jego słowami zaczynał płakać. W końcu 'olał' lekarza, ominął nas wszystkich, podszedł do Cher i przytulił się po czym zaczął płakać.


__________________
Taki...
smutny ten rozdział.

Nie mam jakoś ochoty na radosne rozdziały.
Może przez to co wyczynia się w mojej klasie.
Doszłam do jednego wielkiego wniosku:
"Nawet bliscy mogą cię wydać".

3 komentarze= NN w szybkim czasie

+jeżeli macie twittery zostawcie mi nazwy to będę informować o rozdziałach.
mój tt: @NatalieMalik_Pl

Natalie Malik.<3

czwartek, 21 lutego 2013

Twenty.

*Perspektywa Cher*
Mimo, że wszyscy odetchnęli z ulgą ja nadal czułam się źle, że przez mnie zespół stracił fanów. Usiadłam na łóżku i patrzyłam się w moje odbicie w lustrze.
-Skarbie, przestań już o tym myśleć. I tak miało się skończyć to udawanie. Dla mnie i reszty jest ważne szczęście każdego członka zespołu, a to właśnie z tobą tak się czuję...-zamilkł na chwilę, złapał oddech. Jego barki podniosły się, aby powrócić na wcześniejsze miejsce.- Dlatego wyjeżdżamy na wspólny i tylko nasz tydzień. Nasza dwójka, bez telefonów, paparazzi i reszty świata. Co ty na to?
-Na prawdę?
-Tak, w końcu musimy jakoś żyć normalnie. Dlatego jutro sprawdzimy domki w Newcastle.
-Kocham cię najbardziej na świecie.-pogładziłam jego twarz z lekkim zarostem. Nachyliłam się nad jego uchem.-Idź na dół, muszę się przyszykować do klubu.-posłałam mu uśmiech a on tylko pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Momentalnie znalazłam się przy garderobie. Po kilkudziestu minutach poszukiwań znalazłam idealny zestaw. Poszłam szybko do toalety, wzięłam prysznic. Mokre włosy związałam w turban i zajęłam się makijażem. Najpierw podkład, potem puder, wszystko delikatnie rozmazała, aby wyglądało naturalnie. Na powiekach zrobiłam długie kreski. Usta potraktowałam delikatną różowo-fioletową szminką. Spojrzałam na mnie w lustrze. Już nie wyglądałam tak samo jak dzisiaj rano. Teraz jestem szczęśliwa jak nigdy wcześniej, bo wiem, że na prawdę chcę z nim spędzić przyszłość. W końcu założyłam wybrany strój. Kilka razy obróciłam się  i patrzyłam jak wyglądam.  "Ok." stwierdziłam, więc wyszłam z łazienki. W pokoju nadal nie było bruneta. Do torebki wrzuciłam telefon, chusteczki, portfel i szminkę.
W zasadzie to muszę powiedzieć Zaynowi, że wyrzucili mnie ze studia tańca i muszę szukać pracy, ale tym nie będę się teraz przejmować. Znam siostrę Alice i może ona jakoś mi pomoże.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. W kuchni usłyszałam głosy chłopaków, pewnie już zaczęli pić. Kopertówkę zostawiłam na komodzie w przedpokoju i weszłam do pomieszczenia. Nie myliłam się. Harold, Nialler, Louis i Zayn stali przy wysepce i popijali shoty. Hazza miał na sobie czarne rurki, granatową bluzkę i czapę.
-Ooo.-jak tylko blondyn mnie zauważył, to cała czwórka spojrzała na mnie i powiedziała to samo co on.
-Dzięki.-lekko się pokłoniłam i podeszłam do żarłoka.
-Chcesz?
-Dajesz. Ile już wypiliście?-spojrzałam na ich uradowane mordki.
Razem z Niallerem wypiłam około piętnastu shotów, aż w końcu na dół zeszła Alice. Na sobie miała ten zestaw.
-Ładnie.
-I to bardzooo...-Lou od razu się do niej przyssał.
Dopiero teraz zobaczyłam jak się ubrał. Założył granatowe rurki, do tego ciemny T-shirt i szarą czapkę. Alice tylko się zarumieniła i nic nie powiedziała. Ja za to podeszłam do żarłoka i oboje zaczęliśmy szukać czegoś do jedzenia. Po dłuższym namyśle wyjęłam z lodówki nutellę i zaczęłam ją jeść łyżeczką.
Niall podszedł i dołączył się do mnie.
-Moglibyście jeść coś normalnego.-do kuchni wszedł Liam w dresach.
-A ty nie idziesz?-spojrzałam na niego.
-Nie, zostanę w domu.
-Danielle go odwiedza.-Lou poruszył zabawnie brwiami a reszta wybuchła nieopanowanym śmiechem.
-Jesteś głupi Lou i ty też żarłoku.-szturchnęłam Nialla, a ten zbył to ocierając oczy od łez śmiechu.
Nialler za to wybrał białą koszulkę, szary sweter, zwykłe jeansy i czarne pilotki. Nie powiem, bo jak zawsze był strasznie przystojny. Kiedyś myślałam, że gdyby Zayna nie było w zespole to może bym była właśnie z nim.. Nie będę gdybać , bo mam jego. I tylko on się liczy. Stał teraz oparty o blat. Założył białą koszulkę z napisem 'Cool kids don't dance' i czarne rurki. Zawsze ubierał się skromnie, ale wyglądał sexy. Jak dla mnie.
Po skończonym posiłku usiadłam na blacie kuchennym. Blondyn jeszcze szykował sobie kanapkę, a ja już miałam dosyć po tej czekoladzie.
Cała nasza ekipa zebrała się do taksówki. Niecałe dwadzieścia minut później wysiedliśmy pod klubem.
Party Hard, czyli nasze stałe miejsce jeżeli chodzi o kluby. Dobra muzyka, fajny wystrój klubu, zajebiści ludzie a przede wszystkim alkochol.
Ledwo wpadliśmy do środka wylądowaliśmy przed barem. Każdy zamówił trunek dla siebie. Ja i Zayn siedzieliśmy na kanapach dla vipów, popijaliśmy drinki i śmialiśmy się z naszych przyjaciół, którzy cały czas się wygłupiali.
-Idziemy stąd?-spojrzał na mnie.
-Mhm...-potwierdziłam i wstaliśmy.-Idziemy już do domu. Wracamy na pieszo. Powiedz reszcie.-zaczepiłam Nialla, który wyrywał jakąś laskę.
Jakieś piętnaście minut później wyszliśmy z klubu i szliśmy ulicą przystosowując nasze uszy do tejże ciszy. Objęłam jego ramie. Widziałam jak  odpala papierosa.
-Chodź nad rzekę...-poprosiłam, a on się zgodził. Gdy tak szliśmy spojrzałam w niebo. Nic, aż nagle...
-Spadająca gwiazda...-pokazałam palcem w górę, a brunet podniósł głowę. Stanęliśmy przed sobą.-Pomyśl życzenie.-popatrzyłam w jego oczy, a on w moje.
'Chcę być z nim już na zawsze.'-pomyślałam.
-Powiesz mi co zażyczyłaś?
-Nie, bo inaczej się nie spełni.
-Mhm....-pokiwał zabawnie głową. Pochylił się i mnie pocałował. Podniósł mnie, nogi oplotły jego biodra. Posadził mnie na murku przy rzece. Cały czas obdarowując pocałunkami. Nie pozostawałam niewdzięczna i każdy pocałunek odwzajemniałam. Gdy musieliśmy zaczerpnąć powietrze oprał swoje czoło o moje. Popatrzył w moje oczy. W jego paczadłach widziałam to samo co pół roku temu. Miłość. Bezpieczeństwo. Nie wiem ile tak staliśmy, jak długo byłam zahipnotyzowana jego wzrokiem. W końcu ściągnął mnie z murka.
-Chodź.-pociągnął mnie za rękę ciągnąć ulicą. Kilka minut później byliśmy w jakiejś knajpce całodobowej. W środku usiedliśmy przy stoliku. Przysunął się do mnie krzesłem i objął. Cały czas moją szyję obdarowywał pocałunkami a wszystkie włoski na skórze stanęły.
-Głodna?-popatrzył na mnie tym swoim uwodzicielskim wzrokiem.
-Co proponujesz?-lekko przygryzłam dolną wargę.
-Może zapiekanka?-popatrzył na menu.
-Mogę przyjąć zamówienie?
-No więc poprosimy jedną najdłuższą zapiekankę jaką macie i dwie cole.-mulat wyciągnął pieniądze i podał niskiej kelnerce.-Proszę i reszta dla ciebie.
-Dzięki, zamówienie będzie za chwilę.-odeszła a ja spojrzałam na niego.
-A ty o tej godzinie będziesz jadł?
-A nie mogę?-oparł łokcie o blat stolika.
-Możesz, ja nic ci nie mogę zakazać.
-Cher... ja na prawdę nie myślałem o tobie tak jak myślisz, że było. Ja z nią pisałem, ale po prostu się zagubiłem. Poznałem ciebie i... i się zakochałem.-posłał mi uśmiech.
-Wiem. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo byłam głupia i wściekła na wszystkich zanim ciebie poznałam. Cały czas imprezowałam i nic innego się nie liczyło. Wyżywałam się na innych za to co mi się przytrafiło. Sądziłam, że skoro ja nie mogę być szczęśliwa to nikt na nie nie zasługuje.-przybliżył się do mnie i lekko musnął wargi.
-Kocham cię i nie pozwolę nikomu skrzywdzić. Dlatego...-zaczął przeszukiwać kieszenie. W końcu znalazł i wyciągnął granatowe pudełeczko.
-Zayn to chyba nie jest...
-Nie bój się. Jesteśmy jeszcze za młodzi na małżeństwo, ale na to chyba nie. Otwórz.-położył pudełeczko przede mną.
Czułam, że serce bije oszalałym rytmem, niecodziennym jakby miało wyskoczyć z mojej piersi. Lekko rozchyliłam pokrywkę podarunku. W środku zauważyłam srebrny pierścionek z małymi brlancikami na dwa palce. Pewnie grzebał w mojej szkatułce i widział, że mam takich pełno.
-Skąd wiedziałeś...
-Widzisz jakim jestem świetnym detektywem?-zaśmiał się.-Kupiłem go jesczez przed twoim wyjazdem, ale myślę, że teraz jest odpowiednia chwila, żebyś go dostała.
-Dziękuję, jest prześliczny.-pocałowałam go w usta, czułam jak się uśmiecha, ja również nie mogłam się go pozbyć z twarzy.-Wiesz co?
-Hmmm?
-Mam najlepszego i najprzystojniejszego faceta na ziemi. I dobrze mi z tym.
-Ahhh. A ja mam ciebie i to mi wystarcza.
-Ale poezja.-zaśmialiśmy się razem, a ja włożyłam pierścionek na rękę.
-Pasuje?
-Idealnie. Jeszcze raz dziękuję.-pocałował go ponownie.
-Mówiłem już, że cię kocham?
-Kilka razy, ale miło słyszeć.-znów uśmiech. Boże, zaraz stracę zęby od tego szczerzenia się.
-Oto zamówienie.-kelnerka postawiła przed nami długą zapiekankę i dwie cole.
-Dzięki.-Zayn podziękował, a ona odeszła.
-Myślisz, że jest waszą fanką?
-Wątpię, jakby była już by poprosiła o autograf albo zdjęcie.
-Mhm. Pewnie cyka nam fotki bez przyczyny.-oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Hej...-zawołał kelnerkę, która stała na drugim końcu knajpki.
-Słucham?-podeszła.
-Zrobiłabyś nam zdjęcie?-podał jej swój telefon, a wcześniej włączył aparat.
-Jasne, nie ma sprawy.-wzięła urządzenie i cyk.-Proszę.
-Dzięki. Lubisz One Direction?-popatrzył na brunetkę.
-Czyli wasz zespół?-uśmiechnęła się.-Zbyt długo tu mieszkam, żeby was nie znać, ale nie bój się nie dam waszych zdjęć lub coś innego do profili plotkarskich. Nie jestem jedną z tych psychofanek.
-Miło słyszeć.
-A mogłabym sobie zrobić z wami zdjęcie? Tak na pamiątkę.
-Jasne, chodź.-mulat wziął jej telefon i cyknął naszej trójce słit focię z rączki.
-Dzięki wielkie i smacznego.-Zayn odpowiedział tylko uśmiechem.
-Miła.-stwierdziłam jak odeszła.
-Jak widzisz, nie każda nasza fanka jest zwariowana.
-A ja tak kiedyś powiedziałam?
-Masz.-przytknął mi do ust zapiekankę oblaną ketchupem. Ugryzłam kanałek.

Jakieś pół godziny później byliśmy już na zakręcie do naszego domu. Nagle na ulicy zrobiło się jasno, pełno wozów strażackich, policyjnych i karetek.
-Co jest?-zapytałam mulata.
-Chodź.-zaczęliśmy biec nadal trzymał kurczowo moją dłoń.
Za zakrętem znaleźliśmy tylko jedno wielkie ognisko naszego mieszkania.
-Co jest?-nie zdołałam wydusić nic bardziej rozbudowanego.
-Liam...-szybko podbiegliśmy do taśmy chcąc dostać się do środka domu.
-Nie możecie wejść.
-To nasz dom, a w środku są nasi przyjaciele.
-Chłopak i dziewczyna?-policjant na nas popatrzył. My tylko pokiwaliśmy głowami.-Chodźcie.-przywołał nas ręką.
Poszliśmy za nim. Stanęliśmy koło radiowozu.
-Żyją?-w oczach mulata zauważyłam łzy.
-Przykro mi, ale.... Chłopak został postrzelony, a dziewczyna dźgnięta nożem.
-Żyją?-wykrzyczałam do policjanta.
-Tak są w szpitalu st.George.
-Jak możemy się do niech dostać?
-Jedno z aut stało na podjeździe, strażacy musieli je odholować na jezdnię, ale możecie je wziąć.
Szybko zaczęliśmy biec do coopera. Zayn wsiadł za kierownicę. Ja na fotel pasażera. Okno od strony kierowcy było wybite, więc bez problemu wsiedliśmy do środka. Mulat szybko skręcił dwa kabelki i samochód odpalił.

_____
Podoba się?
Proszę, o komentarze i odwiedziny.

Możecie do mnie pisać na tt.
@NatalieMalik_Pl

Jeżeli zależy wam, żebym pisała to opowiadanie to polecajcie bloga innym, aby wyniki były wyższe niż dotychczas.

Stała zasada.
3 komentarze=NN w ekspresowym czasie.

Pozdrawiam czytelniczki.
Natalie Malik.<3

wtorek, 19 lutego 2013

Nineteen.

*Perspektywa Alice*
-Nie, żeby coś, ale chyba musimy coś z tym zrobić.-wtrąciłam, gdy każdy się napiął i nie wiedział co zrobić, bo Cher z Zaynem się strasznie wzruszyli wyznaniami uczuć.
-Jasne.-Lou pochylił się nad gazetami patrząc na Paula.-Jaki mamy plan?
-Przyjechałem powiedzieć wam o tym i...-ręką przejechał po głowie.
-I?-Nialler dołączył do rozmowy.
-I mamy spotkanie z prawnikami Perrie.
-Co?-Zayn usiadł do stołu, a Cher na jego kolanach.
-Ale dlaczego?-dodała brunetka.
-Bo mieliście podpisaną umowę.-dokończył menager spoglądając na Zayna.
-Uszykujcie się i psychicznie i fizycznie bo wyglądacie okropnie. U mnie w biurze widzimy się o 16. Bądźcie na czas. Uzbrójcie się w zapas sił i wody, bo czekają nas długie negocjacje. A wy moje drogie.-Paul wskazał na mnie i przyjaciółkę.-Wy również jesteście zaproszone.-Wszyscy grzecznie pokiwali głowami i Paul opuścił dom.
Każdy z nas wypuścił powietrze z ust.
-Nie wiem jak wy, ale ja się go boję.-powiedziałam, żeby jakoś złagodzić sytuację. Wystarczyłaby jedna zadraska albo prąd i wszystko poszłoby z dymem od napięcia panującego w jadalni. Udało się, każdy lekko się zaśmiał.
-No to ja i Lou robimy śniadanie a wy się szykujcie.!-wstałam od stołu i pociągnęłam bruneta za rękę.
-Czemu jaa?
-A chcesz nagrodę?-spojrzałam na niego i przygryzłam wargę.
-Już idę.-momentalnie poszedł do kuchni a wszyscy zaczęli się śmiać rozchodząc się do pokoi. Przynajmniej na chwilę mogli się zabawić. W kuchni zobaczyłam na zegarek ścienny. Byłą dwunasta piętnaście. Na szybkiego zrobiliśmy naleśniki z nutellą. Lou postawił wszystko na stole i zaczął zajadać. Ja szybko wrzuciłam do organizmu dwa takie arcydzieła i poszłam się ogarnąć. Jakby nie patrzeć z nim nie można normalnie przebywać w kuchni, a szczególnie gotując.
W pokoju doszłam do garderoby. Wygrzebałam ubrania i skierowałam się do łazienki. Do wanny napuściłam gorącej wody i powoli ściągałam ubrania. W wielkim lustrze nad umywalką dokładnie obserwowałam moje ciało.
Wystające żebra, chude oda i mocno widoczne kości biodrowe to moje znaki szczególne. Niby nie głodowałam tak jak Cher, ale miałam za sobą mocne przeżycia. Gdy miałam czternaście lat moja siostra wymykała się do klubów i balowała. Ja też tak chciałam, ale nie byłam aż tak szczupła jak ona. Taylor nigdy nie miała problemu z ubiorem, makijażem, sylwetką, chłopakami, pieniędzmi albo przyjaciółmi. Zawsze miała wszystko, a ja strasznie cierpiałam. Nienawidziłam jej, ale jeszcze bardziej swojego ciała i mojej osoby. No i zaczęłam wymiotować, oddawałam każdy posiłek. Najpierw najadłam się do syta, a potem brałam leki i oddawałam wszystko co zjadłam. Po kilku miesiącach tortur w szkolnej ubikacji znalazł mnie nikt inny jak moja ukochana siostrzyczka. Nic nie powiedziała rodzicom, ale zabrała mnie na terapię, poszła razem ze mną. Potem w szkole przebywałyśmy już tylko razem. Od tamtego czasu byłyśmy nierozłączne. Potem ona wydoroślała, a ja zaczęłam imprezować na każdym kroku. Niedługo potem w szkole tańca, gdzie zapisałam się, aby wyrażać moje emocje, poznałam Cher i od tamtego czasu jest dla mnie jak siostra. Taylor wyprowadziła się i nie utrzymywałam z nią kontaktu tak jak kiedyś. Zostawałam sama w domu, ale kiedy poznałam brunetkę doczekałam osiemnastych urodzin. Wyprowadziłam się od rodziców. Oni, żeby nie mieć za dużo pieniędzy wpłacają mi pieniądze na konto, a po uzyskaniu dwudziestu jeden lat dostanę fundusz powierniczy tak jak moja siostrunia.
Woda osiągnęła wystarczającą wysokość i szybko do niej wskoczyłam. Po kąpieli owinęłam ciało ręcznikiem i wybalsamowałam je. Założyłam czarną koronkową bieliznę i wybrany strój. Nie robiłam wielkiego makijażu, tylko oczy podkreśliłam kreską. Włosy zostawiłam lekko kręcone i wilgotne po kąpieli. Gdy zeszłam na dół każdy już był najedzony, a Zayn z Liamem chowali naczynia do zmywarki. Każdy z nich był na prawdę fajnie ubrany. Lou założył ciemne rurki, białą koszulkę z wieżą Eiffla a na to bluzę bordo. Harry jak zawsze elegancki wybrał ciemne jeansy i białą koszulę, którą rozpiął pod szyją. Liam postanowił na ten sam styl co lokowaty i założył czarne spodnie, tego samego koloru koszulkę i szarą marynarkę. Nialler po prostu założył jeansy, białą koszulkę i okulary. Zayn chyba wybrał kolory do swojego humoru. Cały na czarno. Ciemne jeansy, czarną obcisłą koszulkę i tego samego koloru pilotki. Zza koszulki wisiały tylko dwie białe słuchawki.
Cher siedziała na kanapie w salonie więc podeszłam, żeby ją pocieszyć. Na sobie miała ten zestaw.
-Hey, nie przejmuj się, wszystko się ułoży.-poklepałam ją po plecach i przytuliłam do siebie.
-Oby, bo na prawdę nie mam ochoty, żeby znów przechodzić przez terapię.
-Skarbie, nawet tak nie myśl. Nic takiego nie będzie, zobaczysz. Dogadamy się jakoś dzisiaj, ułożymy plan i w końcu będziecie mogli być szczęśliwi.-przytuliłam do siebie mocno brunetkę. Mimo, że była ode mnie rok starsza to zawsze ja byłam mózgiem naszej rodzinki. Ona pakowała się w kłopoty, a ja jej pomagałam.-Z resztą niedługo jadą w trasę, to sobie odpoczniemy.-pocieszyłam Cher. Niestety nie w tym momencie co trzeba do salonu wszedł Tomlinson.
-Hola, hola. Chcesz ode mnie odpocząć?-Lou posłał mi śmieszny uśmiech i mruknął okiem.
-tak.
-Aha...-odał obrazę.-ALe i tak czekam na zapłatę za pomoc w robieniu śniadania.-zabawnie poruszył brwiami.
-Debil.-przewróciłam oczyma i wszyscy wyszliśmy do aut. Nie wypożyczaliśmy vana, więc musieliśmy podróżować dwoma autami. Jednym kierowałam ja a drugim Harry. Ze mną wsiedli Lou oraz Nialler. Dwa głupki, no fajnie się zapowiada. W drugim Liam siedział z przodu, a Cher cały czas siedziała przytulona do mulata. Widać na kilometr jak bardzo się kochają. Dobrze, że w końcu ona wróciła. Każdemu brakowało jej w domu.

Wielkie okna na wysokość ściany, długi drewniany stół z wieloma krzesłami, tak to chyba główne cechy pokoju w którym teraz siedzimy wszyscy. Prawnik blondynki, obok ona. Po prawej prawnik zespołu, mulat obok niego Cher, następnie Paul, Liam, Niall, Harry ja i Louis.
-Myślisz, że dojdą do zgody?-szepnęłam brunetowi do ucha.
-Jakoś muszą, bo inaczej wszystko się wyda i każdy poniesie straty.-uśmiechnął się do mnie wtulając w swój tors.
Zaciągnęłam się zapachem jego koszulki. Te perfumy i jego osobisty zapach zawsze doprowadzają mnie do szaleństwa.
-Jednym słowem wasz klient po prostu złamał zasady umowy. Zerwanie tych dwoje miało nastąpić za trzy dni a nie wczoraj wieczorem przy takich okolicznościach.-Prawnik Pez spojrzał na Cher z odrazą. Zayn wstał i spojrzał na Pete, którego zatrudniła blondynka.
-Po pierwsze nie patrz tak na nią, a po drugie razem z Perrie uzgodniliśmy, że po prostu się rozstaniemy i tyle. Zero afer. Koniec.
-Perrie?-młody blondyn spojrzał na nią.
-Ja? Ja nic o tym nie wiem.-prawnik odwrócił się a ona szyderczo uśmiechnęła się do mojej przyjaciółki.
Wstałam od stołu, każdy spojrzał się na mnie, a ja podeszłam do Cher i mocno ją przytuliłam.
-Czyżbym ją skrzywdziła?-Perrie zachichotała.
-Przymknij się Pez. Myślisz, że zmienisz cokolwiek takim zachowaniem. Cały nasz zespół słyszał jak rozmawiacie o tym z Zaynem. Pamiętaj, że ona ma alibii. A ty? Chyba nie, bo nie masz przyjaciół.
-Plus pamiętaj jedno. Nie kupisz wszystkiego, a na pewno nie miłości.
-Chłopcyy....-Paul wstał, żeby uspokoić Harrego i Nialla, którzy stanęli w obronie mulata. Lou podszedł do mnie i pomógł mi wyprowadzić Cher z pokoju.
-Myślisz, że odczepi się od nas?-ocierała łzy, choć i tak wyglądała na totalnie załamaną.
-Jasne, że tak. Nie ma wyboru. Ja i chłopacy wszystko dokładnie słyszeliśmy.
-Może nie powinnam wracać...
-Głupia jesteś i tyle. Nie zauważyłaś jak bardzo wczoraj Zayn cieszył się z tego, że znów jesteś z nami?
-Przestań tak mówić. On cię bardzo kocha i nie zmieni swoich uczuć przez jakąś lafiryndę.
Akurat w tym momencie z pokoju musiała wyjść ona. Wyglądała na wkurzoną. I to bardzo.
-Możecie wrócić?-Paul wystawił głowę zza wielkich drzwi.
-OK.-Lou potwierdził cichym głosem i wszedł do środka. Chwilę po nim do środka weszłyśmy my.
-Widzę, że doszliśmy do porozumienia i historia nie wyjdzie na jaw. Panno Cher tutaj jest umowa.
-O co chodzi?-spytała Paula i Zayna.
-Musisz podpisać, że nigdy nie wydasz tej sprawy na jaw bo inaczej będziesz musiała ponieść koszty, które straci Perrie lub Little Mix.-Brunetka sięgnęła po długopis i szybko złożyła podpis pod umową tak jak reszta zespołu i ja.
-Dzięki. Skontaktujemy się później.
-Jasne, pa Danny.-Paul pożegnał się z prawnikiem.-Usiądźcie.-wskazał na krzesła.-No więc jakoś doszliśmy do zgody jedynie przez to, że was jest pięciu a ona jedna więc i tak by nie wygrała. Cher, Zayn. Wersja jest taka, że byliście przyjaciółmi i korespondowaliście ze sobą. Kiedy Zayn i Perrie rozstali się postanowiliście spróbować sił jako para i dlatego przyjechałaś.
-A powód zerwania?
-Zayn zerwaliście z Perrie bo stwierdziliście, że nic do siebie nie czujecie i bez sensu ciągnąć taki związek. Wszystko jasne? No to dobrze. Idźcie się zabawić, najeść. Cokolwiek, żebyście poprawili humory. Pozwalam wam.
-Wiecie co załoga?-Liam wstał jako pierwszy od stołu i spojrzał na każdego z osobna. Po chwili  milczenia dodał.-Idziemy do klubu na PARTY HARD!-krzyknął.-Co wy na to?
Każdy podniósł rękę i zaczęliśmy się cieszyć jak dzieci. Louis przyciągnął mnie do siebie. Lekko przygryzł zębami płatek mojego ucha.
-Mam niespodziankę.-wyszeptał swoim niskim a zarazem męskim tonem głosu.

____
Hehhh...
Jest 19.<3

Wiecie co, mi ta historia podoba się bardziej niż poprzednia, ale jest mniej wejść na stronę, co mnie przytłacza i jakoś nie mam motywacji do pisania kolejnych rozdziałów.

Jeżeli udowodnicie mi w komentarzach pod tym rozdziałem, że chcecie czytać moje wypociny to czekam. Inaczej ZAWIESZAM bloga NA ZAWSZE.

Natalie Malik.<3

piątek, 15 lutego 2013

Eighteen.

*Perspektywa Cher*
-Zayn bardzo za tobą tęskni, zresztą jak my wszyscy.
-Mhm.-mruknęłam, jakoś nie miałam ochoty na pogaduszki z przyjaciółką na skypie o tęsknocie.-Sorki Al ale muszę lecieć. Zgadamy się później, papa. Kocham cię.-pokiwałam do kamerki, puściłam buziaka i szybko zamknęłam notebooka. Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju w którym mieszkam od pięciu miesięcy. Nic ciekawego, ale ważne, że jakoś to przetrwałam, choć nie było łatwo. Dlaczego? Po pierwsze Beck. Mieszkałam z moją 'rodziną' z którą się przespałam. Nieciekawie. Po drugie Ciągłe chęci zadzwonienia do moich przyjaciół?! Udręka. Ale trzecie jest najgorsze, że moje postanowienie nie poskutkowało. Nadal go kocham. Chyba teraz rozumiem co znaczy na zawsze...
-Cher taksówka już czeka!-ciocia zawołała mnie z dołu.
-Idę.-Wzięłam laptopa pod rękę, torbę przewiesiłam sobie na ramieniu i wyszłam z pokoju. Prędko zbiegłam po czarnych metalowych i kręconych schodach. Beck właśnie wynosił moje walizki do taksówki, a ciocia przyglądała mi się.
-Obiecaj, że jeszcze nas odwiedzisz.
-Jasne. Dziękuję za pomoc.-przytuliłam się do Elizabeth.
-No. Komu w drogę temu czas.-wyszłyśmy przed dom. Jeszcze raz ją uściskałam, potem pożegnałam się z ciemnowłosym przystojniakiem i wsiadłam do charakterystycznej dla Nowego Yorku taksówki o kolorze żółtym.
-Możemy ruszać?-kierowca spojrzał na mnie w lusterku.
-Tak.

#lotnisko Londyn#
-Dziękujemy za skorzystanie z naszych linii i miłego pobytu.-kobieta na lotnisku oddała mi paszport, wrzuciłam go szybko do torebki i ruszyłam z wózkiem bagażowym do wyjścia. Na bokserkę włożyłam czarną bluzę.
-Podwieźć panią?-taksówkarz około czterdziestki wyrzucił na papierosa. Zdziwiona nie wiedziałam o co chodzi.-Potrzebuje pani transportu? Jestem taksówkarzem.-uśmiechnął się.
-Tak, tak. Przepraszam, po prostu nadal śpię.
-Też tak mam. Włożę walizki do bagażnika a panienka może usiąść.
-Dziękuję.-wsiadłam do londyńskiej taksówki. W środku poprawiłam sobie czapkę a torebkę przewiesiłam przez ramię.
-Tutaj ma pan adres-podałam mu karteczkę z ich dawnym adresem. Alice mieszka z nimi, bo nie chce być sama w naszym mieszkaniu.
Wyciągnęłam i'Phona i zobaczyłam moją tapet. On. Pamiętam to zdjęcie jak dziś. Na niebie zauważyłam gwiazdę, która mignęła. I od razu to wspomnienie powróciło.
-Chcesz?-brunet wyciągnął do dziewczyny paczkę papierosów. Chętnie wyciągnęła jednego. Mulat odpalił jej jak i swój. -Zayn, co jest pomiędzy nami?
-Nami?-podrapał się po brodzi z lekkim zarostem.-Nie wiem, ale wiem to.-nachylił się i skradł jej pocałunek. Dziewczyna nie chciała go kończyć. Gdy jednak odsunęli się od siebie wymienili się spojrzeniami przeszywającymi ich dusze.
-Chcesz, żeby coś było?-brunet spojrzał się na dziewczynę, która gasiła papierosa o stary wagon pociągu.
-A ty?
-Cher, wiesz, że tak. Myślisz, że dlaczego się tak za tobą uganiam?-zaciągnął się dymem.-Kocham cię Cherr. Nie odpuszczę sobie ciebie nawet jeżeli mnie odtrącisz.

-Panienko..!-kierowca szturchnął mnie w ramię, nawet nie spostrzegłam, kiedy zatraciłam się we wspomnieniu.-Już jesteśmy.
-Pomoże mi pan z bagażem?
-Oczywiście.
Wysiadłam, kierowca wyciągnął walizki i postawił mi je na chodnik.
-Proszę.-wręczyłam mu wyznaczoną kwotę.
-Dziękuję panienko. Miłej nocy.-wsiadł do auta i odjechał. Przeszłam przez bramkę i stanęłam przed drzwiami. Wciągnęłam powietrze i nacisnęłam dzwonek. Usłyszałam zbliżające się kroki.
-Cher?-blondynka stanęła jak wryta. Mulat, który odliczał gotówkę, na dźwięk mojego imienia podniósł głowę i jego twarz spoważniała.
-Wróciłam.-uśmiechnęłam się lekko. Po policzku spłynęło mi kilka łez. Przyjaciółka podeszła do mnie i uściskała.
-Tęskniłam...
-Ja też mała.-udsunęłyśmy się od siebie. Spojrzałam na mulata. Za nim mogłam rozpoznać sylwetki reszty 1D.
-Przepraszam... Wiem, że to było dla ciebie trudne. Zayn,...-pociągnęłam nosem, otarła kilka kropel płaczu.- ja nie zapomniałam.
-Cher.-oznajmił tym samym łagodnym głosem co zawsze. Obdarzył mnie tym swoim czrodziejskim uśmiechem. Przytulił mnie. Ponownie poczułam, że jestem bezpieczna. Moja twarz ulokowała się w zagłębieniu jego szyi. Poczułam jego usta na mojej szyi, a po chwili odnalazły moje usta. Złączyliśmy się w pocałunku. Dłońmi oplotłam jego twarz trzymając przy sobie najdłużej jak się da. Swoje czoło oparł o moje. Stykaliśmy się czubkami nosów. Kciukiem otarł moje łzy. Bezgłośnie wypowiedział: "Kocham cię Cher.".  "Ja ciebie też." odpowiedziała jemu. Gdy tylko się od siebie odsunęliśmy mulat wniósł moje walizki, a reszta zespołu szybko podeszła i zrobiliśmy wielki Horan Hug.
Cała nasza siódemka tak jak wcześniej usiadła w salonie. Nic się nie odzywałam, lecz tylko spoglądałam na nich jak się 'kłócą', śmieją. Dopiero teraz do mnie doszło jak bardzo ich kocham. Około trzeciej w nocy, gdy każdy zjadł wyznaczoną porcję pizzy rozeszliśmy się do pokoi. Tak jak podejrzewałam moje bagaże znalazły się w pokoju mulata. Wzięłam szybki prysznic i ułożyłam się z laptopem pod kołdrą. Malik dołączył do mnie niecałe pół godziny później, ja odłożyłam notebooka. Pomiędzy nami nastała cisza.
-Tęskniłeś?-spytałam, gdy już nie mogłam znieść tego spokoju.
-Cher, nie zadawaj pytań na które znasz odpowiedź. Pogadajmy lepiej o tym jak się czujesz? Udało ci się zrobić to co chciałaś?
-Jeżeli chodzi o narkotyki to tak. Jeżeli chodzi o uczucia... to nie mam ich uporządkowanych, ale na tysiąc procent jestem pewna jednego.
-Hm?-spojrzał na mnie tymi czekoladowymi oczyma i lekko przygryzł wargę.
-Tym, że bez względu na przeszkody i przeciwności chcę i muszę być z tobą, bo inaczej nie umiem żyć.-nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił, aż oboje usnęliśmy.
-Zayn, Cher na dół natychmiast!-Paul wleciał do pokoju Malika i wyszedł. Chwilę później usłyszeliśmy jak wchodzi do pokojów innych. Wstałam i do koszulki, w której spałam szybko założyłam krótkie spodenki. Przejrzałam się w wielkim lustrze, włosy jakoś ogarnęłam. Stwierdziłam, że mogę tak się pokazać ich menagerowi. Ja na bosko, a Zayn w dresie pięć minut później już byliśmy w jadalni, gdzie siedziała reszta razem z Paulem.
-Po pierwsze nie wiem co wam kurwa odpierdala, ale musimy coś wykombinować. Media były wczoraj całą noc pod domem. Wiecie co mają?-Paul rzucił na stół osiem gazet, w każdej na pierwszej stronie znajdowało się nasze zdjęcie i obok zdjęcie Malika z Edwards. Chwyciłam jedną z nich i zaczęłam czytać.
'Jak wiadomo od pięciu miesięcy Zayn Malik i Perrie Edwards tworzą nierozłączną i szczęśliwą parę. Jednak gwiazdorowi z One Direction chyba znudziła się rutyna i postanowił zdradzić młodziutką piosenkarkę Little Mix. Wczoraj w nocy około drugiej do willi gwiazdorów przyjechała śliczna brunetka, która chwilę później obściskiwała się z Malikiem na werandzie. Co na to Perrie? Czyżby zerwali ze sobą?'
-Oni są wszędzie.!-Zayn wstał i walnął z pięści w ścianę. Wyszedł do kuchni, ale chwilę potem wrócił.-Wiem. To jest dobry pomysł, żeby w końcu zerwać z nią i skończyć tą szopkę. Paul.-zwrócił się do łysego menagera.-Jestem z Cher, a z Perrie zerwałem w zeszłym tygodniu. Nie podawaj powodu.
-Jak chcesz, ale to i tak raczej niewiele zmieni. Cher, tak?-pokiwałam głową.-Jestem Paul. Dobra, musisz zablokować swojego twittera dla nieznajomych. Zaczynają się hejty na ciebie i na zespół.
-Co?-wstałam i poprawiłam koszulkę. Boże, co ja na robiłam.
-Spada liczba fanów?-Louis wtrącił do 'rozmowy'. Paul tylko pokręcił głową.
Może wrócę do NY. Może powinnam zrezygnować z miłości? Psuję wszystko czego się tknę.
-Wiem, powiecie, że to ja mu się narzucam. Sama wrócę do Nowego Yorku. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
-Co?
-Nie, dopiero wróciłaś.
-Cher, to nic nie pomoże.-Paul odwrócił się do mnie.
-Paul pomoże. Ludzie po prostu o mnie zapomną. Wszystko wróci do normy.
-Jak może wrócić do normy?-Zayn wściekły wydzierał się tak, że żyły na jego szyi widać było nawet z odległości kilkunastu metrów.-Cher, przez te pięć miesięcy jakoś przetrwałem bez ciebie, bo czekałem aż wrócisz. Dałem ci czas. Dałem ci pięć miesięcy. Przez ten czas zachowywałem się nienormalnie.  Moje ciało i umysł nie były takie same. Jesteś moim tlenem. Nie pozwolę ci znów odejść.-podszedł do mnie, a przy ostatnim zdaniu z oka wypłynęła jemu łza. Delikatnie musnęłam jego wargi.

____

Nie wiem dlaczego, ale chyba przez ten nastrój walentynkowy napisałam taki rozdział.
Dużo jest o uczuciach...

 No i chyba nasz Hazza czuwa nad nami.
Wczoraj, czyli 14.02 (walentynki) mój blog był wyświetlony 69 razy.
Co za zbieg okoliczności. :D


Tak, czy siak NN w poniedziałek.

Liczę, że pod tym będą minimalnie 3 komentarze.

+Chcecie abym prowadziła tego bloga dłuuugo, długoo czy może zaczęła inną historię na dużo rozdziałów. Oczywiście nie kończę jeszcze tego bloga i nie wiem czy mam do tego zmierzać.

Natalie Malik.<3

środa, 13 lutego 2013

Seventeen.

*Perspektywa Alice*
!Rozdział erotik!
-Byłaś boskaa.!-Niall, Haryy i Zayn przytulili mnie i gratulowali.
-Dzięki.
-Wiecie gdzie jest...
-Lou?-mulat spojrzał za siebie na stolik, gdzie siedział brunet. Podeszłam do niego i usiadłam przy stoliku.
-Co pijesz?
-Gadałem za niejakim Taylorem.
-Louis, możemy o tym porozmawiać w domu? Proszę.-spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Dzisiaj nie wyrażały nic, zero emocji.
-Chłopacy, jedziemy.!-Louis wstał, po nim ja. Szliśmy do auta a za nami chłopacy.
Zero rozmowy, nawet chłopacy z tyłu wiedzieli, że coś jest nie tak, bo nie odzywali się słowem. Co dziwne Niall nawet nie jadł.
-Wyrzucisz nas przed klubem?
-Stały pobyt?-lekko się uśmiechnął, a mulat potwierdził mu kiwnięciem głowy.
Lou wysadził chłopaków przed klubem, a my jechaliśmy dalej. Nie wiem jak długo jechaliśmy, ale zajechaliśmy na podjazd domu. Za nami zamykała się już automatyczna brama. Brunet wysiadł z samochodu, po czym jak gdyby nigdy nic wszedł do domu. Ja snułam się przez podjazd jak cień. Szłam i szłam co chwile gubiąc rytm mojego serca. Weszłam do domu, torbę położyłam przy wieszaku dla gości i weszłam dalej. W salonie i jadalni ciemno... W kuchni światło. Brunet siedział podparty na łokciach przy wysepce pijąc z gwinta Jacka Danielsa.
Stanęłam na przeciwko niego. On cały czas patrzył mi się na ręce.

-Kochasz mnie?-napotkałam jego wzrok na mnie.
-Louis, przecież wiesz, że tak. Kocham cię najmocniej na świecie.-popatrzył na butelkę alkoholu.
-Ja mam przeszłość, ty masz przeszłość. Ja nie chcę o niej mówić, ty też nie.
-Louis, to było dawno. Chcę to pozostawić daleko za sobą. Kiedyś byłam inna. Nie doceniałam niczego. Moi rodzice chcieli dla mnie jak najlepiej, a ja tego nie zauważałam, ignorowałam ich, moją siostrę, przyjaciół.-otarłam łzy, które spłynęły, a nie miały. Podszedł do mnie i przytulił. Spojrzał w moje oczy odczytując wszystkie emocje mojej duszy.
-I za to cię kocham.-pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam każdy pocałunek. Odbijaliśmy się jak szaleni od ścian, nasze ręce wędrowały po ciałach jakbyśmy poznawali się na nowo. Wywróciliśmy się na schodach, jednak to nam nie przeszkodziło. Szybko znaleźliśmy się w sypialni. ON zdjął koszulkę, a ja swoją. Zrzucił spodnie, ja chwilę po nim. Położyliśmy się na łóżko. Jego język przejechał po mojej wardze. Rozchyliłam je pozwalając jemu na więcej. Momentalnie na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Ona zawsze wiedział jak na mnie działa. Przez pocałunki czułam jego uśmiech. Pocałunkami obdarowywał moją szyję, zjeżdżając niżej. Zwinnym ruchem dłoni rozpiął mi stanik. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu ukazując swoje białe zęby. Podniósł się wyżej, namiętnie całując moje usta, a rękoma masując piersi. Moja  skóra za żadne skarby nie chciała być taka jak zawsze.  Dłonie położył przy mojej głowie. Był nade mną wpatrując się dokładnie w moją twarz.
-Coś nie tak?-moją twarz oblał rumieniec.
-Nie, po protu chcę to zapamiętać.
-Ja też myszko...-pocałował mnie w czoło.-Zależy mi na tobie jak na nikim innym.
-Mi na tobie też.
-Chcesz tego, jeżeli nie to ja rozumiem.
-Jestem gotowa.-uśmiechnęłam się, przybliżyłam się do niego, pocałowałam go. Moje ręce objęły jego szyję i razem wgłębiliśmy się w nasze łóżko.
Ściągnął swoje bokserki, a po chwili ja także byłam bez majtek. Ręką dosięgnął szafki nocnej i wyciągnął prezerwatywę. Założył ją i szybko wszedł we mnie nadal obdarowując mnie pocałunkami. Moje ciało od środka rozpierała radość, entuzjazm. Chciałam po prostu wykrzyczeć jak bardzo go kocham, jak bardzo mi na nim zależy. Chciałam żeby cały świat dowiedział się, że jest tylko i wyłącznie mój. Powoli poruszał się dając mi coraz większą rozkosz. Moje ciało żądało więcej. Koniuszkami palców tworzyłam nieznane mi trasy po jego skórze na plecach. Zaczął się poruszać szybciej, rytmicznie. Nie umiałam zatrzymać wszystkich emocji w sobie. Wydałam ciche dźwięki myśląc, że on tego nie usłyszy. Spojrzałam na jego twarz, wcześniej nie wyrażała niczego poza uczuciami, które biły z jego oczu. Teraz uśmiechał się szeroko. Pocałowałam go ponownie obejmując jego szyję. Złapał mnie w tali, po skórze przeszła kolejna dawka małego porażenia. Podniosłam się tak, by dosięgnąć ustami jego ucha. Czułam że już długo nie wytrzymam. 'Jeszcze chwilę...' prosiłam sama siebie.
-Kocham Cię.-szepnęłam, a w tym momencie oboje jęknęliśmy. Usiedliśmy na łóżku, nadal pozostając w sobie. Patrzył mi się w oczy wyczytując z nich moje odczucia.
-Ja ciebie też. Na zawsze.-złapał moją rękę i położył na swojej lewej piersi.-Nic tego nie zmieni. Nawet nie wiesz jak długo czekałem, na to, żeby poznać kogoś takiego jak ty.
-Wiem to.-odpowiedziałam jemu z uśmiechem oplatając rękoma jego kark, a koniuszkami palców błądząc pomiędzy jego łopatkami.
-Co wiesz?-jego twarz wyraziła zdziwienie. Pewnie oczekiwał czego w stylu "Ja na ciebie też."
-Że jesteś tym jedynym. Na zawsze.-spletliśmy razem palce. Przybliżył się do mojej twarzy całując namiętnie. Po chwili jego dłonie znalazły się na mojej talii.
-Co powiesz na....-nie dane mu było dokończyć.
-Wróciliśmyy!-krzyknęła wesoła trójka z dołu trzaskając drzwiami frontowymi.
-na przypilnowanie dzieci, żeby nie spaliły domu?
-Z tobą? Zawsze.-pocałował mnie delikatnie przygryzając moją dolną wargę.
 Oboje zeszliśmy z łóżka. Nie chciałam zakładać tych samych ubrań zważając na godzinę. Było wpół do pierwszej w nocy. Otworzyłam drzwi od garderoby, wzięłam czarną koszulkę Louisa w białe paski i do tego czerwone bokserki. Gdy odwróciłam się, zobaczyłam jak Louis bacznie mnie obserwował. Z włosów ściągnęłam gumkę, lekko je przeczesałam i znów upięłam w wysokiego, luźnego koka.
-Tak możesz się ubierać codziennie.-uśmiechnął się wciągając szare spodnie dresowe. Podszedł do mnie.
-Może założysz koszulkę?
-Nie, ktoś już ją wziął.
-Masz problem.-otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz, a Lou zaraz po mnie. Na dole wszędzie było ciemno poza kuchnią. W środku Niall zajadał mój jogurt uhahany po pas, Liam sprzątał talerz, który zbili. Zayn spokojnie siedział na blacie i pił sam z sobą dużą zero siódemkę.
-Jestem głodna, co powiecie na pizzę?-zabrałam mulatowi szklankę z trunkiem i sama wypiłam.
W gardle jak i całym przełyku poczułam gorzkie i palące uczucie, które szybko zamieniło się w ciepło rozprzestrzeniające się po moim ciele. Po wielokrotnych bójkach wybraliśmy zwykłe pepperoni. Rozsiedliśmy się w salonie i zaczęliśmy pić, ale tak, żebyśmy byli wystarczająco trzeźwi, gdy przyjedzie dostawca. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam,a  razem ze mną zrobił to Zayn. Poszliśmy do drzwi. Ja je otworzyłam a brunet wyciągał portfel. Oboje spojrzeliśmy na osobę stojącą u progu domu.
-Cher?-Zayna zatkało, cały nasz radosny nastrój ulotnił się. Ni wiedziałam co powiedzieć. Jeszcze dzisiaj, sorki wczoraj z nią rozmawiałam, nic nie mówiła o przylocie.
-Wróciłam.

_____
Akcja troszkę szybko się rozprzestrzeniła, ale takie miałam plany.

Jak myślicie co się teraz będzie działo???
Piszcie w komentarzach oceny rozdziałów.
Te pozytywne jak i negatywne.
To bardzo mi pomaga, bo chcę, żeby wam się podobał blog jak i opowiadanie.

Dziękuję za wasze oceny, to one mnie motywują.
Do NN.;*

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 11 lutego 2013

Sixteen.

*Perspektywa Alice*
#5 miesięcy po wyjeździe Cher#
-Skarbie wróciliśmy!-po willi chłopaków rozległ się krzyk. Ściszyłam kanał muzyczny i zamknęłam laptopa. Dobrze, że nie wrócili kilka minut wcześniej. Rozmawiałam z Cher, niby wszystko okey, udaje twardą, ale wiem, że tęskni. JA za nią również i to naprawdę niewyobrażalnie mocno. Zayn powoli zaczął jakoś żyć, choć Perrie ciągle mu to utrudnia.
Na kanapę obok mnie wskoczył Irlandczyk, a zaraz po nim Lou. Od razu się do mnie przyssał, choć nie powiem, bo to akurat lubię.
-Jakieś wieści?-Zayn stanął w wejściu salonu spoglądając mi w oczy. Znów, kolejny raz i muszę kłamać. Boże, jak ja tego nie lubię.
-Ale mamy dobre wieści.-Liam wparował do pokoju z Jackiem Danielsem.
-To to ja rozumiem. Co jest?
-No więc moja droga panno szykuj się na wyjazd.
-hm?-spojrzałam na nich po kolei pytająco. Mulatowi na twarz wkradł się uśmiech.
-No więc jedziemy na wspólne wakacje.
-Co?-zachłysnęłam się wafelkiem, który przełykałam.
-I to do NY, a później do LA.
Nie wiem jakie uczucie dokładnie opisać. Strach? Złość? Może zdenerwowanie? Wiem jedno, wyjazd tam to nie jest dobry pomysł. Cher mieszka i pracuje w tamtejszym słynnym mieście. Nikomu nie mówiłam o naszych kontaktach. Nawet Louisowi.
-Do tego w Nowym Yorku?
-Tak, właśnie do tego.-potwierdził Zayn.
-Kiedy?
-Za tydzień mamy lot.-darowałam sobie kolejne pytania, żeby jeszcze bardziej się nie zezłościć.
-Nie cieszysz się?-Lou pocałował mnie w kark. nic, nic nie poczułam na moim ciele. To ten pierwszy raz, gdy na jego pocałunki nie dostałam gęsiej skórki.
-Nie, nie po prostu to będą moje pierwsze wakacje z takimi przyjaciółmi i do tego w Ameryce.
-Szok.-Niall otworzył kolejną paczkę żelków.
-Idziemy to uczcić do klubu?-Louis posłał mi cwaniacki uśmiech.
-Ja sobie daruję. Idę wziąć prysznic.-wstałam z kanapy i kroczyłam na górę.
W naszej sypialni otworzyłam drzwi do garderoby, wyciągnęłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic po czym założyłam ciuchy. Zmyłam totalnie makijaż, po czym nałożyłam nowy, tym razem tylko korektor. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół. Cała piątka siedział w salonie. Otworzyłam lodówkę i po chwili namysłu zrobiłam sobie musli z jogurtem.  Jedząc moje wytworne danie weszłam do pokoju.
-Czyżby panna zgłodniała?
-Zauważyłeś jedzenie? Ja tylko widzę jej brzuch.
-Niall daruj sobie.-usiadłam Louisowi na kolana, a reszta przeszywała nas wzrokiem.-WHAT?
-Nic, nic.
-Gdzie się tak ubrałaś?-Liam jako jedyny miał odwagę zapytać. Boże dziękuję, że są jeszcze tacy.
-Wychodzę.
-Jak to? Gdzie?
-Louis zapomniałeś, że mam dzisiaj występ?
-Ah no tak... Przepraszam.
-I tak wyglądacie na występach tanecznych?
-Mniej więcej tak.
-A każda z twoich koleżanek ma takie ciało?-Harold z Niallem wypytywali tak jakby byli głodni, a ja opowiadałabym im o jakiejś potrawie.
-O której idziesz?
-Jadę. I jadę za piętnaście minut.
-To my z tobą.-oboje wybiegli z pokoju biegnąc na górę.
-Ja też. A wy?-Louis zapytał Zayna i Liama.
-Ja wychodzę z Danielle.
-Mogę jechać.
-Przebierasz się?
-Mhm. Dajcie mi chwilę.
-Czyli bierzemy vana.-Lou wstał i wziął kluczyki od samochodu, a ja włożyłam brudne naczynia do miski.
Wyszliśmy do auta. Usiadłam z przodu, a Lou za kierownicą. Niecałe dziesięć minut później reszta była w samochodzie. Ale nieee.... Przecież podróże z tymi chłopakami nie mogą być normalne. Nigdy, przenigdy.!
-Będą tam jakieś twoje koleżanki z zajęć na uczelni?-Tomlinson zapytał, gdy już szliśmy koło sceny.
-Tak i będą też te, którym się tak niefortunnie przedstawiłeś.
-Super.-spojrzałam na niego zastanawiając się z czego on tak zaciesza.
Oblukałam chłopaków. Na scenie występował właśnie Taylor Jones. Jezu, jak ja za nim nie przepadam. Pewnie myślicie dlaczego? No więc. Po pierwsze to były Cher i jest dupkiem bo ją zdradzał, po drugie wciągnął ją w narkotyki. Po trzecie wszystko co złe zwalił na nią, przez co nie dostała się na studia.
-Dobra, ja muszę iść, ale po występie widzimy się przy barze?-popatrzyłam na każdego i wszyscy zatwierdzili kiwaniem głowy. Louisowi dałam całusa, po czym poszłam za kulisy.
-Oo. Kogo my tu widzimy. Gdzie jest Cher? Stęskniłem się.-Tay zaczepił mnie, gdy schodził ze sceny.
-Dziwie się, że ktoś jeszcze chce cię słuchać. Przecież piejesz gorzej niż ja.
-Też tęskniłem. A więc gdzie Cher?-potarł dłonie.
-Nie ma jej. Przez ciebie i przez to, że wciągnąłeś ją dobrze wiesz w co... musiała wyjechać.
-Oj oj... -podszedł do mnie tak blisko jak tylko się dało. Jedną ręką zaczął bawić się ramiączkiem od mojego stanika.- Nie pozwalaj sobie. Myślisz, że nie wiem o waszych znajomych? I o twoim chłopaku? Ja nadal mam was na oku. I mam coś na waszym kolegów. Lepiej nie podskakuj.-odsunął się ode mnie.-Nadal jesteś taka dobra w łóżku?
-To był największy błąd w moim życiu. Jesteś gnojem.
-Ale lubiłaś się zabawić, uciec od rodziców i siostrzyczki.
-Spadaj Taylor.-odeszłam w kierunku koleżanek.
-Gotowa? Zaraz wchodzimy. Rozciągnij się.-Mandy poklepała mnie po plecach, na co wymusiłam sztuczny uśmiech.
-A teraz zatańczą dziewczyny ze szkoły tańca nowoczesnego Cher Lloyd. Dziewczyny zgodziły się zatańczyć charytatywnie dla naszego hospicjum więc podziękujmy im wielkimi brawami.-prezenterka zeszła ze sceny, a my ustawiłyśmy się. Jak zwykle ja byłam na samym przodzie. Pierwsze słowa piosenki i kogo widzę?
Louisa rozmawiającego z Taylorem.

_______

Napisałam......
Nie jest długi, ale ostatnio jakoś brak mi weny.
Może będzie lepiej, gdy zobaczę szczere opinie od was na temat opowiadania i bloga?

Dziękuję dotychczasowym osobom...<3
Dzięki wam mam w ogóle motywację do pisania bloga.


Natalie Malik.<3

czwartek, 7 lutego 2013

Sorry...

Przepraszam wszystkich czytelników mojego bloga, ale przez naukę nie mam na niego czasu + dostałam szlaban na komputer, więc jest ciężko.
Postaram się dodać kolejny rozdział w poniedziałek

Natalie Malik. <3

wtorek, 5 lutego 2013

Fifeteen,

*Perspektywa Cher*
-Żartujesz, prawda?-wstałam z fotela i zaczęłam chodzić w kółko przed mulatem.-Powiedź, że to tylko pierdolony żart.!-wykrzyczałam w jego stronę. Moje ręce trzęsły się jakbym była nienormalna. Łzy leciały strumieniami. Zayn podszedł do mnie.
-Hey, prosze cię uspokój się...
-Jak mogę się uspokoić.
-Zerwałaś ze mną. Dosadnie napisałaś mi, że to koniec.
-Mogłeś się nie zgodzić.
-To wywaliliby cały zespół na zbity pysk.-wywrzeszczał, a po moim ciele przeszły ciarki. Na jego szyi pojawiły się mięśnie z emocji jakie nim targały.-Myślisz, że tego chcę. Ja...
-Nie Zayn. To było błędem wszyscy, cala wasza piątka. Jesteście idealni, to ja napieprzyłam w waszym życiu. Sama muszę stanąć na nogi.
-Co masz na myśli?-jego oczy spojrzały prosto w moje.
-Muszę wyjechać.-on stanął jak wryty nie mogąc uwierzyć, w to co mówię. Do pokoju wpadli pozostali.
-Cher, chyba nie mówisz poważnie..-zaczął Harold.
-Jesteś naszą rodziną.-dodał Irlandczyk.
-Będziemy z tobą. Przejdziemy przez to.-dołączył do niech Liam.
-Masz mnie i Louisa po twojej stronie. Wiem co musisz zrobić. Kocham cię moja ty....-podeszła do mnie i przytuliła.
-Ja ciebie też. Wrócę, na pewno. O ile będę miała do czego wracać....-spojrzałam na moich przyjaciół. Podeszłam do każdego z osobna i pożegnałam się. Ominęłam tylko Zayna, chciałam zaoszczędzić sobie i jemu niepotrzebnych przykrości. Zabrałam moją torbę z jego pokoju i zeszłam na dół domu. Założyłam kurtkę i buty, po czym ostatni raz spojrzałam na pomieszczenia i wyszłam.
Do domu dotarłam taksówką. W mieszkaniu otworzyłam trzy ogromne walizki. Do jednej spakowałam moje ubrania, do kolejnej ubrania z biżuterią, a w trzeciej moje duperele. Przed pakowaniem w internecie zabukowałam bilet na najbliższy lot do Nowe Yorku. Zapięłam torby. Zeszłam z nimi na dół domu, gdzie stała taksówka. Kierowca schował pakunki i pojechaliśmy na lotnisko Heathrow. Oddałam bagaże, a ze sobą zatrzymałam torbę. Stanęłam w kolejce do wejścia na pokład samolotu.
-Cher.! Cher!-odwróciłam głowę, myśląc że ktoś mnie woła. Nie pomyliłam się. Zauważyłam jak Zayn biegnie prosto w moją stronę.
-Co ty tu robisz?
-Przepraszam.
-Zayn, ja nie zmienię mojej decyzji.
-Wiem.
-Musi pan iść z nami, bo będzie miał pan kłopoty.
-Już, już. Muszę zrobić jedno.
Ujął moją twarz w swoje chłodne dłonie i przyciągnął mnie do swoich warg.
-Pamiętaj, że zawsze będę cię kochał.-pokiwałam głową, a ochrona zabrała go. Kilka razy odwrócił jeszcze głowę. Wsiadłam do samolotu.

Gdy tylko wylądowałam po dłuuugim locie pierwsze co, to odebrałam bagaże. Usiadłam na poczekalni, gdzie wybrałam numer mojego psychologa.
-Witam, czy coś nie tak panno Cher?
-Ja musiałam zmienić otoczenie i... zamieszkam teraz w Nowym Yorku.
-Dobrze, myślę, że będziemy w kontakcie i nie wróci pani do starych 'nawyków'. Proszę mnie informować.
-Oczywiście.
Po rozmowie napisałam do Alice, że żyję i nie ma się o co martwić. Kolejny telefon wykonałam do mojej cioci Elizabeth. Gdy byłam mała wyprowadziła się do Nowego Yorku, dawno nie gadałyśmy, ale może ona by mi pomogła, bo tak na prawdę, co ja mam teraz zrobić? Jestem w obcym mieście, a raczej kontynencie. Po kilku sygnałach znów usłyszałam jej głos. Krótka wymiana zdań, po czym powiedziała, że zaraz po mnie przyjedzie. Wyszłam przed wyjście nr 3, gdzie się umówiłyśmy. Rozglądałam się za nią, ale nigdzie jej nie widziałam.
-Cher?-męski głos wyrwał mnie z poszukiwań. Odwróciłam się i zobaczyłam Becka. Taak, tego Becka, z którym niedawno się przespałam.
-Taaak. Co ty tutaj robisz?
-Ja, mam cię odebrać. Chyba będziesz teraz z nami mieszkała.
-Nami?
-Ze mną i Elizabeth.
-A ty to kto?-'Błagam tylko nie to, błagam tylko nie to....'w moich myślach
-Jej....

____

Wiem, może i krótki, ale taka tam dramatyczna zmiana wydarzeń.

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem,
ale te prawdziwe komentarze a nie spamy.

Nie cierpię spamów, więc tego nie róbcie, proszę.;)
Nie miałam ochoty pisać tego rozdziału, więc pewnie dlatego taki jest.
Siedzę i źle się czuję, dlatego jestem dumna sama z siebie, że w ogóle powstał ten rozdział.

3 komentarze=NN w czwartek.;)

Natalie Malik.<3

sobota, 2 lutego 2013

Fourteen.

*Perspektywa Cher*
#2 dni po telefonie Cher do Alice#
Zapukałam w duże dębowe drzwi mojego psychologa.
-Proszę.-usłyszałam niski męski głos.-Ahh, to ty Cher. Chcesz porozmawiać? Wiesz, że jeżeli nie chcesz to nie musisz.
-Wiem.-usiadłam na skórzanym fotelu na przeciwko wielkiego biurka z tego samego drewna co drzwi.
-A więc. Powiesz mi co cię do nas sprowadziło? Jak się czujesz?
-Problemem są zazwyczaj moje zawody. Miłosne, rodzinne, przez przyjaciół, bądź jak sama coś zjebie.
-Kontunuuj, mów co cię boli.
-Miałam chłopaka. Byliśmy razem krótko, ale znamy się ponad miesiąc. Na prawdę go polubiłam i to mocniej niż innych przyjaciół. Dowiedziałam się, że on pisał z inną. Chciałam po prostu zapomnieć o tym i zrobić mu taką samą krzywdę jak on mi.-poczułam łzy, które ciekły z moich oczu na samo wspomnienie.-Mieliśmy plany, a przynajmniej ja miałam. Chciałam, żeby nam się ułożyło. Cały czas, gdy byliśmy razem, cały czas odkąd go znałam nie brałam niczego. NICZEGO!
-Cher wiem od twojej przyjaciółki, że jeśli chcesz to przestajesz brać, ale musisz zrozumieć, że narkotyki nie pomagają w problemach, jeszcze bardziej je pogłębiają. Pomagają jedynie na chwilę, a później czujesz się jeszcze gorzej niż na początku.-zrobił chwilę przerwy, nabrał powietrza.-Na prośbę twoich przyjaciół masz przepustkę na święta i nowy rok. Po tym okresie zobaczymy, czy będziesz musiała tu zostać, czy tylko przychodzić na terapię.-podniosłam zapłakaną twarz w jego stronę.-Ciesze się, że przyszłaś porozmawiać. Liczę na ciebie.
-Dziękuję.-powiedziałam wychodząc z gabinetu i szybko biegnąc do telefonu. Wybrałam szybko te znajome cyfry.
-Halo?-odpowiedział lekko zaspany.
-Zayn, tęsknię.
-Cher?-odpowiedział zdziwiony.
-Mhm.
-Jak się czujesz?
-Przyjedziesz po mnie?
-Ale jak to?
-Mam przepustkę na święta, a poza tym musimy chyba porozmawiać.
-Będę za pół godziny.
-Ok.
Pobiegałam do pokoju i szybko spakowałam walizkę, oczywiście przed tym przebrałam się w lepsze ubrania i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam z walizką na dół, przechodząc korytarzem w pokoju dziennym zauważyłam Liama, podeszłam do niego i pożegnałam się. Przy drzwiach wyjściowych ochroniarz wypuścił mnie bez problemu. Na parkingu zauważyłam mulata, który palił papierosa. Po chwili podniósł głowę, na której miał kaptur. Na mój widok pokazał rząd białych zębów. Zeszłam po schodach i podeszłam do niego. Od razu wtuliliśmy się w siebie.
-Jak się czujesz?
-Nie zadawaj takich głupich pytań.-odpowiedziałam, na co on się zaśmiał.
Włożył moją walizkę do jeepa i wsiedliśmy do środka. Włączył radio, ale ściszył je najbardziej jak potrafił. Po jakimś czasie dojechaliśmy do mojego mieszkania. Weszliśmy na górę.
-Alice jesteś?-spytałam wchodząc do środka.
-Nie ma jej. Z Louisem szykują obiad u nas.
-Powiedziałeś reszcie?-pokiwał głową.
-Każdy się cieszy. Nawet Niall podzielił się ze mną kanapkami.
-Ło?!
-No..-znów ten uśmiech.
Walizkę wstawiłam do garderoby. W podręczną torebkę wrzuciłam kosmetyki i inne potrzebne mi rzeczy. Włączyłam mojego i'Phona, który leżał na szafce nocnej. Nie patrząc na wyświetlacz schowałam go do torby.
-Weź jakieś ubrania.
-Po co?
-Mamy całą noc na rozmowy, bo chyba chciałaś pogadać.-wrzuciłam do środka bluzkę Nike i jeansowe spodnie.
Niecałe pół godziny później byliśmy pod ich willą. Weszliśmy do środka.
-Niall oddawaj tego kotleta!-Louis wybiegł z kuchni w pogoni za blondynem, ale oboje stanęli jak wryci w korytarzu wpatrując się w nas.
-Cher.!-oboje podbiegli mnie przytulić, a po chwili przyszła cała reszta.
Zjedliśmy obiad i oczywiście nie obyło się bez pytań typu:"Jak się czuję?", itp. Po posiłku ja i Alice posprzątałyśmy, a chłopacy włączyli Play Station Move. Postanowiliśmy pograć w dwuosobowych drużynach. Wszyscy tak się rozdzielili, że ja i Zayn byliśmy razem. Lou jak zwykle z Alice, Liam z blondynem a Harry ze swoją 'przyjaciółką' Jess. W głosowaniu wybraliśmy grę taneczną. Oj, będą niezłe jaja.! Jako pierwsi Niall i Liam. Wybrali sobie piosenkę Nicki Minaj "Super Bass". Blondyn tańczył trzy razy inaczej nić pokazywano, a daddy pękał ze śmiechu z Nialla. Następnie na 'scenę' weszli Lou z Alice. Oni zatańczyli Seleny Gomez "Hit The Lights". Alice starała się jak mogła, za to jej partner całą piosenkę kręcił tyłeczkiem lub nim trząsł.  Harry z Jess wybrali Justina Biebera "Baby". Brunetka wydaje się miła i zabawna. Może dołączy do mnie i Alice i będziemy nierozłączną trójeczką? Tak czy siak, Harry jak to Harold tańczył zarzucając włosami, a Jess starała się nadrabiać straty. Ostatni byliśmy my. Wybraliśmy piosenkę The Pussycat Dolls "When I Grow up" Zayn wygłupiał się udając Nicole, a ja udawałam jego. Wszyscy się z nas śmiali i atmosfera stała się zupełnie inna niż podczas obiadu. Wszyscy zmęczeni rozłożyliśmy swoje ciała na kanapach.
-Idę na ogród.-wstałam z kolan Harolda i wyszłam przez balkonowe okno na powietrze.
Usiadłam na ławce i spoglądałam na zachód słońca, całe niebo pokryło się falami czerwono pomarańczowymi. Piękny widok... Zawsze kojarzę sobie takie zachody z komediami romantycznymi, gdzie para na końcu filmu się schodzi i żyją długo i szczęśliwie.
-Przeszkadzam?-nie musiałam się odwracać, żeby rozpoznać jego głos.
-Nie Harry.
-O czym tak rozmyślasz?
-A jak myślisz?
-Zayn.-nie spytał, ale oznajmił.
-Ding ding.-wydałam odgłos jak w teleturnieju.
-Wiem, że go kochasz, on ciebie też. Cały czas od twojego wyjazdu tylko snuł się po domu jak cień. Wiem również, że macie dzisiaj rozmawiać. Znasz się, a przynajmniej wiesz, że niekiedy musimy coś udawać, więc proszę cię bądź wyrozumiała. W końcu jesteśmy rodziną, a skoro ja to mogę zrobić, to ty też.
-Ale o co ci chodzi?
-Zobaczysz.-wstał i wrócił do domu.
Postanowiłam wyjaśnić sobie to wszystko. Weszłam do budynku.
-Zayn, mogę cię prosić?-spojrzałam na mulata, który ponownie był smutny. Weszliśmy na górę domu. W jego sypialni usiadłam na fotel, a on na rogu lóżka.
-Powiesz mi co przed chwilą powiedział mi Harry?
-Mówiłem mu żeby się nie wtrącał. Chciałem ci to powiedzieć dzisiaj sam.
-Harry ci pomógł.
-No więc biuro Simona nie wiedziało, że jesteśmy razem i...
-I?
-I kazali mi udawać związek.
-Z kim?
-Z Perrie Edwards.
Moje serce stanęło, po czym rozpadło się na tysiące kawałków.

____
No to jest 14.;)

3 komentarze = NN w poniedziałek.!!!


Otrzymałam nominację do THE VERSATILE BLOGGER



Zasady:
Każdy nominowany powinien:
1. podziękować nominującemu na jego blogu
2. pokazać nagrodę The Versatile Blogger 
3. ujawnić 7 faktów dotyczących siebie 
4. nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
5. poinformować o tym fakcie nominowanych bloggerów

Fakty:
1. Nie jestem psychofanką.
2. Kiedyś byłam super fanką Justina Biebera.
3. W przyszłości chciałabym zostać menagerem jakiejś gwiazdy (piosenkarza, piosenkarki lub zespołu).
4. Mam zamiar zamieszkać w Londynie.
5.  Nie lubię szkoły, choć niekiedy nudno mi bez niej.6. Nie jestem typem grzecznej dziewczynki.
7. Jestem nienormalna i dobrze mi z tym.:)

Nominowani:
1. 
http://ilovecarrotsandboys.blogspot.com/
5. http://mystoryaboutonedirection-milly.blogspot.com/

Aktualnie nie czytam więcej blogów...
Sorki.;d