Drugs Change The World.

Dwie najbliższe sobie przyjaciółki wiodą spokojne życie. Alice spokojna, miła, zakochana w swoim chłopaku, który wraz ze swoimi przyjaciółmi podbija listy przebojów na świecie. Cher miła dla ludzi, których zna, harda, pewna siebie, jednak zatracona w samotności. Ma dwie przyjaciółki. Tą dobrą i tą złą. Handluje narkotykami, aż poznaje przyjaciół swojego kuzyna. W jednym z nich się zakochuje... Zaczyna pisać piosenki i wschodzi na wyżyny kariery. Czy skończy z dobrze płatną pracą? Czy odważy się zakochać? Czy miłość Alice przetrwa próbę związku? Jak potoczy się ich życie, które z dnia na dzień zmienia się w pełne fotoreporterów, fanów i telewizji ??

czwartek, 21 lutego 2013

Twenty.

*Perspektywa Cher*
Mimo, że wszyscy odetchnęli z ulgą ja nadal czułam się źle, że przez mnie zespół stracił fanów. Usiadłam na łóżku i patrzyłam się w moje odbicie w lustrze.
-Skarbie, przestań już o tym myśleć. I tak miało się skończyć to udawanie. Dla mnie i reszty jest ważne szczęście każdego członka zespołu, a to właśnie z tobą tak się czuję...-zamilkł na chwilę, złapał oddech. Jego barki podniosły się, aby powrócić na wcześniejsze miejsce.- Dlatego wyjeżdżamy na wspólny i tylko nasz tydzień. Nasza dwójka, bez telefonów, paparazzi i reszty świata. Co ty na to?
-Na prawdę?
-Tak, w końcu musimy jakoś żyć normalnie. Dlatego jutro sprawdzimy domki w Newcastle.
-Kocham cię najbardziej na świecie.-pogładziłam jego twarz z lekkim zarostem. Nachyliłam się nad jego uchem.-Idź na dół, muszę się przyszykować do klubu.-posłałam mu uśmiech a on tylko pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Momentalnie znalazłam się przy garderobie. Po kilkudziestu minutach poszukiwań znalazłam idealny zestaw. Poszłam szybko do toalety, wzięłam prysznic. Mokre włosy związałam w turban i zajęłam się makijażem. Najpierw podkład, potem puder, wszystko delikatnie rozmazała, aby wyglądało naturalnie. Na powiekach zrobiłam długie kreski. Usta potraktowałam delikatną różowo-fioletową szminką. Spojrzałam na mnie w lustrze. Już nie wyglądałam tak samo jak dzisiaj rano. Teraz jestem szczęśliwa jak nigdy wcześniej, bo wiem, że na prawdę chcę z nim spędzić przyszłość. W końcu założyłam wybrany strój. Kilka razy obróciłam się  i patrzyłam jak wyglądam.  "Ok." stwierdziłam, więc wyszłam z łazienki. W pokoju nadal nie było bruneta. Do torebki wrzuciłam telefon, chusteczki, portfel i szminkę.
W zasadzie to muszę powiedzieć Zaynowi, że wyrzucili mnie ze studia tańca i muszę szukać pracy, ale tym nie będę się teraz przejmować. Znam siostrę Alice i może ona jakoś mi pomoże.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. W kuchni usłyszałam głosy chłopaków, pewnie już zaczęli pić. Kopertówkę zostawiłam na komodzie w przedpokoju i weszłam do pomieszczenia. Nie myliłam się. Harold, Nialler, Louis i Zayn stali przy wysepce i popijali shoty. Hazza miał na sobie czarne rurki, granatową bluzkę i czapę.
-Ooo.-jak tylko blondyn mnie zauważył, to cała czwórka spojrzała na mnie i powiedziała to samo co on.
-Dzięki.-lekko się pokłoniłam i podeszłam do żarłoka.
-Chcesz?
-Dajesz. Ile już wypiliście?-spojrzałam na ich uradowane mordki.
Razem z Niallerem wypiłam około piętnastu shotów, aż w końcu na dół zeszła Alice. Na sobie miała ten zestaw.
-Ładnie.
-I to bardzooo...-Lou od razu się do niej przyssał.
Dopiero teraz zobaczyłam jak się ubrał. Założył granatowe rurki, do tego ciemny T-shirt i szarą czapkę. Alice tylko się zarumieniła i nic nie powiedziała. Ja za to podeszłam do żarłoka i oboje zaczęliśmy szukać czegoś do jedzenia. Po dłuższym namyśle wyjęłam z lodówki nutellę i zaczęłam ją jeść łyżeczką.
Niall podszedł i dołączył się do mnie.
-Moglibyście jeść coś normalnego.-do kuchni wszedł Liam w dresach.
-A ty nie idziesz?-spojrzałam na niego.
-Nie, zostanę w domu.
-Danielle go odwiedza.-Lou poruszył zabawnie brwiami a reszta wybuchła nieopanowanym śmiechem.
-Jesteś głupi Lou i ty też żarłoku.-szturchnęłam Nialla, a ten zbył to ocierając oczy od łez śmiechu.
Nialler za to wybrał białą koszulkę, szary sweter, zwykłe jeansy i czarne pilotki. Nie powiem, bo jak zawsze był strasznie przystojny. Kiedyś myślałam, że gdyby Zayna nie było w zespole to może bym była właśnie z nim.. Nie będę gdybać , bo mam jego. I tylko on się liczy. Stał teraz oparty o blat. Założył białą koszulkę z napisem 'Cool kids don't dance' i czarne rurki. Zawsze ubierał się skromnie, ale wyglądał sexy. Jak dla mnie.
Po skończonym posiłku usiadłam na blacie kuchennym. Blondyn jeszcze szykował sobie kanapkę, a ja już miałam dosyć po tej czekoladzie.
Cała nasza ekipa zebrała się do taksówki. Niecałe dwadzieścia minut później wysiedliśmy pod klubem.
Party Hard, czyli nasze stałe miejsce jeżeli chodzi o kluby. Dobra muzyka, fajny wystrój klubu, zajebiści ludzie a przede wszystkim alkochol.
Ledwo wpadliśmy do środka wylądowaliśmy przed barem. Każdy zamówił trunek dla siebie. Ja i Zayn siedzieliśmy na kanapach dla vipów, popijaliśmy drinki i śmialiśmy się z naszych przyjaciół, którzy cały czas się wygłupiali.
-Idziemy stąd?-spojrzał na mnie.
-Mhm...-potwierdziłam i wstaliśmy.-Idziemy już do domu. Wracamy na pieszo. Powiedz reszcie.-zaczepiłam Nialla, który wyrywał jakąś laskę.
Jakieś piętnaście minut później wyszliśmy z klubu i szliśmy ulicą przystosowując nasze uszy do tejże ciszy. Objęłam jego ramie. Widziałam jak  odpala papierosa.
-Chodź nad rzekę...-poprosiłam, a on się zgodził. Gdy tak szliśmy spojrzałam w niebo. Nic, aż nagle...
-Spadająca gwiazda...-pokazałam palcem w górę, a brunet podniósł głowę. Stanęliśmy przed sobą.-Pomyśl życzenie.-popatrzyłam w jego oczy, a on w moje.
'Chcę być z nim już na zawsze.'-pomyślałam.
-Powiesz mi co zażyczyłaś?
-Nie, bo inaczej się nie spełni.
-Mhm....-pokiwał zabawnie głową. Pochylił się i mnie pocałował. Podniósł mnie, nogi oplotły jego biodra. Posadził mnie na murku przy rzece. Cały czas obdarowując pocałunkami. Nie pozostawałam niewdzięczna i każdy pocałunek odwzajemniałam. Gdy musieliśmy zaczerpnąć powietrze oprał swoje czoło o moje. Popatrzył w moje oczy. W jego paczadłach widziałam to samo co pół roku temu. Miłość. Bezpieczeństwo. Nie wiem ile tak staliśmy, jak długo byłam zahipnotyzowana jego wzrokiem. W końcu ściągnął mnie z murka.
-Chodź.-pociągnął mnie za rękę ciągnąć ulicą. Kilka minut później byliśmy w jakiejś knajpce całodobowej. W środku usiedliśmy przy stoliku. Przysunął się do mnie krzesłem i objął. Cały czas moją szyję obdarowywał pocałunkami a wszystkie włoski na skórze stanęły.
-Głodna?-popatrzył na mnie tym swoim uwodzicielskim wzrokiem.
-Co proponujesz?-lekko przygryzłam dolną wargę.
-Może zapiekanka?-popatrzył na menu.
-Mogę przyjąć zamówienie?
-No więc poprosimy jedną najdłuższą zapiekankę jaką macie i dwie cole.-mulat wyciągnął pieniądze i podał niskiej kelnerce.-Proszę i reszta dla ciebie.
-Dzięki, zamówienie będzie za chwilę.-odeszła a ja spojrzałam na niego.
-A ty o tej godzinie będziesz jadł?
-A nie mogę?-oparł łokcie o blat stolika.
-Możesz, ja nic ci nie mogę zakazać.
-Cher... ja na prawdę nie myślałem o tobie tak jak myślisz, że było. Ja z nią pisałem, ale po prostu się zagubiłem. Poznałem ciebie i... i się zakochałem.-posłał mi uśmiech.
-Wiem. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo byłam głupia i wściekła na wszystkich zanim ciebie poznałam. Cały czas imprezowałam i nic innego się nie liczyło. Wyżywałam się na innych za to co mi się przytrafiło. Sądziłam, że skoro ja nie mogę być szczęśliwa to nikt na nie nie zasługuje.-przybliżył się do mnie i lekko musnął wargi.
-Kocham cię i nie pozwolę nikomu skrzywdzić. Dlatego...-zaczął przeszukiwać kieszenie. W końcu znalazł i wyciągnął granatowe pudełeczko.
-Zayn to chyba nie jest...
-Nie bój się. Jesteśmy jeszcze za młodzi na małżeństwo, ale na to chyba nie. Otwórz.-położył pudełeczko przede mną.
Czułam, że serce bije oszalałym rytmem, niecodziennym jakby miało wyskoczyć z mojej piersi. Lekko rozchyliłam pokrywkę podarunku. W środku zauważyłam srebrny pierścionek z małymi brlancikami na dwa palce. Pewnie grzebał w mojej szkatułce i widział, że mam takich pełno.
-Skąd wiedziałeś...
-Widzisz jakim jestem świetnym detektywem?-zaśmiał się.-Kupiłem go jesczez przed twoim wyjazdem, ale myślę, że teraz jest odpowiednia chwila, żebyś go dostała.
-Dziękuję, jest prześliczny.-pocałowałam go w usta, czułam jak się uśmiecha, ja również nie mogłam się go pozbyć z twarzy.-Wiesz co?
-Hmmm?
-Mam najlepszego i najprzystojniejszego faceta na ziemi. I dobrze mi z tym.
-Ahhh. A ja mam ciebie i to mi wystarcza.
-Ale poezja.-zaśmialiśmy się razem, a ja włożyłam pierścionek na rękę.
-Pasuje?
-Idealnie. Jeszcze raz dziękuję.-pocałował go ponownie.
-Mówiłem już, że cię kocham?
-Kilka razy, ale miło słyszeć.-znów uśmiech. Boże, zaraz stracę zęby od tego szczerzenia się.
-Oto zamówienie.-kelnerka postawiła przed nami długą zapiekankę i dwie cole.
-Dzięki.-Zayn podziękował, a ona odeszła.
-Myślisz, że jest waszą fanką?
-Wątpię, jakby była już by poprosiła o autograf albo zdjęcie.
-Mhm. Pewnie cyka nam fotki bez przyczyny.-oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Hej...-zawołał kelnerkę, która stała na drugim końcu knajpki.
-Słucham?-podeszła.
-Zrobiłabyś nam zdjęcie?-podał jej swój telefon, a wcześniej włączył aparat.
-Jasne, nie ma sprawy.-wzięła urządzenie i cyk.-Proszę.
-Dzięki. Lubisz One Direction?-popatrzył na brunetkę.
-Czyli wasz zespół?-uśmiechnęła się.-Zbyt długo tu mieszkam, żeby was nie znać, ale nie bój się nie dam waszych zdjęć lub coś innego do profili plotkarskich. Nie jestem jedną z tych psychofanek.
-Miło słyszeć.
-A mogłabym sobie zrobić z wami zdjęcie? Tak na pamiątkę.
-Jasne, chodź.-mulat wziął jej telefon i cyknął naszej trójce słit focię z rączki.
-Dzięki wielkie i smacznego.-Zayn odpowiedział tylko uśmiechem.
-Miła.-stwierdziłam jak odeszła.
-Jak widzisz, nie każda nasza fanka jest zwariowana.
-A ja tak kiedyś powiedziałam?
-Masz.-przytknął mi do ust zapiekankę oblaną ketchupem. Ugryzłam kanałek.

Jakieś pół godziny później byliśmy już na zakręcie do naszego domu. Nagle na ulicy zrobiło się jasno, pełno wozów strażackich, policyjnych i karetek.
-Co jest?-zapytałam mulata.
-Chodź.-zaczęliśmy biec nadal trzymał kurczowo moją dłoń.
Za zakrętem znaleźliśmy tylko jedno wielkie ognisko naszego mieszkania.
-Co jest?-nie zdołałam wydusić nic bardziej rozbudowanego.
-Liam...-szybko podbiegliśmy do taśmy chcąc dostać się do środka domu.
-Nie możecie wejść.
-To nasz dom, a w środku są nasi przyjaciele.
-Chłopak i dziewczyna?-policjant na nas popatrzył. My tylko pokiwaliśmy głowami.-Chodźcie.-przywołał nas ręką.
Poszliśmy za nim. Stanęliśmy koło radiowozu.
-Żyją?-w oczach mulata zauważyłam łzy.
-Przykro mi, ale.... Chłopak został postrzelony, a dziewczyna dźgnięta nożem.
-Żyją?-wykrzyczałam do policjanta.
-Tak są w szpitalu st.George.
-Jak możemy się do niech dostać?
-Jedno z aut stało na podjeździe, strażacy musieli je odholować na jezdnię, ale możecie je wziąć.
Szybko zaczęliśmy biec do coopera. Zayn wsiadł za kierownicę. Ja na fotel pasażera. Okno od strony kierowcy było wybite, więc bez problemu wsiedliśmy do środka. Mulat szybko skręcił dwa kabelki i samochód odpalił.

_____
Podoba się?
Proszę, o komentarze i odwiedziny.

Możecie do mnie pisać na tt.
@NatalieMalik_Pl

Jeżeli zależy wam, żebym pisała to opowiadanie to polecajcie bloga innym, aby wyniki były wyższe niż dotychczas.

Stała zasada.
3 komentarze=NN w ekspresowym czasie.

Pozdrawiam czytelniczki.
Natalie Malik.<3

4 komentarze:

  1. Liam i Danielle nie mogą umrzeć!! Rozdział świetny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny rozdział !
    Ale że Liam i Danielle ?!
    jak to kurwa możliwe ?! (przepraszam za słownictwo, emocje)
    już nie mogę się doczekać następnego :D
    KOCHAM CIĘ <3
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. NIEEE! ONI... NIE! Pisz szybko nastepne, bo się ... martwię. xD
    A wgl ta rozmowa Zayna z Cher była taka... romantyczna. ♥ Chciałabym tak.. *-*

    OdpowiedzUsuń