-Harry oddaj pilota!
-Dalej, bo zaraz zacznie się wywiad.-pospieszał nas Blondyn. W końcu z pomocą Louisa złapaliśmy lokowatego i odebraliśmy mu pilota. Szybko podałam go blondynowi, a ten włączył radio w telewizji. Każdy usiadł jak dla niego wygodnie i wsłuchiwaliśmy się w wywiad i piosenkę naszej przyjaciółki.
-Jestem z niej dumny.-oznajmił Niall gdy zasiadaliśmy do śniadania po wywiadzie.
-Jak każdy z nas.
-Ale ja najbardziej.-dopowiedział Louisowi Hazza.-Jest moją kuzynką i wiadomo po kim ma geny.
-Taaa.-każdy przekomarzał się z nim.
-Jedzcie bo wystygną tosty.-usiadłam przy stole i od razu nałożyłam sobie na talerz trzy tosty i posmarowałam je keczupem.
-Chyba ich nie zjesz.-powiedział do mnie Nialler kilka minut później. Faktycznie przesadziłam. Kończę drugiego i jestem całkowicie pełna.
-Masz.-włożyłam mu na talerz mój tost.
-Dzięki mała.-wstałz nim i poszedł do siebie.
-Louis i Harry posprzątajcie ten bajzel a ja jadę na kolokfium.
-Długo to potrwa?
-Nie wiem, ale ze dwie godzinki na pewno.
-A później.-wstał i położył dłonie na moich biodrach. Lekko wcisnął je pod koszulkę, którą miałam na sobie.
-A później idę do Nando's na obiad z koleżankami i na zakupy z Cher i Zaynem.
-Mogę też?-popatrzył na mnie błagalnie.
-No dobra.-wyjrzałam za plecy bruneta i zauważyłam jak Harry patrzy na nas kątem oka.- A ty wiesz czym masz się zająć?
-Tak, pojadę z Niallem i załatwimy co trzeba.
-Ok. To ja się zbieram.
Poszłam do sypialni, pozbierałam książki z podłogi i wrzuciłam je do torby. Obróciłam się i poprawiłam koszulkę. Na sobie miałam bordo rurki, a w nie włożoną czarno-białą koszulę w kratę.
-Już przestań się tak pindrzyć. Dla mnie zawsze jesteś ładna.
-Fajny tekst. Wziąłeś go z twittera?-zaśmiałam się, a brunet wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Zaraz po tym położył się na mnie i zaczęliśmy się całować.
-Lou... zaraz się... spóźnię się.
-Oj tam...
-Dla mnie ważne jest żeby zakończyć ten rok.
-A później?
-A później ćpanie, chlanie i dawanie dupy.-odpowiedziałam mu całkiem poważnie.
Zepchnęłam go z siebie i wstałam. Rozplątałam włosy i jeszcze raz zrobiłam sobie luźnego koka.
-Podwieziesz mnie?
-Czyli taki jest twój plan nażycie. A ja?
-Debilu, przecież żartowałam.
-No ja myślę. Pamiętaj, że nie zrezygnuję s ciebie tak łatwo.-ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha i pocałował w usta.-Chodźmy.
Wyszliśmy z mieszkania i szybko wsiedliśmy do wozu, który stał na parkingu.
-Nowy zakup?
-Tak jakby...-zaśmiał się.-Chyba, że wolisz jeździć tym spalonym?
-Nie, nie. Ten jest idealny.
-No ja myślę.-ruszył z parkingu. Niecałe piętnaście minut później stanęliśmy na światłach.
-A tak właściwie, to wiadomo już coś w sprawie tego ataku i podpalenia?
-Paul ma dzisiaj do nasz wieczorem przyjść z jakimś śledczym.
-Ale Liama nie ma.
-Wiemy, ale on i tak teraz lepiej niech odpoczywa. Za dwa tygodnie trasa.
-Biedny...-zielone. Jechaliśmy przez ulice Londynu zastanawiając się naszych głowach kto mógłby być tak okrutny?
-Czyli przyjedziesz do centrum z Zaynem i Cher?
-Postaram się.
-DO zobaczenia.-pocałowałam go delikatnie, a on przyciągnął mnie do siebie trzy razy mocniej.
-Leć, bo się spóźnisz.
Szybko pobiegłam do środka, choć i tak lekko zmokłam. Niby czerwiec, ale pogoda masakra po prostu. Na zajęciach oddawano wyniki z testów całorocznych i zdobyłam aż dziewięćdziesiąt dwa procenty i byłam trzecia najlepsza w naszym roczniku. Cały czas przygotowywaliśmy się do zakończenia rocznika. Gdy wyszliśmy zauważyłam, że dzwonią do mnie rodzice.
-Hey mamo.
-Witaj córciu.
-Jak Nowy York?
-Właśnie jestem na lotnisku w Heathrow.
-Serio?
-Wiesz teraz skończyłam zajęcia i idę z koleżankami do centrum,a le powiem Cher, to cię odbierze. Dobrze?
-Jasne słońce. Niech do mnie zadzwoni.
-Ok.-rozłączyłam się i zadzwoniłam do przyjaciółki. Ta z wielką chęcią powiedziała, że podjedzie po nich i spotkamy się w Nando's.
-Idziesz?-spytała mnie jedna z koleżanek z zajęć.
-Nie mogę, rodzice przyjechali i pewnie chcą się ze mną zobaczyć. Innym razem.
-Ok, to do zobaczenia i jeszcze raz gratulacje.
-Dzięki.
Wyciągnęłam moje mp3 i włożyłam słuchawki do uszu. DO centrum miałam około kilometr drogi, ale postanowiłam się przejść, gdyż w końcu po deszczu wyszło słońce. Zatracona w muzyce szłam przez Londyn. Kilka fanek chłopaków poprosiło mnie o zdjęcia, więc się zgadzałam. To zadziwiające, że z tytułu zwykłej nastolatki stałam się kimś. Z resztą i tak ze względu na rodziców byłam rozpoznawalna, ale teraz jeszcze bardziej. Gdy zaszłam do naszego lokalu zajęłam największy stolik jaki był. Zamówiłam sobie colę i postanowiłam poczekać na resztę. Długo nie trwało jak się zjawili.
-Cześć mamo.-podeszłam do rodzicielki.
-Alice...-ten jej matczyny ton. W kącikach moich oczu zebrały się łzy.
Cher, Zayn i Lou usiedli. Przyjaciółka miała na sobie czarne rurki, białą koszulkę, na to skórzaną czarną kurtkę i beżowy kapelusz na głowie. Rękawy okrycia miała podciągnięte, dzięki czemu było widać wszystkie jej tatuaże. No nie powiem, ale ma ich dużo. Tak jak mi mówiła zaczęło się od małych w wieku siedemnastu lat a potem stopniowo coraz większe.
-Gdzie tata?-spojrzałam na nią.
-Musiał zostać, a ja postanowiłam cię odwiedzić i nie przegapić zakończenia roku.
-W zasadzie to zakończenia szkoły.
-Ale jak to?
-Po prostu kończę ten rok i koniec.
-A studia? Zawsze marzyłaś o tym.
-Tak, ale teraz mam wszystko co chcę. Jak będę potrzebowała pracy to po prostu ją znajdę.
-Jak chcesz, ale pamiętaj, że zawsze ci pomogę.
-Dzięki. Głodna?
-Jasne. Stęskniłam się za tutejszym jedzeniem.
-Poznałaś już moich przyjaciół?-wskazałam na grupkę.
-Cher i tego przystojniaka to znam z gazet i internetu, a tego też kojarzę.
-To Louis, mój chłopak.-powiedziałam lekko podnosząc kąciki ust.
-Ah to ty... Zupełnie cię nie poznałam. W internecie wyglądacie inaczej niż na żywo.
-Magia photo shopa.-zaśmiał się Zayn.
-Właśnie.
Usiedliśmy i w miłej atmosferze zjedliśmy obiad. Mimo to, że moja mama zachowywała się normalnie to i tak wiedziałam, że coś jest nie tak. Jej mina zmieniła się, gdy zapytałam o tatę.
Porozmawiam z nią jak będziemy miały trochę czasu.
-Gdzie się zatrzymasz?-Cher zwróciła się do mojej rodzicielki. Zawsze rozmawiała z nią jak z własną matką, a moja się nie sprzeciwiała, a wręcz lubiła to.
-Nie wiem słońce, ale chyba w jakimś hotelu.
-U nas jest dużo pokoi. Jeżeli nie przeszkadza pani bałagan to zapraszamy.
-Lepiej nie, bo straci o was dobrą opinię.-zaśmiała się Cher.
-Nie dziękuję. Jesteście młodzi, macie prawo się wyszaleć.
-Mamo...
-Na prawdę. Dobra, to ja idę zapłacić.-wstała od stołu i poszła do kelnerki uregulować rachunek. Po chwili wróciła.
-No to zbieramy się.-powiedział Lou.
-Podwieziecie mnie do Blakemore Hyde Park?
-Nie ma sprawy.
-Dzięki.-zebraliśmy się i poszliśmy do samochodu. Strasznie fajnie, że moja mama polubiła Louisa. Jest dla mnie ważny. I to bardzo. Ja chyba dla niego też. Stanęliśmy pod hotelem.
-Zapraszamy jutro na kolację.-powiedział Zayn.
-Chętnie. Zdzwonimy się kochanie?-popatrzyła na mnie.
-Jasne. Do jutra.-pokiwałam jej i zamknęłam drzwi auta.
-Na zakupy?
-Tak, muszę kupić sobie kilka ciuchów.
-Znowu?
-Tak.
-Masz ich tyle.
-Mam zrobić strajk i chodzić po ulicy na golasa?-Cher popatrzyła na swojego chłopaka, a ten zrezygnował z kłótni z brunetką.
-No dobrze.
-No. -odwróciła się do mnie i Louisa do tyłu.- Jak podobała się teściowa?
-Cher jesteś głupia i odwróć się.-popchnęłam ją w ramie.
-Dobra dobra... Tylko nie bij.-zaśmiała się.
W centrum rozdzieliliśmy się. Ja i Cher oraz Lou z Zaynem. Oni postanowili iść do sklepu płytowego i innych takich. My od razu weszłyśmy do sklepów z ubraniami. Szybko wybrałyśmy po kilka koszulek i trzy pary spodni. Ja wybrałam dwie torby i kilka dodatków. W sumie można powiedzieć, że normalne miesięczne zakupy. Cher zadzwoniła do Zayna, a ten powiedział, że są w salonie tatuażu na przeciwko centrum. Od razu tam pobiegłyśmy. Przed salonem stało kilka fanek, ale mulat bez problemu wpuścił nas do środka. Najpierw miałam jeden wielki dezorient, bo myślałam, że to on robi sobie kolejny tatuaż, a na fotelu siedział Louis.
-Co ty wyprawiasz?
-Tatuaż sobie zrobiłem.
-Że co?
-Twoje imię kotek.
-Louis...
-Zdecydowałem i już za późno.
-Gdzie?
-Na lewej piersi.
-Pokaż.-odsłonił kawałek piersi, tak żebym mogła zobaczyć tatuaż. Delikatnym i pochylonym pisemem miał wytatuowane 'Alice.xo'.
-Ja też chcę.
-Cher załatw mi...-popatrzyłam na nią.
-Na pewno? Wiesz, to już na całe życie.
-No i życie.
-Ok.-poszła do faceta i chwilę z nim pogadała, aż potem podeszli do mnie oboje.
-Alice, tak?-popatrzył na mnie.
-Mhm.
-Co chce i gdzie?
-Tak od dłoni do nadgrastka takie ptaki małe a pod dłonią, na nadgarstku napis Louis.
-Oo.. Widzę, że zakochana para.
-I to bardzo.-wtrącił się Lou.
Pięćdziesiąt minut bólu. Dokładnie tyle trwało całe tatuowanie. Ale wynik strasznie mi się spodobał. Tatuażysta nakleił mi opatrunek, po czym zapłaciłam za 'dziarę'.
Wpakowaliśmy się do auta. Ja usiadłam z tyłu na środku, a Lou za fotelem kierowcy. Wtuliłam się w niego,a głowę położyłam na jego piersi. Oboje patrzyliśmy an otaczające i oświetlone budynki Londynu. Niesamowite miasto. To na prawdę nieprawdopodobne, że Cher jest kuzynką tego Harrego i dziewczyną tego Zayna, a ja tego Louisa. Może to prawda, że sława nie przeszkadza w miłości i można ją pogodzić. Może mimo popularności można pozostać normalnym człowiekiem i radzić sobie z tym wszystkim? Nie wiem, być może. Ale ja wiem jedno.
-Kocham cię Louis.-szepnęłam do niego. On tylko pochylił się i mnie pocałował.
-Nie umiałbym żyć bez ciebie.-popatrzyłam w jego oczy. Wyrażały tyle emocji. Tyle smutku, ale zarazem miłości. Do mnie. Przymknął oczy, a potem je otworzył a by wypłynęła z nich łza.
_______
Nie wiem, czy podobają się wam moje rozdziały.
Ostatnio byłam strasznie i maksymalnie miło zaskoczona,
gdy pod rozdziałem znalazło się 7 komentarzy, potem 4.
Może czas podnieść poprzeczkę?
Chyba sobie poradzicie...
No więc zmieniam zasady.
5 komentarzy= NN szybciej.
+Mam pytania:
1.Nie nudzi was ten spokój u Louisa i Alice?
2.Cher powinna być z Zaynem na zawsze?
3. Czy Zayn powinien zrezygnować z kariery dla Cher?
Jakie są wasze opinie na ten temat?
Natalie Malik.<3