Drugs Change The World.

Dwie najbliższe sobie przyjaciółki wiodą spokojne życie. Alice spokojna, miła, zakochana w swoim chłopaku, który wraz ze swoimi przyjaciółmi podbija listy przebojów na świecie. Cher miła dla ludzi, których zna, harda, pewna siebie, jednak zatracona w samotności. Ma dwie przyjaciółki. Tą dobrą i tą złą. Handluje narkotykami, aż poznaje przyjaciół swojego kuzyna. W jednym z nich się zakochuje... Zaczyna pisać piosenki i wschodzi na wyżyny kariery. Czy skończy z dobrze płatną pracą? Czy odważy się zakochać? Czy miłość Alice przetrwa próbę związku? Jak potoczy się ich życie, które z dnia na dzień zmienia się w pełne fotoreporterów, fanów i telewizji ??

czwartek, 31 stycznia 2013

Thirteen.

*Perspektywa Alice*
#3 dni później#
-Hej.-powitała się ze mną przez słuchawkę z lekką radością ale i zmęczeniem. Pewnie nie śpi, bo po tak dużej dawce kokainy znów nie bierze.
-Jak się czujesz?-spytałam, sama nie wiem po co, to głupie.
-Głowa mnie boli i mam triki nerwowe. Muszę coś wziąć, ale... zależy mi na tobie i nie zrobię tego.-rozpłakała się, choć chciała przede mną ukrywać prawdę.
-Poradzisz sobie, jesteś silna. Mam ci coś przywieźć? Jakieś zdjęcie, ubrania?
-Nie. Wszystko mam. Ja będę mogła do ciebie dzwonić tylko, gdy pozwoli mi mój psycholog.
-Wiem, rozmawiałam z nim. Liam, prawda?
-Mhm... Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z naszym Daddym, choć wygląda całkowicie inaczej.
-Pewnie dlatego, że nasz też jest taki dorosły.-odpowiedziała lekkim i prawie niesłyszalnym śmiechem.
-Alice...
-Tak?
-Zadzwonię kiedy indziej, idę na spotkanie z nim.
-Trzymaj się, wszyscy w ciebie wierzą.
-Pozdrów ich.-usłyszałam pikanie oznaczające przerwanie połączenia. Schowałam telefon i wyszłam z ubikacji. Ledwo co, a przewróciłabym się o te gumowe uszy z którymi na razie mieszkam. Cała piąteczka, a szczególnie Louis prosili żebym z nimi zamieszkała, więc w końcu uległam.
-Porywam cię. Idź się ładnie ubierz. Czekam na dole.-Powiedział do mnie brunet wpychając mnie na schody. Poszłam na piętro, weszłam do naszego pokoju i otworzyłam szafę. W końcu postanowiłam założyć na siebie komplet ostatnio zakupiony, ale przez niską temperaturę założyłam pod szorty grube rajstopy. Poprawiłam jeszcze koka i podkreśliłam rzęsy tuszem.
Zeszłam na dół, a w salonie siedział Lou z Harrym a koło niego jakaś brunetka.
-Gotowa?-brunet wstał i zaczął szukać czegoś w spodniach.
-Mhm.
-Harry widziałeś...
-Kluczyki są na komodzie.
-Dzięki. Ah... Alice poznaj Jess.
-Siemka.-podeszłam i podałam jej dłoń, a ona ją uścisnęła.
-Hej. Miło cię poznać. Harry naprawdę dużo mi o was opowiadał.
-Pewnie przesadzał, jesteśmy okropni.
-Jak na razie nie.-uśmiechnęła się, a mnie aż zakuło w sercu. Zależy mi na Harrym, a ona wydaje się całkiem miła.
-Idziemy?-spojrzałam na Louisa.
-Tak. To my lecimy....
Ubraliśmy się grubo i wyszliśmy przed dom. Stalo tam kilka aut.
-Które?
-To na końcu.-wskazał na czarnego mini Coopera.
-Kupiłeś?
-Pożyczyłem od Zayna. Jemu dzisiaj nie jest potrzebny, a nam tak.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz.
-Fajnie...-wzdechnęłam i wsiedliśmy do auta.

Jedziemy już jakieś czterdzieści minut, a droga nie chce się kończyć.
-Co taka nieobecna?-zapytał, ściszając radio.
-Wydaje ci się.
-Raczej nie. Coś się stało?
-Myślę o świętach.
-To już za półtora tygodnia.
-Niestety.
-Mhm...
-Nie wiem co zrobić z Cher.
-Trochę przykro, że będzie tam sama.
-No. Jutro pogadam z jej psychologiem, może coś wymyślimy.
-Lepiej by było dla niej gdyby była z przyjaciółmi niż sama tam w tych czterech ścianach.
-No. O podgłoś to.-poprosiłam robiąc oczy kota ze szreka.
Podgłosił piosenkę Rihanny "Rude Boy" a ja zaczęłam śpiewać. Kiedy skończyłam moje wycie ściszyłam radio i znów wszystkie krzaki za oknem wydały się bardzo interesujące.
-Jutro raczej nie zadzwonisz.-powiedział zatrzymując samochód po jakimś domem. 'Dosyć dużym domem'.
-Powiesz mi czemu tutaj się zatrzymaliśmy?
-Dojechaliśmy.
-Dokąd?
-Jesteśmy w Donecoaster.
-Nie. Powiedz, że żartujesz.
-Nie.-uśmiechnął się do mnie tym uwodzicielskim wyrazem twarzy.- Alice na prawdę cię kocham i chcę żebyś poznała moich rodziców.
-Trzeba było powiedzieć, to bym się ładniej ubrała.
-Dla mnie zawsze jesteś ładna.-kciukiem pomasował mój policzek i delikatnie pocałował w usta.
Wysiadłam z auta, gdy tylko stanęłam na nogi poczułam jak moje kończyny się załamują. Nie z bólu, czy zmęczenia, ale ze strachu. Podeszliśmy do drzwi frontowych nie pukaliśmy, tylko Louis otworzył je kluczem, który wyciągnął ze spodni.
-Nikogo jeszcze nie ma w domu. Mama przyjedzie po pracy, a dziewczyny około czternastej powinny wrócić ze szkoły.
-Co robimy?-zapytałam.- Jest dopiero jedenasta.
-Gotujemy. Sprawdzę tylko co jest w lodówce i pojedziemy coś kupić i ugotujemy obiad. Co ty na to?
-Dobrze szefie.-stanęłam obok niego, a on przeglądał szafki i lodówkę. Weszłam do salonu. Nie zbyt duży, ale też nie mały. Zauważyłam wysoki regał z ciemnego drewna. Na półkach zauważyłam pełno fotografii: rodzinne, sióstr Louisa i jego.
-Seksowny ten maluch co nie?-usłyszałam jego głos nad moim uchem, aż przeszły mnie ciarki. Nie odpowiedziałam, tylko odpowiedziałam uśmiechem. W tesco nie obyło się bez fanek bruneta oraz znajomych jego rodziny.
-Cześć Louis. Pamiętasz nas jeszcze?
-Jasne ciociu.-przytulił ją na powitanie.
-Co tu robisz?
-Wpadłem do rodziców.
-A co to za śliczna panienka? Fanka?-spojrzała na mnie kobieta. NA oko miła około rzydzieści pięć lat.
-Nie nie.... To Alice, chcę ją przedstawić rodzicom.
-Witaj w rodzinie. Jestem ciocia Barbara. Gdyby tylko był niegrzeczny to dzwoń do mnie. Ja go postawię do pionu.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się i poczułam na twarzy wylew rumieńca.
-Dobra ja uciekam. Papa.-pożegnała się z nami i poszła dalej. Wiele fanek, które nam się przyglądały słyszały słowa Louisa i chciałby zdjęcie z nami. Zgodziłam się, a gdy skończyliśmy to oczy bolały mnie od fleszy aparatów. Zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu.
Przed pierwszą zabraliśmy się do gotowania.
-Halo?-usłyszałam dziewczęcy głos,a  akurat Lou poszedł do toalety. Niska blondynka stanęła na progu salonu i nie wiedziała co powiedzieć.
-Cześć. Louis jest w toalecie. Ja jestem Alice.-odeszłam do dziewczyny i podałam jej dłoń.
-Ja Charlotte. Ahhh.... No tak. Śliczna jesteś.
-Dzięki.
-Louis mówił mi dużo o tobie i nie przesadzał.
-Ty też jesteś prześliczna.
-Jasne.-przewróciła oczyma i przesunęłam się w bok, dzięki czemu zauważyłam dwie bliźniaczki biegnące wprost na mnie. Naskoczyły na mnie i całą trójką upadłyśmy na podłogę.
-Daisy! Phoebe! A z bratem się nie powitacie?-Lou stanął w progu salonu z wielką miną, a małe naskoczyły na niego, tyle, że go nie przewróciły, a mnie tak.
-Hey, jestem Felicity. Sorki za nie, ale one tak mają.
-Nie ma sprawy.-poprawiłam koszulkę i przywitałam się z brunetką.
-Dziewczynki, kogo to samochód stoi.... Louis.!-brunet pod czterdziestką podszedł do mojego chłopaka i uściskał go.-Fajnie, że wpadłeś. O, a kogo nam tu przywiozłeś?
-Dzień dobry. Jestem Alice.
-To jest moja dziewczyna.-dodał brunet stojąc u boku ojca.
-Śliczna.-szepnął do niego, po czym odwrócił się do mnie.- Cześć, mów mi Mark.
-Mama kiedy wraca?
-Masz szczęście Louisku, bo dzisiaj wraca wcześniej. Tak za pół godziny już powinna być, tylko ma jechać na zakupy.
-Nie musi, my już zrobiliśmy i obiad też gotowy.-Louis uśmiechnął się do mnie, a jego siostry zaczęły śpiewać piosenki chłopaków, które puściły z ich płyty.
-Dziewczynki ściszcie trochę!-Mark je upomniał.-Ja idę się odświeżyć po pracy i zaraz zejdę.
-Dobrze, przypilnujemy je.-powiedziałam z uśmiechem, a jego ojciec nic nie powiedział tylko poszedł na górę.
Usiedliśmy wtuleni na kanapie. Przyglądałam się jego siostrom. Każda jest do siebie i Louisa bardzo podobna. Przesłuchaliśmy już połowę płyty, ale to nic. Jego głosu nie mam nigdy dość.
-Polubiły cię.-szepnął mi do ucha.
-Mark, dziewczynki! Jestem!-donośny kobiecy głos, a potem trzask drzwiami. Wstaliśmy z kanapy jak poparzeni. Moje serce zaczęło bić nienaturalnym rytmem, a oni zaczęły się uginać ze strachu.
Co jeżeli mnie nie polubi? Jeżeli będzie myślała, że wykorzystuję Louisa? Teraz do mnie dotarło jak bardzo go Kocham.


______
Jest, napisałam go.!

Tak szczerze!
Podobają wam się rozdziały czy nie??
Zależy mi na waszej opinii, więc piszcie co was boli.

NN postaram się w weekend, ale nie obiecuję.

Kocham was dziewczyny.

Natalie Malik.<3

wtorek, 29 stycznia 2013

Twelve.

*Perspektywa Cher*
"Co do kurwy?" Tylko to pomyślałam, gdy obudziłam się obok Becka w moim łóżku jeszcze z wielkim kacem. Postanowiłam wstać. Na podłodze znalazłam czyjąś koszulkę. Zgadując po rozmiarze była ona bruneta. Po cichu otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Uradowana odwróciłam się z misją 'prysznic', ale stanéłam w pół kroku. Dokładnie i z precyzją czułam na sobie ich wzrok. 
-Powiesz mi łaskawie czy mam jeszcze o kogo walczyć?
-Alice, nic się nie stało.
-To, że przespałaś się z jakimś kolesiem chwilę po zerwaniu z Zaynem? Gdzie się podzaiał dawna Cher, która nawet w najgorszym czasie pomagała innym, widziała dobre zakończenie?Potrzebujesz pomocy bo inaczej chyba nie będziemy mogły być siostrami.-wzięła Lou za rękę i oboje podeszli do drzwi z dużą walizką.
-Gdzie wyjeżdżasz?
-Ja nigdzie Cher. To ty wyjeżdżasz do kliniki. Musisz skończyć z dragami.
W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia, że mam w życiu takich ludzi. Podeszłam do młodej i przytuliłam ją najmocniej jak umiałam.
-Zawieziecie mnie?-wydukałam przez kropelki spływające z moich oczu.
-Idź się umyć i przebrać. Poczekamy za tobą.-brunet wziął przyjaciółkę i weszli do pokoju Alice.
Zamknęłam się w łazience, ściągnęłam ubranie i weszłam szybko pod prysznic. Zimny strumień wody oziębiał moją skórę tworząc gęsią skórę. Po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny prysznicowej na błękitny dywanik przed umywalką i lustrem. Spojrzałam w szkło odbijające moją podobliznę szukając w niej osoby, którą kiedyś poznała Alice. Byłam dla niej jak siostra, pomagałam jej, chroniłam ją. Byłam wsparciem. Dzisiaj widzi tylko podobliznę tej osoby. W środku jestem zupełnie inna. Życie dało mi w kość, udaję twardą, bo nie chcę kolejny raz tracić tego co w życiu najważniejsze. Opuszkami palców, które już odzyskały stałą temperaturę ciała dotknęłam prawego biodra, a dokładniej wystającej kości biodrowej a na niej tatuaż. Czarne serce, dokładnie takie samo jak ma Zayn. Zrobiłam je sobie tydzień przed tym jak go poznałam. Może to znak, że idealnie do siebie pasujemy? Może, ale za bardzo mnie zranił, żebym mogła to mu od razu wybaczyć. Wiem, wiem... Sama mu to zrobiłam idąc do łóżka z Beckiem, ale to był impuls pod wpływem narkotyków. Pierwsze co teraz muszę zrobić, to skończyć z dragami i zmienić się w stosunku do najważniejszej osoby na całym świecie. Alice. Wyszłam z łazienki do mojego pokoju w bieliźnie jaką znalazłam w mojej toaletce. Niedawny zakup z mulatem. Chociaż tak będę mogła mieć go przy sobie. Otworzyłam moją garderobę. Po jakiś dwudziestu minutach znalazłam komplet idealny do mojego nastroju. Założyłam szybko ubrania i wyszłam z pokoju moich ciuchów. W łóżku nadal spał Beck. Znalazłam jakąś kartkę i napisałam.
"Przepraszam za to co się stalo. To nie powinno się wydarzyć. Lubię cię i nic poza tym. Pozostańmy przyjaciółmi. Na razie znikam z życia. Pa. Cher.xoxox"
Wychodząc z mojej sypialni ostatni raz rozejrzałam się po pokoju żegnając się z każdą rzeczą. Ostatnie co widziałam przez zamknięciem drzwi, to nasze zdjęcie. Zapukałam delikatnie do drzwi blondynki.
-Już.-otworzyłam lekko drzwi i powiedziałam wkładając do pokoju głowę.
Założyłam buty, narzuciłam płaszczyk i wyjechałam z walizką z mieszkania. Schodząc po schodach moje serce biło w nienormalnym rytmie. Zeszłam na parking podziemny i zaczekałam na nasze skowronki. Tylko ich widok. Widok ich zadowolonych jeszcze mnie cieszył. Lou otworzył auto i zapakował moją walizkę do bagażnika. Usiadłam na tylnym siedzeniu i wyciągnęłam i'Phona. Nie ja, nie palce, lecz moje serce pisało wiadomość zaadresowaną tylko i wyłącznie dla niego. Gdy moja praca się zakończyła postanowiłam jeszcze raz ją przeczytać w poszukiwaniu błędów.
"Zayn, zraniłeś mnie. Mocno jak nikt. Nie mam nikogo do wsparcia. Moja mama nie żyje, moja ciocia jest daleko stąd. Przyjaciółka jest szczęśliwa. W końcu. Ciesze się jej szczęściem, ale sama jestem teraz nieszczęśliwa z twojego powodu. Nie będę cię oszukiwać, bo na to nie zasługujesz. Przespałam się wczoraj z kimś. Było to ślepe i w ogóle niezrozumiałe. Brałam narkotyki. Mam z nimi problem, dlatego teraz muszę zniknąć, pomóc samej sobie, może dopiero wtedy będę umiała cieszyć się życiem tak jak ty i twoi przyjaciele. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz. Kocham cię. Cher. xoxoxo "
Kliknęłam wyślij, a po chwili chciałam cofnąć decyzję, lecz otrzymałam już raport dostarczenia. Wyłączyłam telefon i schowałam go do kieszeni spodni.
-Jesteśmy.-powiadomił mnie Lou, gdy ja tępo patrzyłam się na podwórze przed wielką białą budowlą. Na jej schodach siedziało pełno nastolatków. Niektórzy z nich palili papierosy.
-To mój nowy dom?-spojrzałam na nich.
-Wiesz, że cię kocham i chcemy ci pomóc?-blondynka na mnie popatrzyła.
-Louis troszcz się o nią, pomogę ci jak wyjdę.
-Jasne. Przekażę Simonowi co się dzieje.
-Ok.-otworzyłam drzwi auta i wysiadłam jako pierwsza a zaraz za mną zrobili to moi przyjaciele.
Brunet wyciągnął walizkę i podjechał nią pod schody budynku.
-Będę tęsknić.-blondynka przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam jej uścisk.
-Zrobię to dla nas i zmienię się. Obiecuję. Będę dzwonić do ciebie i niech nikt mnie nie odwiedza.-popatrzyłam w jej jasne oczy.
-Obiecuję.-pocalowała mnie w policzek.
-Dziękuję Louis. Jak wyjdę to jakoś ci się odwdzeńczę.
-Wystarczy, że sobie pomożesz. Wszyscy będą szczęśliwi.
Przytuliłam go, wzięłam walizkę i stawiałam kroki do ludzi (prawdopodobnie lekarzy), dzięki którym mogę zacząć żyć na nowo.

____

No, w  końcu go napisałam.
Wyszedł nijaki, ale ucieszę się chociaż z trzech komentarzy.

Rozdział trochę smutny, bo taki mam nastrój,
ale NN postaram się, żeby był bardziej wesoły.

3 komentarze = NN w czwartek

Natalie Malik.<3

piątek, 18 stycznia 2013

Eleven.

*Perspektywa Alice*
-Ciesze się, że w końcu się pogodziłyście.
-Ja też.-ułożyłam się na łóżku w koszulce mojego supermena.
-Wyglądasz zabójczo w moich ubraniach.
-Wiem..-zachiochotałam.
Louis położył się na mnie, opierając się na dłoniach. Skradaliśmy sobie pocałunki. Jedna z jego dłoni powędrowała na moje plecy delikatnie łaskocząc moją skórę. Od razu miałam gęsią skórkę, ale on zapewne wiedział, że tak na mnie działa, bo tylko się zaśmiał. Przy jednym z pocałunków usłyszałam trzask drzwi na piętrze. Jak poparzona wyleciałam na korytarz, gdzie zauważyłam zapłakaną siostrę zbiegającą z walizką na dół.
-Cher, co się dzieje? Cher!
-Zostań, ja wracam do domu.-odpowiedziała ledwo słyszalnie, po czym znów trzasnęła drzwiami i już jej nie było. Po chwili obok mnie na korytarzu znalazł się Lou i z pokoju w samych spodniach dresowych wyszedł Zayn. Pewnie był pod prysznicem, bo kapało z jego włosów na dywan.
-Co się stało? Pokłóciliście się?-spytał Lou mulata.
-Nie, byłem pod prysznicem, a jak wyszedłem to na łóżku jest rozlany jogurt, a jej i walizki nie ma. Nie wiem o co chodzi.
-Biegnij po nią, co tak stoisz!-wykrzyczałam w jego kierunku, a on jak poparzony wybiegł z domu równie mocno zamykając za sobą drzwi, lekko powiedziane.
Weszłam do jego sypialni i faktycznie na łóżku Cher rozlała jogurt, ale jak wybiegała była zapłakana, czyli coś się musiało stać. Zauważyłam laptopa na łóżku. Wiem, że może to niegrzeczne, ale usiadłam na krawędzi materacu i spojrzałam na ekran notebooka.
-Znalazłaś coś?-wszedł Lou.
-Kto to jest Lucy?
-Była Zayna z Bradford.
-Wiedziałeś, że oni są w 'związku'?
-Pierdzielisz... -przysiadł obok mnie.- Nic nam nie mówił.
-Bo to nie jest wasza sprawa.-oznajmił wchodząc do sypialni. Momentalnie zabrał nam laptopa i położył go na biurku z dala od nas.
-Nie, mylisz się Zayn.
-Raczej nie.-stanął tak pewny siebie, ale mniej niż ja.
-Tak, to jest moja sprawa. Ona jest moją siostrą. Nie masz pojęcia jaką ona ma słabą psychikę, ile w życiu przeszła. Od trzech lat nie miała nikogo tak bliskiego jak ty, a teraz ją zraniłeś i oszukałeś. Wiesz, może do czego ona jest teraz zdolna?
-Co? Potnie się jak jakaś psychofanka?
-Nie, Zayn ona od kilku lat zmaga się z anoreksją a poza tym bierze dragi, pije imprezuje. Po prostu ćpa.-wycierałam co rusz to nowe łzy, które mimo próby zatrzymania ich w sobie wychodziły na wierzch. Kątem oka zauważyłam, że w drzwiach pokoju stoi reszta zespołu.
-A skąd ja mogłem to wiedzieć?
-Z nikąd. Może miała ci powiedzieć na pierwszej randce, że jest narkomanką? Jesteś taką samą świnią jak myślałam na początku. Jesteś zasranym gnojem, dziękuję za to, że właśnie zrujnowałeś wspaniały dzień.-wyszłam z pokoju i wparowałam do sypialni Tomlinsona. Złapałam za mój telefon i próbowałam się dobijać do przyjaciółki, ale nie odbierała.
-Skarbie nie martw się. Jutro rano pojedziemy do waszego mieszkania. Ona albo poszła do domu, albo pojechała na imprezę. Wiesz jaką małą masz szansę, żeby ją teraz znaleźć?
Kilka minut wtulona w jego tors myślałam nad tymi słowami. On miał rację. Nawet jeżeli bym pojechała do domu, to jest mała szansa, że będę mogła z nią pogadać.
-Dziękuję.-pocałowałam go delikatnie w usta i wtuliłam w jego ciepłą klatę.
-Nie masz za co kotek.-posłał mi ten swój słodki uśmieszek.
-Hey, chodźcie na dół. Musimy pogadać.-Niall wpadł i wypadł z pokoju. Louis i ja po chwili byliśmy już na dole stojąc na wejściu do salonu.
-Alice.. ja chciałbym cię przeprosić. Wiem, że głupio się zachowałam, ale na prawdę mi na niej zależy. Zrozumiałem to jak to już trwało. Nie umiałem tego powiedzieć po tak długim czasie. Wiem, jestem draniem, ale proszę nie nie gniewaj się na mnie.-Zayn wstał, widać było po nim, że jest mu strasznie głupio i przykro.
-Mnie możesz mieć w dupie, ale pamiętaj, że Cher cię kocha i to ją skrzywdziłeś nie mnie.-usiadłam na kanapie obok Harrego. Louis, Liam i mulat zniknęli idąc na górę, a Niall zapewne robił sobie kanapki, bo światło z kuchni odbijało się o szafki z alkoholem w jadani.
-Co u ciebie loczku ty mój?
-Nic. Rozmyślam sobie.-położył nogi na stolik.
-A o czym można wiedzieć.
-A o tobie i o Cher. Serio ona ma aż takie problemy? Czemu wcześniej nic nie mówiłyście?
-A co miałyśmy tak po prostu tutaj przyjść i się wyżalać...?
-Co racja to racja. Nie powinna iść na odwyk lub coś w tym stylu?
-Doradzałam jej to, ale wiesz jaka ona jest uparta.
-Fakt. Nigdy nie było z nią łatwo.

#ranek#
Wstałam szybko z łóżka. Idąc do łazienki zauważyłam, że Louisa nie ma w pokoju. Pamiętam, że wczoraj oboje się kładliśmy, więc nie mam pojęcia, gdzie on wsiąkł.
Na lustrze w łazience znalazłam karteczkę: " Skarbie musiałem jechać do domu w Donecoaster. Nie chciałem cię budzić. Zadzwoń rano. Kocham cię Lou. xoxo PS. Słodko śpisz."
 Nie mogę go okłamywać, ale czuję coś do niego. Może to coś więcej niż do Harolda, może nie. Kurwa, czemu życie zawsze pierdzieli się w najlepszych momentach?? Kto kurde pisze te scenariusze? Nawalony psychopata, chyba tak. Odbyłam szybko poranną toaletę, następnie poszłam do garderoby, gdzie ubrałam biało-czerwoną koszulkę z długim rękawem i ciemne dżinsy. Wybiegając z pokoju zabrałam torbę, na dole z nikim się nie witałam, tylko od razu założyłam kurtkę, moje kozaki i wybiegłam przed dom.
-Harry, gdzie jedziesz?-wykrzyczałam, gdy tylko odpalał silnik auta.
-Siemka. Jadę do centrum. podwieźć cię?
-Tak, muszę jechać do domu.
-Wsiadaj.
Całą drogę, nie odzywaliśmy się, może i on próbował rozmawiać, ale go zbywałam. Gdy tylko wysiadłam z jego jeepa najszybciej jak mogłam wbiegłam do domu.
-Cher.! Cher.! -wbiegłam do jej sypialni, gdzie zastałam ją i jakiegoś kolesia w łóżku. To nic, ale wszędzie w jej pokoju walały się butelki po alkoholu, a na stoliku zauważyłam resztki kokainy i kilka dobrze znanych mi tabletek. Zamknęłam się u siebie w pokoju. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam wybierać numer Louisa.
-Skarbie, sama sobie nie poradzę. Muszę jej pomóc. Znasz jakąś dobrą klinikę?

_____

Tak więc macie już 11.<3

Niestety do końca następnego tygodnia jestem na wyjeździe i nie będę mogła pisać.
Wiem, mi też jest smutno.
Te rodzinne ferie zimowe... Jak ja tego nie lubię!

Gdy wrócę to w poniedziałek postaram się dodać rozdział.
Jeżeli na prawdę lubicie moje blogi i rozdziały to proszę ty razem

5 komentarzy...

Jest 9 osób obesrwujących, więc nie powinno być problemu.

Kocham was dziewuchy.

Natalie Malik.<3

środa, 16 stycznia 2013

Ten.

-No więc....
-Gadasz, czy nie?-naskoczył na mnie rozbawiony Niall. Może to zabrzmiało ostro, ale w jego ustach wszystko brzmi zabawnie.
-No więc rozpoczynam pracę w studiu.-cisza.
-Ale, że jak?-wydukał Harold.
-Tak, że jutro idę rozmawiać w sprawie kontraktu.-uśmiechnęłam się i spojrzałam na wszystkich. Każdy był zadowolony. Pomyłka, nie każdy.
-Ah, teraz zachciało ci się pobawić w głupią, rozpieszczoną idiotkę?-pierwszy raz od wczoraj się do mnie odezwała. Jakiś postęp.
-Alice, proszę.
-No, o co prosisz?-wstała z kanapy i stanęła przede mną. Oczy wszystkich przy stoliku, jak i w lokalu zwróciły się na nas.
-Jesteś moją siostrą. Nie możemy po prostu wrócić do tego co było wcześniej. Wiesz jak mi przykro, brakuje mi ciebie. Wiesz jak trudno mi było przetrwać jeden pieprzony dzień bez ciebie.! Kocham cię, i zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Chcę wszystko naprawić, więc proszę cię, daj mi szansę.-ocierałam łzy cieknące gorzej niż tysiące litrów w wodospadzie. Pomiędzy strugami łez widziałam jej równie zapłakaną, ale i szczęśliwą twarz. Podeszła do mnie i przytuliła mnie tak jak mi tego było potrzeba.
-Ja ciebie też...-powiedziała tylko to, a już było wiadome, że znowu jesteśmy siostrami.
-Kiedy zaczynasz pracować na albumem?-wystrzelił jak z procy nasz słodziaczek Lou.
-Nie, wiem, ale dzisiaj miałam zaśpiewać przed Simonem waszą piosenkę.
-I?-dopytał Liam.
-I to.-położyłam na stoliku i'Phona uprzednio włączając nagranie. Po ostatnich słowach nagranie się skończyło, a ja schowałam telefon.
-Jestem z ciebie dumny.-Zayn ucałował mnie w czoło, a ja poczułam że wokół siebie mam wszystko czego mi potrzeba. Mam siostrę, przyjaciół i oczywiście jego. Ostatni raz w pizzerni spojrzałam w jego tęczówki.

-Wybaczam ci porwanie mojego wozu.-odezwał się kierując samochodem do domu chłopaków.
-Jesteś kochany.
-Wiem, dlatego też masz zajęty weekend.
-Czym?
-Niespodzianka, porywam cię na całe trzy dni tylko ze mną.
-mmmm, panie Malik co za imponująca propozycja, ale nie wiem, czy się zgodzę.
-Niestety, nie ma pani wyboru. Już wszystko zaplanowane.-wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu frontowymi drzwiami. W salonie siedział Louis z Alice a obok nich Harry, który... chwila chwila. On płacze. Spojrzałam na ekran telewizora, a tam mój ukochany film 'Trzy metry nad niebem'. W kuchni Liam robił dla siebie kanapki. Doszłam do niego, a Zayn podziwiał końcówkę filmu.
-Co tam Daddy?
-Nic córeczko. Chcesz kanapkę?
-Nie, dzięki. Wolę nabiał.-wyciągnęłam z lodówki kubek jogurtu i zaczęłam go jeść dużą łyżką, lecz musiałam iść do salonu, bo jak powszechnie wiadomo nasz tatuś boi się łyżek. No cór, różnie z tą młodzieżą bywa. W salonie na kanapie zastałam tylko Harrego.
-Reszta na górę, sio!
Nie wiem dokładnie o co chodziło mu z tym zdaniem ale poszłam jak to on uznał:"sio". Weszłam do sypialni. Z łazienki słychać było szum wody, więc pewnie bierze prysznic.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na laptopa. Była włączona jakaś stronka. Skrzynka meilowa Zayna.
-Hahhh, zobaczymy z kim tak piszesz kotku.-zaśmiałam się, nie chcąc konkretnie czegoś szukać, tylko dla zabawy przejrzeć. Jest moim chłopakiem, więc nie powinien mieć żadnych sekretów przede mną.  A jednak ma. Otworzyłam folder 'listy', a tam 88 wiadomości od/do niejakiej Lucy. Wybrałam któryś list i zaczęłam czytać.
'...tęsknię, niedługo przyjadę do Londynu na całe cztery tygodnie. Kocham cię, na zawsze. Lucy.'
inny:
' Nie do wiary, że nadal o mnie pamiętasz...'
'Jak mógłbym o tobie zapomnieć, tylko ciebie na prawdę chcę i pragnę. Zayn.'
Wytarłam krople łez, które spłynęły po moim policzku. Dlaczego? Dlaczego dałam się wplątać w taki szajs jak miłość.! Od zawsze mówiłam, że nie. Zaufałam mu.! Drań! Podła ochydna świnia! Wstałam z łóżka, pół jogurtu, które mi zostało wylałam na pościel. Zabrałam z garderoby walizkę z ubraniami. Wzięłam wszelkie moje rzeczy, które były w tym pokoju.
Trzasnęłam drzwiami. Zaczęłam iść do schodów, aż z  pokoju wybiegła Alice.
-Cherr, co się dzieje? Cher!
-Zostań, ja wracam do domu.
Jeszcze raz powtórzyłam trzaśnięcie drzwiami, tym razem frontowymi. Wyszłam przed dom. Otarłam wszelkie łzy. Miałam szczęście, bo akurat jechała taksówka. Złapałam ją. Gdy odjeżdżałam widziałam już tylko Zayna, który wybiegł w samych dresach przed posesję. Jeszcze raz otarłam łzy i zrobiłam jedno postanowienie. 'Nigdy się nie zakocham.'.
Poczułam wibracje mojej kieszeni. Wyciągnęłam urządzenie. Nie macie pojęcia jak bardzo zabolał mnie widok jego zdjęcia. Dzwoni. Mam dwie opcje. 'Odbierz' lub 'Ignoruj'. Bez zawahania wybrałam pierwszą.
-Cher, o co chodzi? Co to wszystko ma znaczyć.
-Sam sobie odpowiedz. To koniec Zayn. Żegnaj.-odpowiedziałam mu spokojnym, opanowanym tonem.
Weszłam do naszego mieszkania, jednak nie miałam ochoty na coś tak nudnego i żałosnego jak rozmyślanie o moim życiu. Wybrałam numer, niedawno zapisany.
-Siema Beck. Co porabiasz?
-Nic ciekawego. Lubisz imprezować?
-Baaa, pytanie.
-Wyślij mi adres, będę za dwadzieścia minut.
-Ok.

-Jesteś, wchodź.-otworzyłam szerzej drzwi, po czym zamknęłam je i zakluczyłam.
-No więc, nie wiem... Brałaś kiedyś dragi?
-Pytasz serio?-spojrzałam na niego dziwnie.
-Dobra, zapomnij, że pytałem.
-Żartowałam, chodź.
Weszliśmy do kuchni. Z szafki kuchennej wyjęłam dwie duże torebki z kokainą i kilkanaście tabletek ekstazy.
-Patry hard.!-wykrzyczałam. Wzięłam jedną tabletkę i połknęłam. On również wziął. Tabletki odłożyłam do szafki, a kokainę wzięłam z nami. Usiedliśmy u mnie w pokoju na łóżku. Włączyłam wieżę, puściłam jakąś płytę imprezową z mikserami i wgl.
Piliśmy na szybkim tempie, wciągaliśmy. Jednym słowem, żyć nie umierać.
Położyłam się na łóżku. Ręką sięgnęłam po pilota i wyłączyłam muzykę. Beck usiadł obok mnie.
-Nie patrz się tak.-zakryłam twarz rękoma.
-Jesteś nieziemska. Ładna, masz talent i jeszcze potrafisz imprezować.
-Taaaa, kończmy z uczuciami.
-Skoro tak wolisz...-usiadł na mnie, oparł się rękami, kładąc dłonie przy mojej szyi.-przyniosłem alkohol, dragi również. Chyba umiesz dziękować...-patrzył mi prosto w oczy. Widziałam jak bardzo podnieca go ta sytuacja i ta przewaga. Mnie również. Pocałowałam go,a on to odwzajemnił. Po chwili byliśmy już nadzy.
-A ty nie masz chłopaka?-spytał wkładając prezerwatywę.
-Nie, on nie istnieje dla mnie.
Po chwili poczułam jak entuzjazm rozpiera moje ciało od środka. Niedługo potem było po wszystkim, a my usnęliśmy.


___

Już mam dziesiąty rozdział.
Troche się zaczyna dziać.

Będziecie komentować? bo coś słabo idzie.
Zasady takie jak na poprzednim blogu.

3 komentarze=NN bardzo szybko.

Pozdrawiam czytelników.
Natalie Malik.<3

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Nine.

*Perspektywa Cherr*
-Co taka nie w sosie?-Danielle podała mi drinka zrobionego przez chłopaków. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie umiem się na nią gniewać. To moja siostra, powinnam pokazywać jej, że trzeba dążyć za marzeniami.
-Dzisiaj rano pokłóciłam się z Alice.
-Ahh, rozumiem. Jakaś poważna sprzeczka, czy tylko błahostka?
-Poważna. Sorki, ale muszę coś zrobić.-wybiegłam z salonu.
Podążyłam na schody od poddasza. Usiadłam na nich, swoje plecy oparłam o jasnobeżowe ściany. Moja klatka piersiowa unosiła się co chwila w górę. Z kieszeni moich szortów wyciągnęłam białego i'Phona w niebieskiej nakładce. Zza etui wyciągnęłam wizytówkę, którą dostałam od prawej ręki Simona. Wykręciłam numer.
-Halo?
-Witam, z tej strony Cherr LLoyd z tej imprezy One Direction. Pamięta pan?
-Jasne, oczywiście. Długo zwlekałaś, ale nasza oferta nadal jest aktualna.
-Super, ciesze się. Kiedy mogę przyjść?
-To może jutro od dziesiątej rana?
-Jasne, pasuje mi. Wziąć coś?
-Tylko głos. Wiesz gdzie znajduje się studio?
-Mhm..
-No to będziemy na ciebie czekać Cher.
-Do zobaczenia.-rozłączyłam połączenie czerwoną słuchawką po prawej.
Wróciłam do moich przyjaciół. Danielle śmiała się niemiłosierni z naszych cymbałów, którzy postanowili nauczyć się tańczyć. Zaczęli wywijać ciałami przed telewizorem. Faktycznie, to było dość zabawne. Usiadłam kolo brunetki i zaczęłyśmy ich wyśmiewać. Około dwunastej cała nasza czwórka położyła się spać. Ułożyłam się na łóżku w stronę okna, wtuliłam się w poduszkę. Poczułam czyjąś dłoń na moim brzuchu. Zayn, przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Moje oczy przejęły kontrolę nad umysłem. Usnęłam.

Na mojej twarzy poczułam promienie słoneczne, postanowiłam otworzyć powieki. Momentalnie je zamknęłam ponownie, bo oślepiły mnie na dobre trzy minuty. Gdy otworzyłam je ponownie już tak nie bolały. Wstałam powoli, żeby nie obudzić mulata. Idąc do łazienki zauważyłam jego nowy tatuaż na klatce piersiowej. Małe serduszko a obok niego  "Ch.<3". Zamknęłam się w małym pomieszczeniu. Wzięłam szybki prysznic, włosy spięłam w luźnego koka. W ręczniku pomknęłam do małej garderoby, gdzie była moja walizka. Wyszukałam strój na dzisiaj. Wyszukałam jeszcze czarny sweterek i zarzuciłam go po chwili na siebie, żebym nie zmarła. Przemknęłam przez sypialnie niczym ninja. Zeszłam na dół. W kuchni była już Al i robiła z Louisem tosty.
-Hej.-powiedziałam cicho, ale odpowiedź otrzymałam tylko od bruneta, a moja przyjaciółka spoważniała i nie odezwała się ani słowem. Wzięłam jogurt z lodówki, zjadłam go, wyrzuciłam pudełko do kosza. Na małej karteczce napisałam "ZAYN! Wrócę po południu. Porzyczam samochód. Kocham cię, xoxox LL." i przyczepiłam ją na magnes do lodówki.
-Dobra, to ja lecę, pa.-zabrałam moją torebkę i kluczyki od samochodu mojego chłopaka. Ma on gust do aut. Ostatnio kupił sobie srebrnego Mustanga ze ściąganym dachem. Wsiadłam do środka i pomknęłam przez lekko zmarznięte ulice Londynu. Niecałe piętnaście minut później stałam przed drzwiami studia Simona Cowella. Weszłam do środka.
-Witam, w czym mogę pomóc?-młoda, ciemna. Pewnie stażystka.
-Witam, ja jestem umówiona na dziesiątą do pana Mike, pomocnika Simona.
-Ah tak. Proszę iść tym korytarzem-wskazałam dłonią. Całkiem miła.-na końcu po prawej znajduje się salka muzyczna. Proszę tam poczekać, panowie zaraz przyjdą.
-Oczywiście, dziękuję.
Ruszyłam wyznaczonym korytarzem. Dotarłam do salki. W środku usiadłam na krześle podziwiając widok na Londyn.
-Witam. Cherr to jest pan Simon Cowell, Simonie oto ta młoda utalentowana dama.
-Milo poznać.-podał dłoń, oschłym głosem witając i usiadł niedaleko mnie.
-A więc Cher, chcielibyśmy zobaczyć co możesz nam zaoferować. Jeżeli ustalimy, że dostaniesz kontrakt płytowy wtedy zaczniemy karierę.-po każdym zdaniu robił przerwę, a ja potakiwałam.
-Możesz nam coś zaśpiewać?
-Jasne, a co chciałby pan usłyszeć?
-Chodźmy do studia.-Simon wstał i kierował się ku wyjściu. Spojrzałam na Mika, który był tak samo zdziwiony jak ja. Oboje wstaliśmy i poszliśmy za nim. Chwilę później byliśmy w studiu. Przy sprzęcie siedział młody chłopak o zniewalająco przystojny.
-Cher to jest Beck. Znasz 1D osobiście?
-Mhm...
-Super. Zaśpiewaj mi którąś z ich piosenek.-Simon usiadł na fotelu obok Andree, założył słuchawki.
Weszłam do środka kabiny, siadłam na stołku, założyłam słuchawki. Chwilę pomyślałam nad wyborem piosenki, aż w końcu ją znalazłam.

'Give you this, give you that
Blow a kiss, take it back
If I look inside your brain
I would find lots of things....'

Gdy skończyłam Mike popatrzył na mnie, a Beck zaczął klaskać.
-Jesteś boska dziewczyno...-pochwalił mnie chłopak. Wyglądał mi jedynie na jakieś osiemnaście/dziewiętnaście lat.
-Przyjdź do nas jutro, porozmawiamy nad kontraktem.-Po chwili dodał Simon i wyszedł.
Wyszłam z kabiny,a tam majstrował przy sprzęcie chłopak.
-On zawsze taki jest?
-Na początku tak.
-Oby...
-Jesteś niesamowita.-dodał.
-Dzięki.
-Chcesz to nagranie na i'Phona?
-Jasne.-podałam mu mój telefon,a  po chwili poleciało moje nagranie akustyczne w komórce.-Dzięki.
-Ah, Cher tak?
-Mhm.
-Co powiesz na wyjście w miasto dzisiaj wieczorem? Uczcilibyśmy twój sukces.
-Chętnie.-wzięłam długopis ze stolika i napisałam mu numer na ręce.
-Na pewno zadzwonię.
-Nie napalaj się, mam chłopaka.
-Wiem.-uśmiechnął się cwaniacko, a ja wyszłam z pokoju. Chwilę później zjeżdżałam już windą na parking. Przelotnie spojrzałam na zegarek i było już po jedenastej.
Wsiadłam do samochodu i napisałam do wszystkich sms o spotkaniu w Milk Shake City za pół godziny. Każdy odpisał, że będzie, tylko do Louisa napisałam, że zależy mi, żeby była również Alice. Odpisał, że się postara, ale nic nie obiecuje. Gdy zajechałam do naszego lokalu, wszyscy już siedzieli, nawet moja przyjaciółka.
-Co jest skarbie?-Zayn podszedł do mnie i lekko pocałował w usta.
-Muszę wam coś powiedzieć. ale po pierwsze.-spojrzałam na blondynkę, która miała w dupie to co mówię. Nagle w gardle pojawiła się wielka gula. 'Jezu, co ja mam powiedzieć?'


_____

Kometujcie.!

3 kom.=NN w środę.;)

Natalie Malik.<3

czwartek, 10 stycznia 2013

Eight.

*Perspektywa Alice*
-Nalałem ci wódki z pepsi. Może być?-oparłam się o blat kuchenny i wypuściłam wszelkie powietrze, które zatrzymywałam w płucach dając upust moim emocjom.-Skarbie, wszystko okey?-Lou podszedł do mnie, objął w talii i pocałował delikatnie w szyję. Po pocałunku zajrzał w oczy. Zapewne odczytał od razu moje emocje.-Masz ochotę gdzieś wyjść?-zapytał doskonale znając moją odpowiedź.-Idę zamówić taksówkę.-zniknął za wejściem do kuchni.
-Jak się czujesz?-zaatakował mnie Harry nalewając sobie shota.
-Dupa. Jedna wielka dupa.
-Słyszałem o Cher. Lou mi dzisiaj opowiadał. Chcesz?-wskazał na trunek przed sobą.
-A dawaj.-wzięłam kieliszka, on nalał sobie  w drugiego. Stuknęliśmy się szkłem i walnęliśmy kilka kolejek bez popity.
-Mocna jesteś.-skomentował lokowaty, gdy szłam na górę, aby zmienić strój do klubu. W sypialni Louisa znalazłam samego pana Tomlinsona, który paradował w bokserkach po pokoju.
-Gotowa?-zapytał, gdy zauważył mnie w pokoju.
-Nie.-uderzyłam całym ciałem o łóżko. Obróciłam się na plecy, a zaraz potem leżał na mnie brunet z zadowolonym wzrokiem.
-Czego się tak śmiejesz? Złaź ze mnie grubasie.!-zaczęłam się szarpać, jednak to nic nie dało.
-Jak dasz mi buziaka to może może...
-Jednego buziaka i schodzisz, bo muszę się uszykować do klubu.
-Mmmm... No dobra.-nadstawił usta, a ja posłusznie cmoknęłam jego wargi.
-Co to ma być?
-Pocałunek, a teraz złaź.
-Nie, taki mi się nie podoba.
-No dobra.-wzięłam jego twarz w dłonie, przysunęłam do mojej i zatopiłam się w smaku jego ust.
-Yyyy, to może my wejdziemy później.-Niall z Harrym wycofali się z wejścia i ciągnęli za sobą drzwi.
-Dalej, co jest.!-Lou wstał ze mnie i poszedł do garderoby. Stanęłam przed chłopakami opierając ręce o biodra.
-No bo chcieliśmy zapytać, czy też możemy jechać do kina. Nie za bardzo widzi nam się romantyczna kolacja z tymi tam na dole.-blondyn wsadził sobie palec do buzi gestykuując wymioty.
-Dobra. Za 15 minut na dole. Ubrani zwarci i gotowi.!-zarządziła, po czym zamknęłam drzwi za nimi. Stanęłam patrząc na bałagan po Tomlinsonie, aż w końcu ściągnęłam koszulkę i spodnie i rzuciłam gdzie bądź. Weszłam do szafy, gdzie znalazłam moje ubrania przywiezione z domu. Na szczęście znalazłam jakieś ciuchy, które idealnie pasowały do klubu.
Lou wyszedł z pokoju, gdy ja wchodziłam do toalety. Obmyłam się, nie chcąc nieładnie pachnieć na dyskotece. Założyłam wybrany komplet, włosy przeczesałam palcami i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam jeszcze kreski i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach usłyszałam śmiech Cher. Stanęłam na progu salonu i od razu wzrok wszystkich utkwił we mnie.
-Co?
-Nic, po prostu skarbie wszyscy mi ciebie zazdroszczą.
-Idziemy?
-Tak, Harry Niall.!-brunet wydarł się na cały dom, a tych dwóch stało zaraz koło nas.-To my idziemy. Pa.!
-Cześć.-pożegnałam się z nimi i wyszliśmy z domu. Przed wyjściem zarzuciłam na siebie jeszcze płaszczyk i wsiedliśmy do taksówki. Patrzyłam na mijające budynki w świetle latarni i doszłam do dwóch wniosków.
Pierwszy- Kocham Char jak siostrę i nie umiem się na nią złościć, a drugi, że nie zapomniałam uczuć do Harrego.

___
No więc napisałam kolejny rozdział, nie wiem czy jest ktoś zadowolony. Jeżeli tak, to proszę o komentarze...

+jeżeli podoba wam się ten blog będę bardzo wdzięczna, za rozgłaszanie i polecanie go w sieci. Będzie mi miło, gdy będzie tak często czytany jak poprzedni.

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Może powrót.?

Hey,
długo mnie tu nie było, ale wiedzcie, że nie zapomniałam o tym bloogu. Jeszcze w tym tygodniu albo w kolejnym postaram się dodać rozdział i ponownie rozpocząć pisanie tego opowiadania. Mam nadzieję, że grono czytelników będzie tak liczne jak w poprzednim.

Ale najpierw poproszę minimalnie 3 komentarze osób, które chcą go czytać, inaczej zawieszam na zawsze.

Z góry dzięki.;*
Natalie Malik.<3