#Perspektywa Cher#
Zaparkowaliśmy samochód na parkingu jak najbliżej wejścia. Spojrzeliśmy na tłum fotoreporterów przed drzwiami. Pielęgniarki wprowadziły nas do środka i od razu zaprowadziły nas do jej pokoju. Szłam za nimi bez słowa, co chwilę będąc oślepioną przez lampy. Ze schodów weszliśmy na korytarz tak długi, że mieściło się na piętrze około siedemdziesięciu pokoi.
-Tutaj.-wskazała na drzwi.
Popatrzyłam na plakietkę obok.
Wyczytałam z niej: ‘Alice May’ nad jej nazwiskiem widniały trzy liczby. 427. Nacisnęłam na klamkę i delikatnie otworzyłam białe drzwi. Weszłam do środka. Po prawej stronie znajdowały się dwa łóżka. Jedno było puste, a na kolejnym leżała moja mała siostrzyczka. Gdy podeszłam bliżej miałam ochotę coś do niej powiedzieć, lecz zauważyłam, że ma oczy zamknięte.
-Lekarz zaraz do pani przyjdzie.-starsza pielęgniarka zostawiła nas samych z nią.
Może nie całkiem samych, bo na łóżku leżała torba. Mój wzrok ponownie podążył na twarz mojej siostry. Doszło do mnie jak bardzo ją kocham i jest dla mnie ważna. Nie mogłabym jej stracić. Jest częścią mojej rodziny. Teraz nie chodzi jedynie o to, że faktycznie jesteśmy spokrewnione, tylko jak bardzo stała mi się bliska w ciągu dwóch lat. Nie wyobrażam sobie życia bez niej i bez chłopaków. Nie mogę jej stracić.
Oparłam się o rurki łóżka. Pochyliłam głowę do przodu i zaczęłam cicho szlochać modląc się o jej życie. Poczułam jak podchodzi do mnie, obejmuje swoimi ramionami delikatnie obracając mnie do siebie. Zagłębiłam moją głowę pomiędzy jego szyją, a ramieniem. Przytulił mnie. Poczułam i usłyszałam bicie jego serca.
-Skarbie, zobaczysz. Wyjdziemy z tego. Poradzimy sobie.
-Jeżeli ona umrze….
-Nie umrze, zobaczysz.-pocałował mnie w czoło.
-Witam, jestem doktor Luke Williams.-młody lekarz podał mi dłoń, a następnie Zaynowi.
-Ja jestem jej siostrą. Panie doktorze, co jej jest. Wyjdzie z tego?
-Oczywiście, jednakże będzie musiała mieć ją pani na oku.
-A co się stało?
-Może chodźmy do mojego gabinetu. Tam na spokojnie porozmawiamy.
-Mhm. Zayn poczekasz tutaj?- pokiwał głową i usiadł na kanapie w kącie sali.
Wyszłam z pokoju za lekarzem. Kilka sal dalej po prawej stronie otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
-Proszę usiąść.-wskazał na krzesło, a sam usiadł naprzeciwko mnie za biurkiem. Otworzył kartę pacjenta. Zapewne mojej siostry.
-No więc wczoraj w nocy o 2:30 przyjęliśmy pańską siostrę. Była nieprzytomna i nie miała żadnych skaleczeń, dlatego od razu zaczęliśmy robić podstawowe badania. Po pierwsze wyszło, że jej organizm miał bardzo niski stan witamin. Podejrzewamy, że się głodziła, albo stosowała jakąś ostrą dietę. Po drugie jest w ciąży. Właśnie dlatego straciła przytomność. Dołączyło do tego mocne zdenerwowanie, które spowodowało ten stan. Teraz wszystko powoli się stabilizuje. Podajemy jej substancje odżywcze i witaminy przez kroplówki. Nadal nie wiemy dlaczego doszło do tego stanu. Nie obudziła się od wczoraj. Gdy już wybudzi się ze śpiączki musi porozmawiać z nią psycholog.
-Oczywiście. A od kiedy ona jest w ciąży?
-Czyli nie wiedziała pani o tym?
-Nie. Ona sama chyba o tym jeszcze nie wiedziała.
-To może być możliwe. Jest to piąty tydzień.
-A co z dzieckiem?
-Maluch jest zdrowy i silny. Nic mu nie będzie.
-A kiedy będzie mogła wyjść?
-Na razie musi się obudzić, wtedy zadecydujemy.
-Czy to wszystko?
-Tak.
-Dziękuję bardzo.-wstałam i podałam jemu rękę.
-Nie ma za co.
Wstałam z fotela i chwiejnym krokiem doszłam do drzwi. Powoli wróciłam do Sali z wielkim mętlikiem w głowie i masą pytań. Z kim jest w ciąży? Czy wiedziała o niej? Głodziła się? To mocno niepodobne do niej, lecz wszystko jest możliwe. Weszłam do jej Sali i zauważyłam Zayna stojącego przy oknie. Na kanapie siedział Liam z Harrym, na łóżku siedział Niall, a Louis siedział przy niej. Zauważyłam, że trzyma jej dłoń.
-I jak?- Niall spojrzał na mnie.
-Po pierwsze powiedzcie mi co się wczoraj działo.-usiadłam obok niego i popatrzyłam na każdego po kolei. Mulat odwrócił się do mnie i zrobił to samo.
Liam wstał i zaczął wszystko opowiadać. Jak to dom wyglądał, jak to Lou się najebał, a była Harrego Eleanor chciała uwieźć bruneta i Alice wdała się z nią w bójkę.
-Powiedzcie mi jedno, skąd wzięła się ta cała Eleanor. Hmmm?
-Justin ją zaprosił, a skąd oni się znają to nie mam pojęcia. Ona pracuje jako modelka, więc pewnie jakoś się spiknęli.- Hazza popatrzył mi w oczy.- Jesteś na mnie zła?
Popatrzyłam na każdego po kolei i wypuściłam powietrze, które narosło we mnie.
-Nie jestem zła na nikogo. Takie rzeczy się zdarzają. Każdy ma przeszłość, jednak tylko my umiemy tak pieprzyć sobie życie. Chodźcie tu.- zrobiliśmy Horan Huga. Gdy staliśmy tak wszyscy obok siebie przytuliłam Louisa, który miał łzy w oczach.
-Teraz powiem wam czego się dowiedziałam, tylko obiecujcie, że nikt na razie się o tym nie dowie do wyjaśnienia i Lou proszę poczekaj na to, aby Alice ci wszystko wytłumaczyła. Z resztą ona musi nam wszystkim to wytłumaczyć.
-Dobrze.
-Mam nadzieję, że to nie zmieni twoich uczuć do niej.
-O to się nie martw. Nic i nikt tego nie zmieni.
-No więc. Alice…-nabrałam powietrza w moje płuca. Złapałam się za mój wystający brzuch.- Alice jest w ciąży. Zasłabła ponieważ jak podejrzewają lekarze głodziła się na siłę lub miała ostrą dietę. Nerwy dodatkowo wpłynęły na jej zdrowie i straciła przytomność. Teraz wszystko wraca do normy i niedługo powinna się wybudzić.
Każdy zamknął się w sobie.
-Powiecie coś.?-popatrzyłam na nich.
-Louis, to twoje dziecko?- Liam popatrzył na bruneta.
-Ile ma dziecko?
-Pięć tygodni.
-To niemożliwe, bo to było po naszym rozstaniu, a my wtedy nie….
-Poczekajmy, aż się wybudzi.- Niall popatrzył na nas.
Lou usiadł na swoje krzesło, lecz teraz nie złapał ręki Alice.
Zaparkowaliśmy samochód na parkingu jak najbliżej wejścia. Spojrzeliśmy na tłum fotoreporterów przed drzwiami. Pielęgniarki wprowadziły nas do środka i od razu zaprowadziły nas do jej pokoju. Szłam za nimi bez słowa, co chwilę będąc oślepioną przez lampy. Ze schodów weszliśmy na korytarz tak długi, że mieściło się na piętrze około siedemdziesięciu pokoi.
-Tutaj.-wskazała na drzwi.
Popatrzyłam na plakietkę obok.
Wyczytałam z niej: ‘Alice May’ nad jej nazwiskiem widniały trzy liczby. 427. Nacisnęłam na klamkę i delikatnie otworzyłam białe drzwi. Weszłam do środka. Po prawej stronie znajdowały się dwa łóżka. Jedno było puste, a na kolejnym leżała moja mała siostrzyczka. Gdy podeszłam bliżej miałam ochotę coś do niej powiedzieć, lecz zauważyłam, że ma oczy zamknięte.
-Lekarz zaraz do pani przyjdzie.-starsza pielęgniarka zostawiła nas samych z nią.
Może nie całkiem samych, bo na łóżku leżała torba. Mój wzrok ponownie podążył na twarz mojej siostry. Doszło do mnie jak bardzo ją kocham i jest dla mnie ważna. Nie mogłabym jej stracić. Jest częścią mojej rodziny. Teraz nie chodzi jedynie o to, że faktycznie jesteśmy spokrewnione, tylko jak bardzo stała mi się bliska w ciągu dwóch lat. Nie wyobrażam sobie życia bez niej i bez chłopaków. Nie mogę jej stracić.
Oparłam się o rurki łóżka. Pochyliłam głowę do przodu i zaczęłam cicho szlochać modląc się o jej życie. Poczułam jak podchodzi do mnie, obejmuje swoimi ramionami delikatnie obracając mnie do siebie. Zagłębiłam moją głowę pomiędzy jego szyją, a ramieniem. Przytulił mnie. Poczułam i usłyszałam bicie jego serca.
-Skarbie, zobaczysz. Wyjdziemy z tego. Poradzimy sobie.
-Jeżeli ona umrze….
-Nie umrze, zobaczysz.-pocałował mnie w czoło.
-Witam, jestem doktor Luke Williams.-młody lekarz podał mi dłoń, a następnie Zaynowi.
-Ja jestem jej siostrą. Panie doktorze, co jej jest. Wyjdzie z tego?
-Oczywiście, jednakże będzie musiała mieć ją pani na oku.
-A co się stało?
-Może chodźmy do mojego gabinetu. Tam na spokojnie porozmawiamy.
-Mhm. Zayn poczekasz tutaj?- pokiwał głową i usiadł na kanapie w kącie sali.
Wyszłam z pokoju za lekarzem. Kilka sal dalej po prawej stronie otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
-Proszę usiąść.-wskazał na krzesło, a sam usiadł naprzeciwko mnie za biurkiem. Otworzył kartę pacjenta. Zapewne mojej siostry.
-No więc wczoraj w nocy o 2:30 przyjęliśmy pańską siostrę. Była nieprzytomna i nie miała żadnych skaleczeń, dlatego od razu zaczęliśmy robić podstawowe badania. Po pierwsze wyszło, że jej organizm miał bardzo niski stan witamin. Podejrzewamy, że się głodziła, albo stosowała jakąś ostrą dietę. Po drugie jest w ciąży. Właśnie dlatego straciła przytomność. Dołączyło do tego mocne zdenerwowanie, które spowodowało ten stan. Teraz wszystko powoli się stabilizuje. Podajemy jej substancje odżywcze i witaminy przez kroplówki. Nadal nie wiemy dlaczego doszło do tego stanu. Nie obudziła się od wczoraj. Gdy już wybudzi się ze śpiączki musi porozmawiać z nią psycholog.
-Oczywiście. A od kiedy ona jest w ciąży?
-Czyli nie wiedziała pani o tym?
-Nie. Ona sama chyba o tym jeszcze nie wiedziała.
-To może być możliwe. Jest to piąty tydzień.
-A co z dzieckiem?
-Maluch jest zdrowy i silny. Nic mu nie będzie.
-A kiedy będzie mogła wyjść?
-Na razie musi się obudzić, wtedy zadecydujemy.
-Czy to wszystko?
-Tak.
-Dziękuję bardzo.-wstałam i podałam jemu rękę.
-Nie ma za co.
Wstałam z fotela i chwiejnym krokiem doszłam do drzwi. Powoli wróciłam do Sali z wielkim mętlikiem w głowie i masą pytań. Z kim jest w ciąży? Czy wiedziała o niej? Głodziła się? To mocno niepodobne do niej, lecz wszystko jest możliwe. Weszłam do jej Sali i zauważyłam Zayna stojącego przy oknie. Na kanapie siedział Liam z Harrym, na łóżku siedział Niall, a Louis siedział przy niej. Zauważyłam, że trzyma jej dłoń.
-I jak?- Niall spojrzał na mnie.
-Po pierwsze powiedzcie mi co się wczoraj działo.-usiadłam obok niego i popatrzyłam na każdego po kolei. Mulat odwrócił się do mnie i zrobił to samo.
Liam wstał i zaczął wszystko opowiadać. Jak to dom wyglądał, jak to Lou się najebał, a była Harrego Eleanor chciała uwieźć bruneta i Alice wdała się z nią w bójkę.
-Powiedzcie mi jedno, skąd wzięła się ta cała Eleanor. Hmmm?
-Justin ją zaprosił, a skąd oni się znają to nie mam pojęcia. Ona pracuje jako modelka, więc pewnie jakoś się spiknęli.- Hazza popatrzył mi w oczy.- Jesteś na mnie zła?
Popatrzyłam na każdego po kolei i wypuściłam powietrze, które narosło we mnie.
-Nie jestem zła na nikogo. Takie rzeczy się zdarzają. Każdy ma przeszłość, jednak tylko my umiemy tak pieprzyć sobie życie. Chodźcie tu.- zrobiliśmy Horan Huga. Gdy staliśmy tak wszyscy obok siebie przytuliłam Louisa, który miał łzy w oczach.
-Teraz powiem wam czego się dowiedziałam, tylko obiecujcie, że nikt na razie się o tym nie dowie do wyjaśnienia i Lou proszę poczekaj na to, aby Alice ci wszystko wytłumaczyła. Z resztą ona musi nam wszystkim to wytłumaczyć.
-Dobrze.
-Mam nadzieję, że to nie zmieni twoich uczuć do niej.
-O to się nie martw. Nic i nikt tego nie zmieni.
-No więc. Alice…-nabrałam powietrza w moje płuca. Złapałam się za mój wystający brzuch.- Alice jest w ciąży. Zasłabła ponieważ jak podejrzewają lekarze głodziła się na siłę lub miała ostrą dietę. Nerwy dodatkowo wpłynęły na jej zdrowie i straciła przytomność. Teraz wszystko wraca do normy i niedługo powinna się wybudzić.
Każdy zamknął się w sobie.
-Powiecie coś.?-popatrzyłam na nich.
-Louis, to twoje dziecko?- Liam popatrzył na bruneta.
-Ile ma dziecko?
-Pięć tygodni.
-To niemożliwe, bo to było po naszym rozstaniu, a my wtedy nie….
-Poczekajmy, aż się wybudzi.- Niall popatrzył na nas.
Lou usiadł na swoje krzesło, lecz teraz nie złapał ręki Alice.
-Lou poszedł po kawę i wodę.
-Jakby się tylko obudziła to mi napisz. Obudzę chłopaków i przyjedziemy.
-ok. - zobaczyłam jak Louis wysiada z windy i idzie w moją stronę.- Pogadamy jutro, dobrze?
-Mhm. Pa.-Mulat się rozłączył.
-Zayn?
-A kto inny mógłby dzwonić.
-Tak pytam. Proszę.-podał mi plastikowy kubek z wodą.
-Dzięki.
-Kiedy masz poród?
-Wstępnie mam na siedemnastego lutego.
-Cher wiedziałaś o ciąży?
-Nie, byłam tak samo zdziwiona jak ty, gdy się o tym dowiedziałam.
-Podejrzewasz kogo to dziecko?- ominęłam pytanie.
-Cher…
-Ja nic nie będę spekulować, bo nie jestem na sto procent pewna. Alice jak się obudzi to sama ci powie.
-Tylko….- nagle rozległ się dzwonek i nad drzwiami naszej przyjaciółki zapaliła się lampka. Szybko weszliśmy do pokoju, a zaraz za nami byli lekarze i pielęgniarki.
-Cher. Louis.-Alice popatrzyła na nas. Brunet od razu do niej podbiegł i zaczęli się uśmiechać oraz witać pocałunkami.
-Witamy znów z nami panno May. Co pamięta pani ostatnie?
-Jak zasłabłam na imprezie.
-Mhm. Dobrze się pani czuje?
-Tak.
-Jutro będzie musiała pani porozmawiać z naszym psychologiem i wtedy dowiemy się kiedy nas pani opuści.
-A co mi jest?
-Ja jej powiem.-podeszłam do lekarza.
-Dobrze, ale proszę nie siedzieć zbyt długo. Dobranoc.- wyszedł z sali, a blondynka popatrzyła na mnie.
-Mów.-pośpieszyła mnie.- Chciałabym jak najszybciej stąd iść.
-Alice byłaś ostatnio na diecie?
-No, musiałam ograniczyć węglowodany bo przytyłam już trzy kilo. Wiesz, niby nie dużo, ale po prostu zaczęłam jeść mniej i ostro ćwiczyć.
-Tylko w twoim stanie to nie zdrowe.
-Jakim stanie? Przecież nic mi nie będzie jak trochę schudnę.
-Tobie może nie, ale dziecku tak.
-jakiemu dziecku, Cher pokręciło ci się w głowie.
-Nie. Alice lekarze zrobili badania i jesteś w ciąży. To piąty tydzień. Wychodzi na to, że zaszłaś w ciążę po rozstaniu z Louisem. Przypomnij sobie dokładnie tamten okres. Wiesz kto jest ojcem?
-Ale, przecież…. KURWA!- wydarła się i z jej oczu pociekły łzy.
-To Brad?- popatrzyła na mnie.
-Z nikim innym nie spałam.
Lou odsunął się trochę i usiadł na krześle.
-Louis…
-Cher, możesz zostawić nas samych?
Za prośbą Louisa wyszłam z pokoju i usiadłam na korytarzu. Wybrałam numer mulata. Odebrał po trzecim sygnale.
-Co jest?
-Alice się obudziła, ale nie przyjeżdżajcie teraz z chłopakami.
-Czemu?
-Właśnie dowiedział się, że jest w ciąży i rozmawiają z Louisem. Przyjedźcie jutro z samego rana.
-Dobrze.- nastąpiła chwila ciszy.- Cher?
-Tak?
-Kocham Cię, wiesz.
-A ja ciebie Kocham.-uśmiechnęłam się sama do siebie.- Dobranoc.- rozłączyłam połączenie.
Usiadłam na krzesłach przy oknie na końcu holu. Wyciągnęłam nogi i poczułam jak moje powieki stają się ciężkie, wręcz nie do zniesienia. W końcu oddałam się zmęczeniu.
-Jakby się tylko obudziła to mi napisz. Obudzę chłopaków i przyjedziemy.
-ok. - zobaczyłam jak Louis wysiada z windy i idzie w moją stronę.- Pogadamy jutro, dobrze?
-Mhm. Pa.-Mulat się rozłączył.
-Zayn?
-A kto inny mógłby dzwonić.
-Tak pytam. Proszę.-podał mi plastikowy kubek z wodą.
-Dzięki.
-Kiedy masz poród?
-Wstępnie mam na siedemnastego lutego.
-Cher wiedziałaś o ciąży?
-Nie, byłam tak samo zdziwiona jak ty, gdy się o tym dowiedziałam.
-Podejrzewasz kogo to dziecko?- ominęłam pytanie.
-Cher…
-Ja nic nie będę spekulować, bo nie jestem na sto procent pewna. Alice jak się obudzi to sama ci powie.
-Tylko….- nagle rozległ się dzwonek i nad drzwiami naszej przyjaciółki zapaliła się lampka. Szybko weszliśmy do pokoju, a zaraz za nami byli lekarze i pielęgniarki.
-Cher. Louis.-Alice popatrzyła na nas. Brunet od razu do niej podbiegł i zaczęli się uśmiechać oraz witać pocałunkami.
-Witamy znów z nami panno May. Co pamięta pani ostatnie?
-Jak zasłabłam na imprezie.
-Mhm. Dobrze się pani czuje?
-Tak.
-Jutro będzie musiała pani porozmawiać z naszym psychologiem i wtedy dowiemy się kiedy nas pani opuści.
-A co mi jest?
-Ja jej powiem.-podeszłam do lekarza.
-Dobrze, ale proszę nie siedzieć zbyt długo. Dobranoc.- wyszedł z sali, a blondynka popatrzyła na mnie.
-Mów.-pośpieszyła mnie.- Chciałabym jak najszybciej stąd iść.
-Alice byłaś ostatnio na diecie?
-No, musiałam ograniczyć węglowodany bo przytyłam już trzy kilo. Wiesz, niby nie dużo, ale po prostu zaczęłam jeść mniej i ostro ćwiczyć.
-Tylko w twoim stanie to nie zdrowe.
-Jakim stanie? Przecież nic mi nie będzie jak trochę schudnę.
-Tobie może nie, ale dziecku tak.
-jakiemu dziecku, Cher pokręciło ci się w głowie.
-Nie. Alice lekarze zrobili badania i jesteś w ciąży. To piąty tydzień. Wychodzi na to, że zaszłaś w ciążę po rozstaniu z Louisem. Przypomnij sobie dokładnie tamten okres. Wiesz kto jest ojcem?
-Ale, przecież…. KURWA!- wydarła się i z jej oczu pociekły łzy.
-To Brad?- popatrzyła na mnie.
-Z nikim innym nie spałam.
Lou odsunął się trochę i usiadł na krześle.
-Louis…
-Cher, możesz zostawić nas samych?
Za prośbą Louisa wyszłam z pokoju i usiadłam na korytarzu. Wybrałam numer mulata. Odebrał po trzecim sygnale.
-Co jest?
-Alice się obudziła, ale nie przyjeżdżajcie teraz z chłopakami.
-Czemu?
-Właśnie dowiedział się, że jest w ciąży i rozmawiają z Louisem. Przyjedźcie jutro z samego rana.
-Dobrze.- nastąpiła chwila ciszy.- Cher?
-Tak?
-Kocham Cię, wiesz.
-A ja ciebie Kocham.-uśmiechnęłam się sama do siebie.- Dobranoc.- rozłączyłam połączenie.
Usiadłam na krzesłach przy oknie na końcu holu. Wyciągnęłam nogi i poczułam jak moje powieki stają się ciężkie, wręcz nie do zniesienia. W końcu oddałam się zmęczeniu.
____________
Nie wiem czemu, ale ostatnio jakoś nie miałam czasu na
napisanie tego rozdziału, ale w końcu miałam czas i przysiadłam do niego.
Myślę, że będziecie zadowoleni.Mam takie pytanko: Jak sądzicie, czy Louis zostawi Alice? Czy Alice będzie z Bradem?
Czekam na wasze odpowiedzi.
Dziękuję, za to, że czytacie moje wypociny.
Do NN.
+Myślę, że nadal będziecie komentować.
Natalie Malik.<3
SUPER ROZDZIAŁ ! ;D
OdpowiedzUsuńmyślę, że Louis nie zostawi Alice :) mam taką nadzieję.
i przepraszam, że nie komentowałam regularnie :(
czekam na NN ;*
Normalnie nie wiem, co napisać. Jako, że doszłam otatnio do wniosku, że uwielbiam słowo "genialnie", to napiszę: GENIALNIE.
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, nie spodziewałam się.
Louis NIE MOŻE zostawić Alice, nie po prostu nie, nie zdgadzam się!
Miała być sielanka, a tu takie coś...
Pomyśl o zdrowiu Cher, ona nie powinna się teraz denerwować. W sumie Alice też...
No nie mogę...
Ada.