Drugs Change The World.

Dwie najbliższe sobie przyjaciółki wiodą spokojne życie. Alice spokojna, miła, zakochana w swoim chłopaku, który wraz ze swoimi przyjaciółmi podbija listy przebojów na świecie. Cher miła dla ludzi, których zna, harda, pewna siebie, jednak zatracona w samotności. Ma dwie przyjaciółki. Tą dobrą i tą złą. Handluje narkotykami, aż poznaje przyjaciół swojego kuzyna. W jednym z nich się zakochuje... Zaczyna pisać piosenki i wschodzi na wyżyny kariery. Czy skończy z dobrze płatną pracą? Czy odważy się zakochać? Czy miłość Alice przetrwa próbę związku? Jak potoczy się ich życie, które z dnia na dzień zmienia się w pełne fotoreporterów, fanów i telewizji ??

wtorek, 30 lipca 2013

The Vesalite Blogger

Zostałam nominowana do nagrody The Versalite Blogger przez: http://niektore-sny-sie-spelniaja.blogspot.com/

Dziękuję bardzo za wyróżnienie.

Zasady:
1. Podziękuj nominującemu na jego blogu.
2. Pokaż nagrodę The Versalite Blogger na swoim blogu.
3. Napisz 7 faktów o sobie.
4. Nominuj 15 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformuj ich o tym 


Nominowani przeze mnie:
1.http://1d-what-makes-you-beautiful.blogspot.com/
2.http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/
3.http://musiszpodjacryzyko.blogspot.com/
4.http://mystoryaboutonedirection-milly.blogspot.com/
5.http://ilovecarrotsandboys.blogspot.com/

Wiem, że nie jest dużo blogów, ale wybrała tylko te najlepsze, które czytam.

A teraz fakty o mnie:
1. Jestem nerwowa, szybko można wytrącić mnie z równowagi.
2. Nie jestem Directionerką ani Beliberką, po prostu nieraz lubię posłuchać ich piosenek.
3. Jaram się tatuażami chłopaków.
4. Właśnie skończyłam gimnazjum i idę do liceum.
5. Wyprowadzam się do internatu.
6. Mam młodszego brata, który cały czas śpiewa piosenki 1D.
7.Jestem fanką ROOM 94.

To tyle.
Dziękuję jeszcze raz i zapraszam do komentowania rozdziału 53.;)

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 29 lipca 2013

Fifty Three

#Perspektywa Alice#
-Myślisz, że wszystko będzie dobrze?-popatrzyłam na bruneta zamykając drzwi od tarasu.
-Będzie, bo jesteśmy razem. Skoro będę miał do wyboru rodzinę, a zespół wybiorę rodzinę. Nie zamierzam odejść od ciebie tak jak mój ojciec.
-Nigdy mi o nim nie wspominałeś.
-Wiem. Widzisz on zostawił moją matkę, gdy znalazł sobie młodszą. Mną sie już nie interesuje, tylko dziewczynkami. Przynajmniej one mają jakiegoś ojca.
-Lou! Alice! Taksówka już jest!!!-usłyszeliśmy jak Hazza drze pape i momentalnie lekko zachichotaliśmy. Przyłożył swoją dłoń do mojej twarzy i delikatnie pogładził skórę kciukiem.
-Ten uśmiech ma zostać już na zawsze.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się, a on delikatnie musnął moje wargi swoimi. Zeszliśmy na parter, gdzie zosatł tylko mój bagaż podręczny. Wzięłam go na rękę i wyszlismy z domu. Na podjeździe stały dwie taksówki. W jednej usiedli już Niall, Cher, Liam i Harry, a w drugiej Zayn. Zajęliśmy miejsca w drugiej taksówce.
Przytuliłam się do Louisa i zaczęłam bawić się moją obrączką. Cały czas przyglądałam się mojej dłoni, jakbym zrobiła coś nienormalnego, zaskakującego. A to tylko mała błyskotka na serdecznym palcu. Nawet nie wiem kiedy, ale ocknęłam się z przemyśleń, gdy zahamowaliśmy. Popatrzyłam w prawo i zauważyłam lotnisko LAX. Zaparkowaliśmy na wybranym miejscu. Stanęłam przed samochodem, a z bagażnika walizki wykładał ochroniarz chłopców. Boże, chłopców? Mogę jeszcze tak o nich myśleć? Niecałą godzinę temu jeden z tych 'chłopców' stał się moim mężem. Jakie to dziwne uczucie... Czuję się tak staro, a mam zaledwie 19 lat.
Odebrałam moją walizkę i szybko uciekłam przed tłumem fanów i paparazzi do środka. Jednak, gdy byłam w połowie drogi przede mną wyrósł tłum. Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się błyski fleszy. Zakryłam oczy dłonią i ruszyłam na przód. Jakieś dziesięć minut zajęło mi przejście czterech metrów. Gdy byłam już za drzwiami lotniska odetchnęłam z ulgą. Po chwili dołączyli do mnie chłopacy z Cher. Musieliśmy odbyć kontrolę bagaży. Zajęła ona trochę czasu, ale w końcu mogliśmy wejść do samolotu. Zajęłam miejsce i wyczekiwałam, aż obok mnie usiądzie mój mąż. Lecz moja przyjacióła usiadła obok mnie.
-Powiedz, że mogę siedzieć obok ciebie proszę....
-Cher. Wiesz, że tak.-uśmiechnęłam się.
-Potrzebuję teraz przyjaciółki.-wtuliła się w moje ramie.

Wróciliśmy wszyscy do apartamentu w kamienicy, któe zajął zespół po pożarze. Wszyscy oznacza to, że wrócił Lou, Hazza, Liam, Zayn, Niall i ja. Cher oznajmiła, że wraca do naszego mieszkania. Szczerze, to nie wiem co się stało, bo nic mi nie powiedziała, a z Zaynem w ogóle nie rozmawia. Nie dotykają się, a raczej unikają.
Ja najpierw weszłam po prysznic i założyłam nowe ubrania. Spotkanie mamy za jakieś dwie godziny i trzeba się wyszykować. Gdy mój makijaż i reszta rzeczy były już gotowe z laptopem usiadłam na kanapie w salonie. Zaczęłam przeglądać fora plotkarskie. Na Twiterze miałam pełno wiadomości i statusów z zapytaniami: "Czy jestem mężatką?", "Czy poślubiłam Louisa?", "Co urodzę?", "Jak dam dziecku na imię?", "Czy jestem w ciąży?", itp. Od razu wyłączyłam więc urządzenie i poszłam do kuchni. W lodówce, która zaopatrzyli ludzie chłopaków znalazłam lody. Wzięłam całe pudełko, łyżeczkę i wróciłam na kanapę. Włączyłam telewizor i w końcu zostawiłam włączony na kanale  'Animal Planet'.
-Dokształcasz się?-Hazza usiadł obok mnie.
-Nie. Po prostu się nudzę, a w internecie same plotki o nas, więc wolę te tygryski.-uśmiechnęłam się.
-Daj troszę.-popatrzył na lody.
-Idź sobie po łyżkę.
-Nie bądź żyd i nakarm mnie.-zrobił minę zbitego pieska i wbił we mnie swoje zielone oczy.
-No dobra.- nabrałam górę lodów i włożyłam mu do dziuba.
-Dzię-ku-ję.-powiedział nabierając powietrza.-Kurwa jakie to zimneee...-uciekł do kuchni i usłyszałam jak wypluwa lody.
-Boisz się spotkania?
-Nie Niall jest mi spoko i jest mi obojętne, że mój chłopak chce odejść z zespołu przeze mnie.
-Teraz chyba już mąż.
-Ochhhhh. Skończ.-zatkałam palcami uczy i popatrzyłam na niego, a on wziął moje lody i zaczął je jeść.
-Gotowi?-Lou krzyknął i momentalnie wszyscy zebrali się w salonie.
-Zrobię wam fotkę, bo wyglądacie bosko.-zaśmiałam się.
-Na dowrze.-Nialler wybiegł z mieszkania i już go nie było.
Reszta podążyła za nim. Na dole chłopacy ustawili się.
-No rób to zdjęcie.-Harry jak zwykle niecierpliwy.
-Mam.-popatrzyłam na nich.-Możemy iść.
Odetchneli z ulgą, założyli na nos okulary przeciwsłoneczne, mimo, że nie było słońca.
Lou złapał mnie za rękę i przyciagnął obok siebie. Pogoda była pochmurna, więc zaciągnęłam kaptur na głowę.
Pod wieżowcem wytwórni zobaczyliśmy Cher, która czekała za nami.
-Hej.-powitaliśmy ją.
-Siemka. Wchodzimy?-popatrzyła na nas.
-Kiedyś trzeba.-mruknął Lou i wszyscy weszliśmy. Windą zajechaliśmy na jedenaste piętro i tam czekał na nas Paul.
-Witam, chodźcie za mną.-odwrócił się na pięcie i powędrował, a my za nim.
Otworzył wielkie drzwi do sali konferencyjnej. Stanęłam przed wejściem i zobaczyłam osiem osób, które miały zadecydować o naszej przyszłości. Położyłam dłoń na brzuchu.
'Będzie dobrze. Chyba.'-pomyślałam.


____________
Wiem, że krótki, ale jakoś nie mogę się doczekać NN.
Rozdział 54 będzie ostatnim, a po nim napiszę jeszcze epilog.
Zapraszam do czytania, komentowania.
+Podpowiedzcie mi w ankiecie jaki blog chcecie czytać.

Będą 3 kom.=dodam szybko 54.

Natalie Malik.<3

środa, 17 lipca 2013

Fifty Two

#Perspektywa Cher#
-Jak mi poszło?-popatrzyłam na chłopaków i przyjaciółkę. Chcąc nie chcąc musimy dzisiaj zagrać koncert, a potem wrócić do Londynu.
-Dobrze.
-ONE DIRECTION!-słyszymy krzyk, pracownicy podają im mikrofony. Na scenę wchodzi już Hazza, Niall, Liam, Louis, a Zayn cmoknął mnie w usta i podążył za nimi. Wzięłam blondynkę pod ramię i zeszłyśmy pod scenę na foetele. Usiadłyśmy z paczką czipsów i oglądałyśmy próbę. Nie była to zwykła próba, bo byliśmy na niej wszyscy oraz chłopacy nie zachowywali się tak jak na innych próbnych koncertach, lecz robili co im kazano, bez wygłupów, pogaduszek. Ten koncert będzie najogrszy występ jaki moglibyśmy dać.
-Nie wiem jak mam przekonać Louisa, aby nie odchodził z zespołu.
-Zayn też oszalał. Powiedział, że nie musi tego robić.
-Louis też się uparł. Powiedział nawet, że żałuje tej sławy.
-Sława jest ceną, za spełnianie marzeń.
-Wiesz... Ostatnio wpadło mi do głowy, żeby po prostu odejść od niego.
-I tak będziesz z nim związana. Już na zawsze.
-Niby tak, ale wiesz. Pierwsza miłość nigdy nie trwa wiecznie.-spojrzała na mnie.
Ona ma trochę racji. Cały czas ranię się z Zaynem, lub mamy przeszkody na naszej drodze. Nie mogę żyć normalnie, ponieważ na to nie zasłużyłam.
-Cher, chodź na przymiarkę.-młoda stylistka zabrała mnie od blondynki, ale zauważyłam, że w jej kierunku szła Taylor.

Po długim koncercie wszyscy wróciliśmy do domu. Każdy zamknął się w pokoju. Ja zaczęłam pakować własną walizkę, a mulat tylko położył się i spoglądał w sufit.
-Co jest skarbie?
-Wiesz, tak sobie myślę, że to życie jest strasznie ciężkie.
-Bo miłość jest trudna.-uśmiechnęłam się do niego.
-Może.
-Nie może, tylko na pewno.
-Do czego zmierzasz?-podparł się na łokciach i spojrzał na mnie. Wzięłam kolejny stos koszulek i włożyłam go do walizki.
-Może nie powinniśmy być razem na zawsze. Wiesz, pierwsza miłość nie zawsze jest tą ostatnią.
Zayn nic nie odpowiedział, a ja dalej pakowałam swoje rzeczy. Gdy zapięłam walizkę, od usiadł na niej.
-Cher...-jego dłoń dotknęła mojego policzka. Przymrużyłam oczy i wtuliłam się w ciepło jego ciała. -Tego właśnie chcesz? Chcesz, aby cię zostawił?
-Ja, ja sama nie wiem co chcę.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego czekoladowe tęczowki tuż przede mną.
-Jeżeli tego zapragniesz, usunę się z twojego życia, ale nigdy nie zniknę z życia naszego dziecka.
Delikatnie wpił się w moje usta. Osiadłam na nim okrakiem i opuszkami palców zjechałam delikatnie po jego grzbiecie. Poczułam jak jego skórka 'gęsieje'. Odwzajemniłam jego pieszczotę. Rozchyliłam moje usta, a on od razu wtargnąl do środka językiem.
Rozpiął moje spodenki i ściągnął ze mnie bluzkę. Momentalnie wstaliśy i nasze ubrania stały się dekoracją pokoju. Włączyłam wieżę z muzyką oraz przekluczyłam drzwi pokoju. Szybko wróciłam do niego. Delikatnie położył mnie na łożyku, zdjął swoje bokserki, a ja zrzuciłam z siebie bieliznę. Swoim ciałem delikatnie ocierał moją skórę, przez którą za każdym dotykiem przechodziła armia mrówek. Rozszerzyłam nogi pragnąc go jeszcze bardziej, a on delikatnie wszedł we mnie całując mnie namiętnie. Poruszał się powoli, ale po chwili przyspeszył. Gdy oboje doszliśmy opadł obok mnie i pocałował w ramię. Mój wzrok caly czas skupiał się na suficie. Jego palce delikatnie wędrowały po moim ramieni, obojczyku, szyi i znów tą samą drogą. Czułam jak dokładnie obserwuje moją twarz.
-Chcesz tego?-zapytał po jakimś czasie. Owinęłam moje ciało kołdrą i poczułam jak zmęczenie wchodzi na powieki.
-Żegnaj Zayn.-powiedziałam i znużył mnie sen.

Obudziły mnie promienie słońca, które poraziły moje oczy. Przebudziłam się i zobaczyłam, jak Zayn śpi po drugiej stronie łożka. Wstałam delikatnie, aby go nie obudzić. Na telefonie zauważyłam, że jest siódma rano. Ubrałam się w spodnie dresowe i bokserkę. Włosy spięłam w kucyka. W łazience odbyłam poranną toaletę. Gdy wróciłam do sypialni Zayn pakował swoją walizkę. Bez słowa zebrałam wszystkie rzeczy do bagażu podręcznego. Z palca ściągnęłam pierścionek zaręczynowy oraz drugi, który dostałam od niego. Położyłam je na jego bagażu.
-Nie.-wstał i popatrzył na mnie.-Weź je. Noś na tym samym palcu. Będę spał spokojnie wiedząc, że wiesz jak bardzo cię kocham i nigdy nie przestanę.-pocałowął mnie w policzek.
Kiwnęłam głową i ponownie założyłam pierścionki na palec.
Złapałam walizkę i zeszłam z moimi rzeczami na dół. W kuchni zauważyłam Alice i Louisa. Patrzyli na siebie z taką miłością i pożądaniem. Poczułam zazdrość, ale nie. To moja siostra. Zasługuje na wszystko co najlepsze.
Weszłam do pomieszczenia.
-Dzień dobry.-przywitałam się z nimi.
-Hej.-odpowiedzieli mi. Zauważyłam, że Alice ma na sobie to.
Z lodówki wyciągnęłam ser i wędliny. Z chlebaka wzięłam trzy kromki chleba. Położyłam na nich szynkę i ser. Ułożyłam na talerzyku i włożyłam do mikrofali. Usłyszałam, że woda się zagotowała, więc zrobiłam sobie gorącą herbatę. Usiadłam w jadalni z moim posiłkiem. Gdy zjadłam go schowałam naczynia do zmywarki. Naszych gołąbeczków już nie było.  Zauważyłam jak wyjeżdżają z posesji samochodem.
No tak. Przecież samolot mamy dopiero o 14 mają jeszcze chwilę, żeby nacieszyć się Los Angeles. Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam ubrania na lot. Weszłam do ubikacji na dole i zaczęłam się przebierać. Makijaż ograniczyłam do delikatnego podkładu i tuszu do rzęs. Założyłam na siebie ubrania perfumując każdą część garderoby. Wyszłam z pomieszczenia, wcześniejsze ubrania i kosmetyki schowałam do bagażu. Usiadłam z salonie i włączyłam telewizor. Zauważyłam, że jest już 10. Oprócz mnie na dole jeszcze nikogo nie ma, a Lou z  Alice jeszcze nie wrócili. Wyjęłam telefon i włączyłam wiadomość.
'Wracacie? Ch.'
Po chwili Alice już odpisała.
'Tak, zaraz będziemy. :) Al.'
Zaczęłam się zastanawiać, co ma oznaczać ten uśmiech w wiadomości. Zazwyczaj nigdy tak nie pisze. Zazwyczaj, lecz teraz wszystko się zmienia.
-Co tam?-nagle koło mnie usiadł blondyn, Hazza rozłożył się na fotelu, a Liam doszedł do nas z jogurtem.
-Nic.
-Nic?-popatrzył na mnie.
-Głośno słuchasz muzyki.-zaśmiał się z lokowatym.
-Co cię to obchodzi.-Zayn popatrzył na nas. Dziwnie się poczułam słysząc u niego ten niski i straszny głos. -Poczekaj na rozmowę ze studiem.-lekko się uśmiechnął, choć chłopacy również zdziwili się jego głosu.
-Gdzie jesteście!?-Lou wbiegł z Alice do domu. Trzymali się za rękę i byli cali uradowani.-O, tu jesteście. Super.
-Co wam?-Liam popatrzył na nich ze zdziwieniem.
-Właśnie wracamy z urzędu.-brunet popatrzył na nią i zaśmiał się.
-Po co?-Nialler wtrącił.
-Nie, powiedzcie, że tylko to sobie wymyśliłam.-wstałam i podeszłam do nich.- Nie zrobiliście tego, prawda?-popatrzyłam na blondynkę.-Alice...
-Nie mogę tego powiedzieć Cher.-uśmiechnęła się.
-Jesteś szczęśliwa?-popatrzyłam na nią, ona tylko kiwnęła głową. Przytuliłam ją, a następnie bruneta.
-Skorto wy, to ja też.-uśmiechnełam się i usiadłam z powrotem na kanapie.
-Pbraliśmy się.-brunet podniósł rękę Alice i ukazał wszystkim srebrną obrączkę na jej serdecznym palcu.



________
Starałam się, aby rozdział być dosyć długi, choć nie wiem jak mi to wyszło.
Powoli kończę to opowiadanie.

Komentujcie, bo dla mnie jest to ważne, aby wiedzieć,
czy podobają wam się ostatnie rozdziały i czego oczekujecie.

+Zawarłam w tym rozdziale specjalną scenę dla Ady. ;D

Do NN.
Natalie Malik.

czwartek, 11 lipca 2013

Fifty One

#Perspektywa Alice#
-Louis!- popatrzyłam na niego.
-No co?
-Widzę, że to nie ma sensu.- wstanął z kanapy i popatrzył na nas z góry.- Koncert, który miał być w sobotę jest przeniesiony na jutro. Od 16 jesteście na próbie. W niedzielę wszyscy, ale to wszyscy, cała wasza siódemka wsiada do samolotu i jedzie do Londynu.  W poniedziałek o 15 jest spotkanie z producentami i Simonem.- popatrzył na mnie.- Lepiej porozmawiaj z nim, żeby zmienił zdanie do poniedziałku, no będzie was to drogo kosztowało.- Paul wyszedł z domu.
-Louis! Pojebało cię.!-wydarłam się na chłopaka.
-O co ci chodzi?- Cher i Zayn weszli do środka z ogrodu.
-O co mi chodzi? Zrozum, że nie odpowiadasz już tylko za samego siebie, lecz za nas, dziecko i za cały zespół. Wkurwiłeś go i lepiej, żeby nie był taki na spotkaniu.
-A co on mi może zrobić.- wykrzyknął w moją stronę.
-Louis, uspokój się. Ona ma rację. On może nas wkopać i nie dostaniemy żadnych pieniędzy, a mało tego będziemy musieli jeszcze im zapłacić. – Liam podszedł do niego.
Brunet zlał go, oparł się o ścianę i powoli zjechał na dół, aż usiadł na podłodze z kolanami podniesionymi do brody. Schował głowę i usłyszałam delikatne chrypnięcie.
-Może…-pokazałam do nich.
Wszyscy zrozumieli i poszli na górę. Usiadłam obok mojego chłopaka. Przejechałam dłonią po jego włosach, a on obrócił się i położył głowę na moim ramieniu.
-Czasem chciałbym wrócić do tego co było kiedyś.
-A ja nie. Niby po co?
-Kiedyś nie byłem sławny, nie musiałem udawać kogoś innego.
-Kiedyś nie znałeś mnie.-uśmiechnęłam się.
-No fakt.
-Ja bym niczego nie cofnęła. Wszystko powoli się układa i człowiek nie ma najmniejszego wpływu na ten rozwój akcji.
-Ale ja jedno bym zostawił.
-Co?
-To, że poznałem ciebie, Cher i chłopaków.
-Pamiętaj, że każdy z nas będzie przy tobie, bo jesteśmy rodziną, a rodzina zawsze trzyma się razem.- delikatnie musnęłam jego wargi.
-Chodźmy na górę.- uśmiechnęłam się do niego.
Wstaliśmy z podłogi i zaczęliśmy iść po schodach. Brunet cały czas trzymał mnie za rękę, jakbym miała mu uciec.
-Myyy, to ten….-Nialler się zaciął.
-My jedziemy na zakupy.-wtrąciła jemu moja siostra.
-I do kina.- Liam dodał.
-Faktycznie, no, jest ten fajny film.- Zayn uśmiechnął się.
-Wataha, idziemy!- Hazza krzyknął i reszta zaczęła iść na dół.- Tylko cicho, bo ściany mają uszy.- zaśmiał się, a ja sprzedałam mu kopa w tyłek.- Dobra, dobra.- uciekł na dół i po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi, a w całej posesji zrobiło się cicho.
-To co robimy?- Louis popatrzył na mnie z ukosa.
-Nie wiem.- przygryzłam dolną wargę, bo wiedziałam, że będzie wiedział o co chodzi.
-Lubię to.-zaśmiał się.
Podniósł mnie na wysokość swoich bioder, a moja nogi oplotły jego ciało. Nasze pocałunki z delikatnych i ostrożnych stawały się dzikie, pełne namiętności. Wpadliśmy do jego sypialni, bo była najbliżej. Oparliśmy nasze ciała o ścianę. W szale zaczęliśmy się rozbierać, co na pozór nie było takie łatwe. Niecałe pięć minut później byliśmy już w samej bieliźnie. Louis położył mnie delikatnie na łóżku. Jego pocałunki wędrowały po moim ciele w górę i w dół pomagając sobie dłońmi. Odpiął mi stanik, a ja rzuciłam go w kąt pokoju. Jego ręce momentalnie zatrzymały się na moich piersiach dając mi wielką euforię. Czułam jak moje ciało domaga się czegoś więcej. Nasze twarze znów były przy sobie. Złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Obróciliśmy się i teraz ja przejęłam inicjatywę. Schodziłam pocałunkami po jego ciele, aż natrafiłam na sutki. Lekko wykręciłam je i przygryzłam je po kolei. Usłyszałam jego westchnięcia. Moje usta podążyły na obojczyki. Zauważyłam jego tatuaże. Przy obojczyku zaczęłam ssać jego skórę. Kilka minut wystarczyło, aby pozostawić na niej różowawe znamię. Nasze usta ponownie się złączyły i zrobiliśmy obrót. Rozszerzyłam wargi, aby jego język mógł połączyć się z moim. Louis ściągnął moje majtki, a potem swoje. Zaczął czegoś szukać prawą ręką przy szafce nocnej.
-Nie.-popatrzyłam w jego oczy.- Chce cię poczuć.-przygryzłam wargę ponownie. Zgięłam kolana i rozszerzyłam je.
-Pragnę cię bardziej niż kiedykolwiek. –wyszeptał mi do ucha powoli wchodząc we mnie.
Wydałam z siebie małe stęknięcie, a on uśmiechnął się i pocałował mnie. Zaczął się poruszać szybko, lecz po chwili zwolnił. Dłońmi pieścił moje piersi. Wydawałam z siebie ciche jęki, a on lekko uśmiechał się widząc to. Moje dłonie powędrowały na jego plecy.
-Louis…
-Hmm?
-Szyyb-ciej.
Zachichotał pod nosem i spełnił moją prośbę. Moje odgłosy mimo chęci stawały się coraz głośniejsze. Louis również pojękiwał, lecz starał się to ukryć. Wbiłam moje ręce w pościel, a dłońmi ścisnęłam poszewkę, którą udało mi się złapać. Louis uśmiechnął się widząc to.
-Ko-cham-Cięęę!- wykrzyczał dochodząc, a ja stęknęłam przy tym. Gdy opadł już na moje ciało poczułam bicie, a raczej walenie jego serca.
-To bije tylko dla ciebie.-uśmiechnął się. Podniosłam delikatnie głowę i pocałowałam go.
-To najlepsze co mogłam od ciebie dostać.

_____________
Wiem, że krótki, ale nie wiedziałam dokładnie co w nim ująć, ale chyba mi się udało.

Tak jak już wcześniej pisałam, to końcówka tej historii, więc proszę osoby, które czytały to opowiadanie, ale nie zawsze komentowały, aby zostawiły po sobie komentarze pod tymi ostatnimi rozdziałam.
Od ich liczby zależy też kiedy będę wstawiała nowe notki.
+Do NN.;*

Natalie Malik.<3

piątek, 5 lipca 2013

Fifty

Mam dobry humor, bo dostałam się do szkoły, więc dodaję ten rozdział, ale z kolejnym nie będzie już tak łatwo. Czekam na min.4 komentarze.

OBOWIĄZKOWO PROSZĘ PRZECZYTAĆ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!

#Perspektywa Alice#
-Alice, czy to na pewno jego dziecko?- popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi paczadłami. Delikatnie pokiwałam głową, gdyż cała szyja jak i reszta ciała była obolała.
-Słyszałem, że biłaś się o mnie.-zaśmiał się delikatnie podnosząc górną wargę i pokazując rząd białych zębów.
-I jeszcze oberwałam.
-Przecież wiesz, że nie mógłbym cię zdradzić. Nawet gdybym był zalany w trzy dupy, to nigdy bym o tobie nie zapomniał.
-Wiem, po prostu… Po prostu poniosło mnie. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi. Lekarze zrobili badania i na szczęście dziecku nic nie jest.
-Zostawisz mnie.-popatrzyłam na ścianę przede mną.
-Co?
-Zostawisz mnie. To nie twoje dziecko. Nikt nie chce samotnych matek.
-Ale ty nie będziesz samotna. Ja chcę być z tobą i zaadoptuję to dziecko jeżeli mi na to pozwolisz.- popatrzyłam na niego zaskoczona.- Nie patrz tak. Cały czas myślę o tym i chcę być z tobą już na zawsze, więc możemy zacząć zakładać już rodzinę.- uśmiechnął się delikatnie.
Pocałowałam jego dłoń, gdyż nie mogłam podnieść reszty ciała. On pochylił się nade mną i nasze wargi zetknęły się. Ułożył się obok mnie i objął wokół talii. Pocałował moje czoło.
-Dobranoc kochanie.

-Dzień dobry.- oboje drgnęliśmy i popatrzyliśmy na lekarza.
-Dzień dobry.
-Ponownie panią witamy.
-Niestety musimy wypełnić kartotekę pacjenta do końca i chciałbym poprosić o chwilę rozmowy.
-Mhm.- podniosłam się tak aby widzieć lepiej.
Louis stanął obok Cher z tyłu pod ścianą, a doktor przysiadł na krześle obok mnie.
-Więc, kiedy miała pani wizytę u ginekologa?
-Trzy miesiące temu…-odpowiedziałam zaciągając.
-Czy wie pani kto jest ojcem dziecka?- lekarz popatrzył na mnie.
Mój wzrok spotkał się z wzrokiem Louisa i Cher.
-Tak.
-Kto to?
-Louis Tomlinson.
Brunet uśmiechnął się, a przyjaciółka zacięła się nie wiedząc o co chodzi.
-Na 100%?
-Tak.-kiwnęłam głową.
-Dobrze, a kiedy pani piła ostatnio alkohol?
-Wczoraj wieczorem.
-W dużych ilościach?
-Tak.
-No cóż. W naszym kraju alkohol można pić od 21 roku życia.
-Naprawdę?- pokiwał głową.- Grozi mi coś?
-Nie. Ma pani szczęście, że tylko ja to wyczułem. Inaczej miałaby pani rozmowę z policją.
-Dziękuję panu bardzo.
-Nie ma za co. Wiem jak to było w wieku dziewiętnastu lat.- uśmiechnął się. Popatrzył na moich przyjaciół.
-Pan jest ojcem dziecka?
-yyyyy, Tak, to ja.- po chwili dopiero odzyskał język w gębie.
-Gratuluję i proszę, aby zajął się pan partnerką. Dzisiaj o 13 możesz już wyjść.-spojrzał na mnie.
-Dziękuję.
-Wypis proszę odebrać u mnie w gabinecie.
-Dobrze. A rozmowa z psychologiem?
-Biorę to na siebie.
-Dziękuję.-odpowiedziała mu Cher, bo ja z Louisem już cieszyliśmy się powrotem do domu.- Gołąbeczki nie chcę wam przeszkadzać i nie rozumiem o co chodziło z tym ojcem dziecka. Wytłumaczycie mi to?
-No więc Brad nie musi o niczym wiedzieć.- powiedziałam.
-A ja i tak chciałbym zaadoptować to dziecko.
-Dobra, nie wtrącam się w to, choć i tak Brad powinien o tym wiedzieć.- popatrzyła na nas.- I druga sprawa, to taka, że Paul przełożył spotkanie na dzisiaj.
-Musimy sobie z tym poradzić.
-Wszystko będzie dobrze.- Lou popatrzył na nas obie.
-Cher, przywieź mi jakieś ubrania, na spotkanie. Proszę.- popatrzyłam na moją siostrzyczkę.
-Dobra, tutaj masz telefon.- podała mi urządzenie.- Nie dzwoniłam do twojej mamy.-dodała.
-Dzięki.
-Dobra, ja jadę się ogarnąć i przebrać. Lou, jedziesz ze mną?
-Mhm. Do zobaczenia kotek.-pocałował mnie w Polik i wyszli razem z Cher.

Włączyłam mojego i’Phona i pod dłuższym namyśle wybrałam numer Brada. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć…
-Halo?
-Hej.
-Alice!
-Tak to ja.
-Jak tam w LA?
-Ciekawie.
-Czyli?
-Opowiem ci jak wrócę.
-Coś z Louisem?
-Może…-zaśmiałam się.
-U nas też nie jest nudno. Taylora złapali z narkotykami i będzie miał sprawę.
-Brad, ja…. Ja odchodzę.
-Czemu? Nie chcesz już tak zarabiać? Za mało kasy?
-Nie, pieniędzy dosyć, ale wróciłam do Louisa i nie mogę mu powiedzieć o tym. Proszę, nie powiesz nic jemu ani Cher? Nikomu, proszę.
-Jasne. Jesteś moją przyjaciółką.
-Dziękuję.
-Czyli powiadasz, że znów jesteś panią Tomlinson? Chyba nadal będziesz się ze mną przyjaźnić, co? Może nie jestem sławny i bogaty, ale jestem zabawny.
-Przestań. Nie zmienię się. A po drugie to on jest sławny, nie ja.
-Zdziwisz się jak bardzo staniesz się rozpoznawalna.
-Obiecaj mi, że jak przyjadę to pojedziemy na lody do Augusta.
-Okey. A co stęskniłaś się za lodami z Londynu?
-Trochę.
-A za pogodą?
-Nie.
-U nas pada.
-A u nas słońce.
-Głupia.! Ja już muszę kończyć.
-Pozdrów dziewczyny ode mnie.
-Jasne. Do usłyszenia.
Rozłączył się. Popatrzyłam na mój telefon. Na ekranie głównym widniało nasze zdjęcie. Z nudów zaczęłam robić sobie głupie zdjęcia i kilka wstawiłam na Instagrama. Wylogowałam się, a za chwilę przyszła do mnie pielęgniarka z obiadem. Zjadłam trochę posiłku, choć nie czułam głodu. Muszę się trzymać dla naszego dziecka.
Gdy skończyłam jeść i oglądać kreskówkę do mojego pokoju weszło całe One Direction oraz moja siostra.
-Hey…-każdy z nich po kolei podszedł i przywitał się ze mną.
-Cher myślę, że powinni się dowiedzieć.-popatrzyłam na nią, a ona zgodziła się ze mną kiwnięciem głowy.- Chłopacy odnalazłam moich biologicznych rodziców.
-Super, jacy są?
-Nie wiem dokładnie widziałam się z nimi kilka razy, ale…. Dowiedziałam się, że mieli jeszcze jedną córkę, która też została oddana do adopcji. Cher jest mój biologiczną siostrą.
-CO? Wytrzeszczyli na nas oczy.
Zapadła dziwna cisza, każdy z nich po kolei obejrzał nas. Czułam to napięcie pomiędzy nami.
-Przeszkadza to wam?
-Nie…-odpowiedzieli chórem.
-To nic nie zmienia, po prostu to…
-Szok.- Hazza dokończył wypowiedź Niallera.
-Cieszę się, że jesteście siostrami, ale za godzinę będzie już czternasta, a wtedy mamy mieć spotkanie z Paulem.-wtrącił Liam.
-Idę się przebrać.-wstałam powoli z łóżka. Cher podała mi torbę z ubraniami. W łazience ściągnęłam koszulę i założyłam na siebie bieliznę. Ciało popsikałam antyperspirantem i założyłam na siebie ciuchy (to). Włosy spięłam w wysokiego kucyka. Rzęsy podkręciłam delikatnie tuszem i wróciłam do sali.
-Gotowa.- powiedziałam i wszyscy zebraliśmy się.
Czekaliśmy na Cher z wypisem przy windach. Niecałe pięć minut później doszła do nas i zjechaliśmy na parter. Wypisano mnie i wyszłam tylnym wyjściem. Na parkingu wsiadłam do samochodu. Lou jak zawsze kierował, więc ja usiadłam z tyłu obok blondyna.
Zajechaliśmy pod dom i weszliśmy do środka. W salonie na kanapach zauważyłam menagera chłopaków.
-W końcu. Pozwoliłem sobie wejść, gdy was jeszcze nie było.-popatrzył na nas.- Siadajcie. Przecież nie gryzę. Cher i Alice zapraszam obok mnie.-poklepał miejsca po dwóch tronach sofy.
Usiadłyśmy obok niego, a chłopacy koło nas.
-O czym chciałeś porozmawiać?- Lou popatrzył na niego.
-Chciałem pogratulować wpadki Cher i Zayna.- uśmiechnął się.
-A skąd wiesz, że to była wpadka?- Zayn zaciął go.
-Jeżeli chcesz śpiewać w zespole wolę, abyśmy mówili, ze to wpadka.
-A może nie chcę już śpiewać w tym zespole? Nie przyszło ci to do głowy?
-Nie mówisz tego poważnie. Znam cię. To twoje marzenie.
-W dupie to mam. To moje dziecko i nie będę kłócił się z tobą co mi wolno, a czego nie. Dziecko jest ważniejsze.-zaczął krzyczeć.
-Pamiętaj, że podpisałeś umowę.
-Ale nie z tobą, tylko z wytwórnią.- Zayn wyszedł na ogród trzaskając drzwiami balkonowymi.
-A tobie co się stało Alice?
-Nic ważnego.
-Ona również jest w ciąży.-dodał mój chłopak. Od razu uderzyłam go w ramię.
-No proszę. Ty też chcesz odejść z zespołu?- Paul popatrzył na niego.
Lou podążył wzrokiem na mnie, a  potem znów na menagera.
-Jeżeli do tego dojdzie to tak.-powiedział z uśmiechem.

____________
No, napisałam kolejny rozdział.
Chciałaby wam powiedzieć, że kończę już to opowiadanie. Sądzę, że napiszę jeszcze około trzech rozdziałów i Epilog.
Wiem, że niektórzy są ze mną od początku lecz nie zawsze komentują, dlatego dziękuję im za to bardzo i chciałabym, aby wszystkie osoby, które to czytają komentowały chociaż te ostatnie notki. Bardzo, bardzo proszę.;* Dal was to tylko chwila, a dla mnie wiele satysfakcji.
+Do NN.;*

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Fourty Nine

#Perspektywa Cher#
Zaparkowaliśmy samochód na parkingu jak najbliżej wejścia. Spojrzeliśmy na tłum fotoreporterów przed drzwiami. Pielęgniarki wprowadziły nas do środka i od razu zaprowadziły nas do jej pokoju. Szłam za nimi bez słowa, co chwilę będąc oślepioną przez lampy. Ze schodów weszliśmy na korytarz tak długi, że mieściło się na piętrze około siedemdziesięciu pokoi.
-Tutaj.-wskazała na drzwi.
Popatrzyłam na plakietkę obok.
Wyczytałam z niej: ‘Alice May’ nad jej nazwiskiem widniały trzy liczby. 427. Nacisnęłam na klamkę i delikatnie otworzyłam białe drzwi. Weszłam do środka. Po prawej stronie znajdowały się dwa łóżka. Jedno było puste, a na kolejnym leżała moja mała siostrzyczka. Gdy podeszłam bliżej miałam ochotę coś do niej powiedzieć, lecz zauważyłam, że ma oczy zamknięte.
-Lekarz zaraz do pani przyjdzie.-starsza pielęgniarka zostawiła nas samych z nią.
Może nie całkiem samych, bo na łóżku leżała torba. Mój wzrok ponownie podążył na twarz mojej siostry. Doszło do mnie jak bardzo ją kocham i jest dla mnie ważna. Nie mogłabym jej stracić. Jest częścią mojej rodziny. Teraz nie chodzi jedynie o to, że faktycznie jesteśmy spokrewnione, tylko jak bardzo stała mi się bliska w ciągu dwóch lat. Nie wyobrażam sobie życia bez niej i bez chłopaków. Nie mogę jej stracić.
Oparłam się o rurki łóżka. Pochyliłam głowę do przodu i zaczęłam cicho szlochać modląc się o jej życie. Poczułam jak podchodzi do mnie, obejmuje swoimi ramionami delikatnie obracając mnie do siebie. Zagłębiłam moją głowę pomiędzy jego szyją, a ramieniem. Przytulił mnie. Poczułam i usłyszałam bicie jego serca.
-Skarbie, zobaczysz. Wyjdziemy z tego. Poradzimy sobie.
-Jeżeli ona umrze….
-Nie umrze, zobaczysz.-pocałował mnie w czoło.
-Witam, jestem doktor Luke Williams.-młody lekarz podał mi dłoń, a następnie Zaynowi.
-Ja jestem jej siostrą. Panie doktorze, co jej jest. Wyjdzie z tego?
-Oczywiście, jednakże będzie musiała mieć ją pani na oku.
-A co się stało?
-Może chodźmy do mojego gabinetu. Tam na spokojnie porozmawiamy.
-Mhm. Zayn poczekasz tutaj?- pokiwał głową i usiadł na kanapie w kącie sali.
Wyszłam z pokoju za lekarzem. Kilka sal dalej po prawej stronie otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
-Proszę usiąść.-wskazał na krzesło, a sam usiadł naprzeciwko mnie za biurkiem. Otworzył kartę pacjenta. Zapewne mojej siostry.
-No więc wczoraj w nocy o 2:30 przyjęliśmy pańską siostrę. Była nieprzytomna i nie miała żadnych skaleczeń, dlatego od razu zaczęliśmy robić podstawowe badania. Po pierwsze wyszło, że jej organizm miał bardzo niski stan witamin. Podejrzewamy, że się głodziła, albo stosowała jakąś ostrą dietę. Po drugie jest w ciąży. Właśnie dlatego straciła przytomność. Dołączyło do tego mocne zdenerwowanie, które spowodowało ten stan. Teraz wszystko powoli się stabilizuje. Podajemy jej substancje odżywcze i witaminy przez kroplówki. Nadal nie wiemy dlaczego doszło do tego stanu. Nie obudziła się od wczoraj. Gdy już wybudzi się ze śpiączki musi porozmawiać z nią psycholog.
-Oczywiście. A od kiedy ona jest w ciąży?
-Czyli nie wiedziała pani o tym?
-Nie. Ona sama chyba o tym jeszcze nie wiedziała.
-To może być możliwe. Jest to piąty tydzień.
-A co z dzieckiem?
-Maluch jest zdrowy i silny. Nic mu nie będzie.
-A kiedy będzie mogła wyjść?
-Na razie musi się obudzić, wtedy zadecydujemy.
-Czy to wszystko?
-Tak.
-Dziękuję bardzo.-wstałam i podałam jemu rękę.
-Nie ma za co.
Wstałam z fotela i chwiejnym krokiem doszłam do drzwi. Powoli wróciłam do Sali z wielkim mętlikiem w głowie i masą pytań. Z kim jest w ciąży? Czy wiedziała o niej? Głodziła się? To mocno niepodobne do niej, lecz wszystko jest możliwe. Weszłam do jej Sali i zauważyłam Zayna stojącego przy oknie. Na kanapie siedział Liam z Harrym, na łóżku siedział Niall, a Louis siedział przy niej. Zauważyłam, że trzyma jej dłoń.
-I jak?- Niall spojrzał na mnie.
-Po pierwsze powiedzcie mi co się wczoraj działo.-usiadłam obok niego i popatrzyłam na każdego po kolei. Mulat odwrócił się do mnie i zrobił to samo.
Liam wstał i zaczął wszystko opowiadać. Jak to dom wyglądał, jak to Lou się najebał, a była Harrego Eleanor chciała uwieźć bruneta i Alice wdała się z nią w bójkę.
-Powiedzcie mi jedno, skąd wzięła się ta cała Eleanor. Hmmm?
-Justin ją zaprosił, a skąd oni się znają to nie mam pojęcia. Ona pracuje jako modelka, więc pewnie jakoś się spiknęli.- Hazza popatrzył mi w oczy.- Jesteś na mnie zła?
Popatrzyłam na każdego po kolei i wypuściłam powietrze, które narosło we mnie.
-Nie jestem zła na nikogo. Takie rzeczy się zdarzają. Każdy ma przeszłość, jednak tylko my umiemy tak pieprzyć sobie życie. Chodźcie tu.- zrobiliśmy Horan Huga. Gdy staliśmy tak wszyscy obok siebie przytuliłam Louisa, który miał łzy w oczach.
-Teraz powiem wam czego się dowiedziałam, tylko obiecujcie, że nikt na razie się o tym nie dowie do wyjaśnienia i Lou proszę poczekaj na to, aby Alice ci wszystko wytłumaczyła. Z resztą ona musi nam wszystkim to wytłumaczyć.
-Dobrze.
-Mam nadzieję, że to nie zmieni twoich uczuć do niej.
-O to się nie martw. Nic i nikt tego nie zmieni.
-No więc. Alice…-nabrałam powietrza w moje płuca. Złapałam się za mój wystający brzuch.- Alice jest w ciąży. Zasłabła ponieważ jak podejrzewają lekarze głodziła się na siłę lub miała ostrą dietę. Nerwy dodatkowo wpłynęły na jej zdrowie i straciła przytomność. Teraz wszystko wraca do normy i niedługo powinna się wybudzić.
Każdy zamknął się w sobie.
-Powiecie coś.?-popatrzyłam na nich.
-Louis, to twoje dziecko?- Liam popatrzył na bruneta.
-Ile ma dziecko?
-Pięć tygodni.
-To niemożliwe, bo to było po naszym rozstaniu, a my wtedy nie….
-Poczekajmy, aż się wybudzi.- Niall popatrzył na nas.
Lou usiadł na swoje krzesło, lecz teraz nie złapał ręki Alice.

-Lou poszedł po kawę i wodę.
-Jakby się tylko obudziła to mi napisz. Obudzę chłopaków i przyjedziemy.
-ok. - zobaczyłam jak Louis wysiada z windy i idzie w moją stronę.- Pogadamy jutro, dobrze?
-Mhm. Pa.-Mulat się rozłączył.
-Zayn?
-A kto inny mógłby dzwonić.
-Tak pytam. Proszę.-podał mi plastikowy kubek z wodą.
-Dzięki.
-Kiedy masz poród?
-Wstępnie mam na siedemnastego lutego.
-Cher wiedziałaś o ciąży?
-Nie, byłam tak samo zdziwiona jak ty, gdy się o tym dowiedziałam.
-Podejrzewasz kogo to dziecko?- ominęłam pytanie.
-Cher…
-Ja nic nie będę spekulować, bo nie jestem na sto procent pewna. Alice jak się obudzi to sama ci powie.
-Tylko….- nagle rozległ się dzwonek i nad drzwiami naszej przyjaciółki zapaliła się lampka. Szybko weszliśmy do pokoju, a zaraz za nami byli lekarze i pielęgniarki.
-Cher. Louis.-Alice popatrzyła na nas. Brunet od razu do niej podbiegł i zaczęli się uśmiechać oraz witać pocałunkami.
-Witamy znów z nami panno May. Co pamięta pani ostatnie?
-Jak zasłabłam na imprezie.
-Mhm. Dobrze się pani czuje?
-Tak.
-Jutro będzie musiała pani porozmawiać z naszym psychologiem i wtedy dowiemy się kiedy nas pani opuści.
-A co mi jest?
-Ja jej powiem.-podeszłam do lekarza.
-Dobrze, ale proszę nie siedzieć zbyt długo. Dobranoc.- wyszedł z sali, a blondynka popatrzyła na mnie.
-Mów.-pośpieszyła mnie.- Chciałabym jak najszybciej stąd iść.
-Alice byłaś ostatnio na diecie?
-No, musiałam ograniczyć węglowodany bo przytyłam już trzy kilo. Wiesz, niby nie dużo, ale po prostu zaczęłam jeść mniej i ostro ćwiczyć.
-Tylko w twoim stanie to nie zdrowe.
-Jakim stanie? Przecież nic mi nie będzie jak trochę schudnę.
-Tobie może nie, ale dziecku tak.
-jakiemu dziecku, Cher pokręciło ci się w głowie.
-Nie. Alice lekarze zrobili badania i jesteś w ciąży. To piąty tydzień. Wychodzi na to, że zaszłaś w ciążę po rozstaniu z Louisem. Przypomnij sobie dokładnie tamten okres. Wiesz kto jest ojcem?
-Ale, przecież…. KURWA!- wydarła się i z jej oczu pociekły łzy.
-To Brad?- popatrzyła na mnie.
-Z nikim innym nie spałam.
Lou odsunął się trochę i usiadł na krześle.
-Louis…
-Cher, możesz zostawić nas samych?
Za prośbą Louisa wyszłam z pokoju i usiadłam na korytarzu. Wybrałam numer mulata. Odebrał po trzecim sygnale.
-Co jest?
-Alice się obudziła, ale nie przyjeżdżajcie teraz z chłopakami.
-Czemu?
-Właśnie dowiedział się, że jest w ciąży i rozmawiają z Louisem. Przyjedźcie jutro z samego rana.
-Dobrze.- nastąpiła chwila ciszy.- Cher?
-Tak?
-Kocham Cię, wiesz.
-A ja ciebie Kocham.-uśmiechnęłam się sama do siebie.- Dobranoc.- rozłączyłam połączenie.
Usiadłam na krzesłach przy oknie na końcu holu. Wyciągnęłam nogi i poczułam jak moje powieki stają się ciężkie, wręcz nie do zniesienia. W końcu oddałam się zmęczeniu.

____________
Nie wiem czemu, ale ostatnio jakoś nie miałam czasu na napisanie tego rozdziału, ale w końcu miałam czas i przysiadłam do niego. Myślę, że będziecie zadowoleni.

Mam takie pytanko: Jak sądzicie, czy Louis zostawi Alice? Czy Alice będzie z Bradem?

Czekam na wasze odpowiedzi.
Dziękuję, za to, że czytacie moje wypociny.
Do NN.
+Myślę, że nadal będziecie komentować.

Natalie Malik.<3