Drugs Change The World.

Dwie najbliższe sobie przyjaciółki wiodą spokojne życie. Alice spokojna, miła, zakochana w swoim chłopaku, który wraz ze swoimi przyjaciółmi podbija listy przebojów na świecie. Cher miła dla ludzi, których zna, harda, pewna siebie, jednak zatracona w samotności. Ma dwie przyjaciółki. Tą dobrą i tą złą. Handluje narkotykami, aż poznaje przyjaciół swojego kuzyna. W jednym z nich się zakochuje... Zaczyna pisać piosenki i wschodzi na wyżyny kariery. Czy skończy z dobrze płatną pracą? Czy odważy się zakochać? Czy miłość Alice przetrwa próbę związku? Jak potoczy się ich życie, które z dnia na dzień zmienia się w pełne fotoreporterów, fanów i telewizji ??

wtorek, 30 kwietnia 2013

Fourty One.

*Perspektywa Cher*
-Cher...-przełknął ślinę i spojrzał na mnie.-o co chodzi? o nas? o trasę? o Alice?
-Nie, nie nie. Nie. Tu, tu, tu chodzi o nas.
-O nas?
-Bo widzisz... Nie wiem, jak zareagujesz i ja sama nie wiem co o tym mam myśleć, ale nie umiem ukrywać tego przed tobą.
-Cher, co się stało? O co ci chodzi?
-O dziecko.
-Co? Jakie dziecko? O czym ty...-położyłam moją rękę na brzuchu, który już stał się twardszy niż normalnie. W końcu to piąty tydzień.-Czy.. czy ty jesteś...
-Tak Zayn.
-Ale...-usiadł na łóżku i tępo wbił swój wzrok w ścianę na przeciw. Szybko usiadłam koło niego. Pocałowałam go w ramię i przytuliłam.- Przecież my mamy dopiero dwadzieścia lat.
-Zayn... Zayn.-rękoma skierowałąm jego twarz ku mojej.- Mi też ie jest łatwo, ale ja chcę to dziecko. Kocham cię, a ty kochasz mnie. Zawsze marzyłam, że będziemy już na zawsze razem. Wiem, że jesteśmy młodzi, ale to owoc naszej miłości. Kocham je.-poczułam, że po moim policzku spływa łza.
-Kocham cię.-delikatnie mnie pocałował.-People say, we shoudn't be together. To young to know about forever. But I say They don't know, what they talk talk, talking about. - Zanucił delikatnie, po czym mnie przytulił.
-Damy radę, bo się kochamy.-wyszeptałam mu do ucha.

-Gdzie Zayn?-Niall spojrzał na mnie.
-Zaraz przyjdzie. O, już jest.
-Sorki, Paul mnie zatrzymał.

-Mówiłeś mu?-powiedziałam cicho w jego kierunku, a ten pokręcił głową. Czwórka naszych przyjaciół siedziała nie wiedząc o co chodzi, oprócz Nialla, któremu się wygadałam.
-Musimy wam coś powiedzieć. Jesteście naszą rodziną i chcemy o tym powiedzieć osobiście.
-Ja i Cher zaręczyliśmy się.-Zayn pokazał im moją dłoń na której widniał pierścionek, który kupiliśmy dzisiaj rano.-każdy z nich wstał i pogratulował nam.
Wczoraj wieczorem oboje wymyśliliśmy, że poczekamy z wiadomością o dziecku do koncertu w Los Angeles, gdzie będzie też Alice. Co do zaręczyn. Kochamy się, jesteśmy dorośli i wiemy, że chcemy być ze sobą do końca. Dziecko tylko przyspieszyło ten proces.
-Cher Paul cię woła.
-Ok.-posłałam buziaka mulatowi i wybiegłam z garderoby do Paula.
-Hej.. Chciałeś mnie widzieć.-weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Tak. Masz godzinę na koncert supportowy.
-I?
-I? I wyrobisz się?
-Myślę, że tak.
-Ok.
-tylko tyle?
-Tak. Idź poszukaj Steva. Gdzieś tu się kręcił i ciebie szukał.
-Dobra, dzięki.-zaśmiałam się i wybiegłam na główną scenę.
Steve jak zwykle kręcił się przy muzykach. Ćwiczyli jedną z moich piosenek.
-Gotowa? Jutro wielki dzień.-uściskał mnie i dał kubek kawy.
-Nie dzięki, nie chcę.-oddałam mu go ze względu na dziecko.
-Co? Ty nie chcesz kawy? Co oni ci zrobili?-zrobił smutną minę, po czym wybuchł śmiechem.
-Możemy poćwiczyć piosenki?
-Mhm...

-Zayn?-popatrzyłam na mojego chłopaka, który leżał w łóżku w bokserkach z laptopek na pościeli i przeglądał twittera.
-Tak?-nie oderwał oczy od monitora.
-Jak my utrzymamy tą ciążę przez półtorej miesiąca w sekrecie?
-Nie wiem, ale damy radę.-popatrzył na mnie i z powrotem patrzył w ekran laptopa.
Usiadłam na skraju łóżka, po czym wstałam i stanęłam przed drzwiami od szafy, na których było lustro. Podniosłam koszulkę i dotknęłam delikatnie brzucha. Stanęłam bokiem. Faktycznie było już widać lekko zaokrąglony brzuch.
Położył swoje dłonie delikatnie na moich biodrach. Ukucnął twarzą do brzucha. Opuszkami palców delikatnie go pogłaskał.
-Damy sobie radę. Ja i mama zawsze będziemy się o ciebie troszczyć.-pocałował delikatnie mój brzuch. Wstał i popatrzył mi w oczy.
-Kocham cię.-wyszeptałam.
-Ja ciebie mocniej.-delikatnie musnął moje usta swoimi.
-Chodź do łóżka.-złapał mnie za dłoń i położył się obok mnie. Przykrył nas kołdrą.
-Ciesze się, że jesteś przy mnie.
-A ja, że mam ciebię.-pocałował mnie w gołe ramię, po czym przytulił mnie do siebie.


_________
Nie wiem czemu, ale zebrało mi się na romantyzmy.
Może po tych testach? Wątpię, ale mam ochotę na takie rozdziały.
Więc na razie będą romansidła, a potem dramaty.

Wyjeżdżam na majówkę i jak tylko wrócę postaram się popracować nad rozdziałami...


Jak zawsze:
3 kom.=może będę dalej pisała.
4 kom.=na 100% dodam NN.
(spamy się nie liczą)

+Co powiecie na nowe opowiadanie?

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Fourty.

*Perspektywa Cher*
Lot trwa już około cztery godziny i w huj mi się nudzi. Jestem strasznie ciekawa co robi Alice. Na szczęście jest tutaj Wi-Fi, więc Niall z Haroldem robią ttcama, Zayn z Louisem się wygłupiają, Liam śpi, a ja oglądała chłopaków z tableta. Niestety nie mogę napisać do Al. Takie przepisy...
Zayn popatrzył na mnie i mnie przytulił. Za to go kochałam. Zawze wie, czego od niego oczekuję. Pocałował mnie w czoło i delikatnie masowała swoją dłonią moje ramię.
-Mi też jej brakuje, Louisowi bardziej, ale taka nasza praca. Nie bój się. Za półtorej miesiąca przyjedzie do LA na dwa tygodnie to sobie odbijemy.-popatrzyłam w jego tęczówki widząc w nich tylko i wyłącznie miłość. Przybliżyłam się i delikatnie musnęłam jego wargi, a on to odwzajemnił, po czym oboje się uśmiechnęliśmy. Nasze czoła się stykały, a my patrzyliśmy cały czas na siebie.
-Allle ślicznieee...-Niall podał mi nasz 'koncertowy aparat'. Kupiliśmy go po to, aby uwiecznić nasze wygłupy. Tylko my możemy robić nim zdjęcia i tylko my będziemy je widzieli.
Popatrzyłam na wyświetlacz i zobaczyłam pięć zdjęć, które zrobił Nialler mi i Zaynowi.
-Kocham cię.-mruknął mi do ucha i lekko przygryzł jego płatek.
-Ja ciebie też. Mogę wstawić to na tt?-popatrzyłam na niego.
-Mhm..-przytaknął ściskając mnie w pasie.
Przesłałąm zdjęcie przez bluetooth na mojego i'Phona. Wstwiłam nowy post z załącznikiem. Po chwili wpisałam "Boże... Jak ja go kocham.!! <3 Love U Zayn.xo" . Wyłączyłam fotografię na aparacie i zaczęłam pstrykać fotki chłopakom. Pół godziny później usnął Lou i Harry śmiesznie do siebie przyytuleni. Niall pożerał kolejną paczkę żelek. Ja znużona już lotem położyłam głowę na ramieniu mulata i odpłynęłam.

-Skarbie... Kochanie lądujemy.-poczułam jak ktoś mnie szturcha. Powoli otworzyłam oczy i zapięłam pasy jak moi przyjaciele. Przytrzymałam tableta i aparat, który leżał u mnie na kolanach. Zaczęło trząść i pół minuty później już byliśmy na płycie lotniska. Samolot w końcu stanął i mogliśmy wysiąść. Na lotnisku nie obyło się bez paparazzi. Na siebie założyłam bluzę Nialla, bo zrobiło mi się zimno. Zayn wziął nasze bagaże i szybko uciekliśmy do smochodów. Pół godziny później byliśmy już pod hotelem. Nasza szóstka momentalnie znalazła się w budynku.
-Idę do toalety zaraz przyjdę.-Zayn kiwnął głową i puścił moją dłoń, którą cały czas ściskał. Na jego ręce zauważyłam odcisk mojego pierścionka, który od niego dostałam. Idąc spuściłam głowę chcąc szybko dotrzeć do ubikacji. Wbiegłam do wyłożonej marmurem toalety i schowałam się w kabinie. Uklęknęłam nad muszlą i oddałam wszystkie posiłki, które spożyłam podczas lotu. Spuściłam wodę i wyszłam z kabiny. Umyłam buzię ciepłą wodą i wytarłam twarz ręcznikiem. Gotowa opuściłam ubikację. Spuściłam głowę oglądając czy czasem się nie ubrudziłam. Nie. Nagle czyjeś ciało zderzyło się z moim.
-Przepraszam bardzoo..-miły, ciepły głos. Spojrzałam do góry i zauważyłam Justina.
-Cher...-podszedł, pomógł mi wstać, i przytulił.-Przepraszam, powinienem patrzeć jak idę.
-Nic nie szkodzi, ja też szłam zamyślona i mam.-otrzepałam spodnie.
-A co ty tu robisz?
-Jestem z chłopakami w trasie.
-Jako dziewczyna?-uśmiechnął się.
-Nie. Jako support.
-Ooo, no to gratuluje.-przytulił mnie ponownie.
-Mam nadzieję, że spotkamy się ekipą.
-Ja też.-uśmiechnęłam się.
-To do zobaczenia.-odwrócił się i poszedł w stronę wyjścia.
Dołączyłam do chłopaków, który stali i czekali za mną.
-Już.-powiedziałam, gdy stanęłam obok blondyna.
-No nareszcie.-podniósł ręce jakby 'do nieba' i uśmiechnął się.
-Ale śmieszne... Nie uwierzycie kogo spotkałam.
-Kogo?-każdy z nich zadał to samo pytanie.
-Justina. Chyba mieszka w tym samym hotelu.
-I co mówił?-Niall popatrzył na mnie.
-Że chciałby się z nami spotkać.
-Macie karty i grzecznie...-Paul położył nacisk na słowo grzecznie spoglądając na mnie i mulata, gdy dawał Zaynowi kartę pokojową. Chłopacy zaśmiali się i poszli z bagażami do wind.
Przewiesiłam sobie przez ramię torbę oraz aparat w pokrowcu. Zayn pociągnął nasze walizki do windy. Wcisnęłam numer piętra i pojechaliśmy do góry.Po kilkunastu minutach znaleźliśmy pokój obok pokoju blondyna i Payne'a.
Gdy tylko weszłam do pokoju rzuciłam się na duże łóżko w pokoju. Obróciłam się na plecy i popatrzyłam na sufit. Już dawno nie czułam się tak szczęśliwa, a zarazem zmęczona.
-O czym myślisz?-Zayn popatrzył na mnie i położył się obok.
-O tym, że mam niesamowite szczęście mając ciebie.-uśmiechnęłam się, ale nie spojrzałam na niego. Zayn stanął na czworakach nademną. Swoimi ustami delikatnie musnął moje. Po chwili pocałunki stały się bardziej natarczywe. Wiedziałam do czego dąży, ale ja nie mam na to ochoty. Nie teraz, kiedy w moim brzuchu rozwija się nasze dziecko.
-Zayn..-odepchnęłam go.-Zayn, ja nie chcę.
-Co?-usiadł na łożku zdezorientowany.
-No nie chcę.-usiadłam. Z nóg ściągnęłam buty i rzuciłam w kąt.
-Cher...-zaczął.
'Musi wiedzieć... Dłużej nie mogę.'
-Zayn, my... My musimy porozmawiać.-wydusiłam.

________

Powinien być dłuższy, ale jakoś nie umiałam go rozwinąć.
A teraz pytanie.

Jak zareaguje Zayn na wieść o tym, że będzie ojcem.?

3 kom.=NN za tydzień.
4 kom.=NN dodam jak najszybciej.

Natalie Malik.<3

wtorek, 23 kwietnia 2013

Thirty Nine.

Nie wierzę, że już połowa testów za mną.
Nie wiem, jak tego dokonałam, ale cóż.
Do odważnych świat należy.

No właśnie.
Postanowiłam, że będę pisała ten blog tak długo jak będę mogła, ale mam już plany do kolejnego opowiadania.
Co wy na to?
Mam zacząć pisać teraz, czy po tym opowiadaniu??

Zapraszam do czytania.

________________

-Alice, ja...
-Wiem. Każdy popełnia błędy, ale ja chcę teraz poukładać swoje życie, bo za dużo się w nim dzieje.
-Obiecaj, że nie zapomnisz o mnie. Tylko to przytrzymuje mnie przy życiu.-uśmiechnęłam się. Jego dłoń dotknęła mojego policzka, a kciuk lekko potarł skórę.- Mogę cię pocałować? Na pożegnanie?-popatrzył w moje oczy, a ja tylko pokiwałam głową.
Lekko przysunął się do mnie. Wargi musnęły moje, oboje zaczęliśmy delikatnie rozszerzać usta. Jego język delikatnie drażnił moje podniebienie. Przygryzłam jego dolną wargę. Nasze czoła się stykały.
-Kocham cię, nie zapominaj o tym. Zawsze możesz ze mną porozmawiać.-uśmiechnął się i wyszedł z samochodu.
Opadłam na fotel. Przed szybą stanęła Cher i popatrzyła na mnie. Wysiadłam z auta i dopiero teraz zauważyłam resztę stojącą przy vanie i patrzącą to na mnie, to na Louisa.
-Nie pytam, ale chodźmy, bo zaraz się spóźnimy.-Cher wzięła mnie pod ramię i poszłyśmy przodem na lotnisko.
Po pół godzinie zaczęła się odprawa do samolotu. Każdy przytulił mnie, ale najgorzej było rozstać się z nią. A tym bardziej, że niedawno wróciła.
-Będziemy do siebie dzwonić.-powiedziałam pocieszając ją, ale mało to dało.
-Mam nadzieję, że przyjedziesz do nas do LA na tydzień.
-Postaram się.-posłałam jej uśmiech.
-Musisz.
-Okokokok, będę.-pocałowała mnie w policzek i poszła z nimi na pokład. Louis tuż przed wejściem pokiwał mi. Posłałam jemu uśmiech i wyszłam na taras widokowy.
Odprowadziłam ich wzrokiem, po czym wróciłam do samochodu.
Pojechałam do centrum, aby zrobić coś o czym od dawna marzyłam.

Pojechałam do mieszkania, gdzie zostawiłam DJ oraz pudło i pojechałam do centrum. Weszłam do galerii, gdzie było mnóstwo dzieciaków. Jakoś przedostałam się do tego miejsca. Weszłam do środka i mężczyzna od razu mnie skojarzył.
-Ooo.. Kogo my tu mamy. Czyżby kolejny tatuaż?-popatrzył na mnie.
-Tak.
-Zapraszam na fotel.-usiadłam na krześle.
-Co tym razem?
-Pióro.
-Myślałaś już gdzie?-spytał dając mi wzory.
-Ten.-podałam mu kartkę.-Pod piersią.
-Och.
-Co na to chłopak?
-Nie wie.-zaśmiałam się.
-Ok. Kiedy chcesz zrobić?
-Dzisiaj.
-ymmm.. No dobra. To się przyszykuj, a ja tylko przygotuję sprzęt.
-I jeszcze chciałabym kolejny.
-Czyżbyś zakładała kolekcję?
-Tak jakby.
-Co tym razem?
-Napis na obojczyku.
-Jaki tekst?-ściągnęłam koszulkę i odpięłam stanik. Rękoma przykryłam sutki i usiadłam na fotelu.
-Nie wiem, jeszcze muszę poszukać.
-To pomyśl, a ja przyszykuję różne szablony.
-Ok.
-Mogę zaczynać?-popatrzył na mnie.
-Dawaj.-uśmiechnęłam się i poczułam lekki ból, który potem przestał mnie obchodzić.


Dwie godziny później Brad przyszedł do studia, ponieważ praca nad tatuażem lekko się przeciągnęła. Gdy przyszedł ja już się ubierałam.
-Co ty wymyśliłaś?
-Coś mnie natchnęło i zrobiłam sobie dziarę.-Mark zaśmiał się słysząc to.
-Przyjdę za dwa tygodnie w środę.
-Ok.
Zapłaciłam za tatuaż i umówiłam się na następną wizytę oraz podałam mu cytat.
-Czyżbyś żyła na sto procent?
-Tak. Wsiadaj. Jedziemy do tego kolegi.-włączyłam silnik i ruszyliśmy w drugą część miasta.-Jak on się w ogóle nazywa?
-Taylor Jones.
-Co?
-Znasz go?
-Więcej niż go znam. To dupek.
-Czyli nie będziesz dla niego pracować.
-Tego nie powiedziałam. Potrzebuję pracy.-zacisnęłam dłonie na kierownicy i przycisnęłam pedał gazu.

Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia. Klub wyglądał dosyć normalnie. Ciemne, przygaszone światła. Ściany miały różowo-fioletowy odcień, kanapy były szare, na środku dużo stolików. Tylko to odróżniało ten klub od innych. Jeszcze nie widziałam, żeby kluby miały stoliki zamiast parkietu.
-Hey, Taylor!-Brad krzyknął i zza baru wyszedł on.
-To ona?-zaśmiał się.
-Taylor przestań.-Brad spojrzał na niego.
-Dobrze braciszku.-uśmiechnął się.
-Jesteście braćmi?-popatrzyłam na Brada, a potem na Taylora.
-Nie wiedziałem, że sypiasz z moim braciszkiem.-dotknął palcem mojego ramienia i delikatnie przejechał po nim palcem.
-Nie spaliśmy ze sobą.-wtrącił Brad.
-Ale odmiana. Louisowi podoba się nowy przyjaciel.?-zrobił cudzysłów przy słowie przyjaciel.
-Taylor przestań.!-krzyknęłam, po czym mój głos rozniósł się po sali.-Przestań. Potrzebuję pracy i tyle.
-Super. Będziesz tańczyć.-powiedział i odszedł do baru. Wszedł za blat i nalał sobie w szklankę szkockiej.
-A nie dałoby się za barem?-popatrzyłam na niego.
-Może by się dało, ale potrzebuję tancerek, a wiem, że ty umiesz się poruszać.-poruszał brwiami i wypił whiskey.
-Z tego co wiem, to w klubach się nie tańczy i nie ma tam tancerek.-powiedziałam siadając przy barze.
-Ten klub jest inny,-oparł się na łokciach i przysunął do mnie.-Zdradzę ci tajemnicę.=popatrzyłam na niego.-Tutaj zadowalamy naszych klientów tańcem.-uśmiechnął się.-Wiesz o co chodzi?
-Możesz jaśniej?-zapytałam wkurzona jego podchodami.
-Taniec, który doprowadzi facetów do szaleństwa. Coś jak striptiz.
-Co?-popatrzyłam na niego zszokowana.
-No to. Zero seksu, zero macanek. Po prostu taniec.-napił się szkockiej.-Wchodzisz w to?
-Pensja?
-550 funtów tygodniowo plus to co zarobisz na scenie.
-Ok.-wyciągnęłam do niego rękę, a on ją uścisnął.
-Za kulisami poznasz inne tancerki. Występy będą według grafiku, ale w każdy piątek macie jeden wspólny.
-Dobra.
-Stroje same zamawiacie, ja płacę.
-Wszystko?
-Prawie. DJ jest Brad, więc z nim obgadujcie muzykę.
-Ok.-potwierdziłam i poszłam z Bradem za kulisy.
Nigdy nie sądziłam, że będę takie coś robiła, ale może dzięki temu poczuję się warta coś więcej niż tak jak mnie opisał Louis.??


xoxoxo.
Natalie Malik.<3

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Thirty Eight.

*Perspektywa Alice*
HUK!
Lekko wystraszona otworzyłam oczy. Moja sypialnia. Ale chwilll...
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech wraz ze wspomnieniami z zeszłej nocy. Spojrzałam na zegarek. 7:30.
Nie mam ochoty wstawać, ale leżeć i po prostu cieszyć się szczęściem. Niestety muszę pożegnać się z przyjaciółmi i siostrą. Całe trzy miesiące bez nich. Wrócą z trasy po Ameryce. Mam około 9 tygodni na znalezienie moich biologicznych rodziców oraz przemyślenie sprawy z Louisem. Jakby nie patrzeć, nadal go kocham, mimo, że Brad staje się mi coraz bliższy. Nie mogę się nim bawić. Już nie jestem taka.
Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Złapałam jakich T-shirt z podłogi i założyłam go. Z szafy wyjęłam ubrania i bieliznę. Poszłam do łazienki. Momentalnie puściłam wodę.
Weszłam pod nią pozwalając zmyć nocne pocałunki z mego ciała. Wyłączyłam strumień i owinęłam się ręcznikiem. Zmyłam resztki makijażu, zrobiłam nowe kreski eye-linerem. Wciągnęłam na ciało bieliznę oraz ubrania, które wybrałam ze względu na straszną duchotę panującą w Londynie od kilku dni. Mokre włosy szybko przesuszyłąm oraz przeprostowałam. Nałożyłam na głowę czapkę. Na stopy założyłam białe piętki. W sypialni do plecaka spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do kuchni. Przy stoliku siedział Brad w samych bokserkach. Podszedł do mnie i pocałował delikatnie w usta.
-Zrobiłem śniadanie. Podejrzewam, że obudziłem cię gdy spadła mi patelnia.-posłał mi uśmiech.
-Mhm.-pokiwałam głową.-Dzięki. Wygląda pysznie.-usiadłam na krześle.
-To ja pójdę się ubrać.
-Ok. Zrobię herbaty.-wyszedł z kuchni, a ja uszykowałam dwa kubki oraz wstawiłam wodę. Zalałam kubki wrzącą wodą i usiadłam przy stoliku.
Na zegarku w kuchni wybiła 8. Piętnaście minut później Brad usiadł koło mnie.
-Słuchaj... co do wczoraj.-uśmiechnął się.
-Nic na siłę Alice.-powiedział, gdy nabierałam powietrza.
-Chciałabym zacząć od przyjaźni. Jeżeli będziemy chcieli, to przekszatałcimy to w związek.
-Ok.-uśmeichnął się.-Podwieziesz mnie do centrum?
-Jasne. Muszę jechać do Cher.
-Przekaż im moje pozdrowienia.
-Nie zapomnę.-zaśmiałam się.
Wzięłam gofra i zaczęłam go jeść skubiąc na kawałki.
-Jesteś na mnie zły?
-Nie. Rozumiem, że miałaś z Louisem przejścia. Ja też dopiero co zakończyłem związek.
-Serio?
-No. Nie było kolorowo.
-U mnie było i się spieprzyło.
-Jeżeli chodzi o pracę, to masz ją załatwioną.
-Za barem?
-Nie wiem, ale jakąś masz. Tutaj jest numer mojego kumpla.
-Dzięki. Jesteś kochany.-przytuliłam go.
-Wiem.-przewrócił zabawnie oczyma.
-Szczerość. Co robisz po południu?-popatrzyłam na niego.
-Nic szczególnego.
-Załatwisz mi spotkanie z tym kolegą?
-Możemy pojechać później do klubu.
-Serio?
-Całkiem serio.-przytaknął.
-O której?
-O 12 przyjedź pod Nandos.
-Ok.
Dokończyliśmy posiłek i podwiozłam go do Starbucksa. Jakieś dwadzieścia minut później byłam w kamienicy chłopaków. Drzwi otworzył mi Liam. Blondyn i Harry wynosili walizki na dół. Poszłam do sypialni Cher i Zayna. Mulat zamykał swoją walizkę, a Cher wkladała szorty przez buty, które zawiązała wcześniej. Ogólnie miała na sobie to.
-Cała ty.
-Cicho. To przez niego.
-Możesz jechać w bieliźnie. Mi to nie przewszkadza.-zaśmiał się i wyszedł z ich walizkami.
Brunetka podeszła do mnie i przytuliła.
-Jestem w ciąży.-powiedziała.
-CO?-wytrzeszczyłam na nią oczy.
-Cicho.-przyłożyła palec do ust.
-Zayn nie wie?
-Nie, boję się mu powiedzieć.
-Dlatego nie piłaś na urodzinach.
-Właśnie dlatego.
-Myślisz, że nie będzie go chciał?
-Nie wiem.
-Nie popełnij tego samego błędu co ja.-przytuliłam ją.
-Będziemy w kontakcie.
-Jasne, że tak.
-Jak Brad?-uśmiechnęłam się i poczułam rumieńce na twarzy.-Co zrobiłaś?-popatrzyła na mnie.
-Przespałam się z nim.
-Łaaał.! Ja też bym chciała takie prezenty.-zaśmiała się.
-Ucisz się.
-Ochh. Będzie mi ciebie strasznie brakować.-przytuliła mnie znów.-Mam prośbę. Zajmij się tym oraz DJ.
-Jasne. Z chcęcią.
Wzięłam w ręce białe pudło zaklejone taśmą, a w drugą dłoń szczeniaka. Wyszłyśmy z sypialni. Zamknęłyśmy dzrwi frontowe i po schodach po woli zeszłyśmy na dół.
-Alice, możesz zabrać jedną osobę? U nas bagaże zajęły pół auta.
-Jasne.
Podeszłam do bagażnika i schowałam tam karton, a szczeniaka włożyłam do transporterówki i położyłam na tylnych siedzeniach.
Wsiadłam na miejsce kierowcy i obróciłam się po pas, a drzwi pasażera się otwzorzyły. Zapięłam pas i spojrzałam na spodnie tej osoby. Czerwone. A koszulka w białe paski.
-Hej. Dzięki za pomoc.-uśmiechnął się zapinając pas.
-Nie ma sprawy.-skłamałam. Mogłabym jechać z każdym, ale nie z nim. Nie po wczorajszym.
-Mocno wczoraj zabolało?-zapytałam, gdy jechałam za jeepem chłopaków.
-Nie tak mocno.
-Wiesz za co to było?-spytałam udając bardzo zainteresowaną jezdnią. Odpowiedziała mi cisza.-Louis widziałam jak całowałeś się z Eleanore, a pół godziny później udajesz, że nic się nie stało i mnie przepraszasz.-wydukałam z siebie słowo po słowie.
-Skąd ty...
-Chciałam ci wybaczyć, a przynajmiej spróbować. Ale zobaczyłam to co zobaczyłam.
Chwila przerwy.
-Jak Brad?-spytał.
-Dobrze. Jesteśmy przyjaciółmi.
-Mhm.
Zaparkowałam przy lotnisku. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki. Obróciłam się do bruneta.
-Lou, za każdym razem w każdym związku dawałam z siebie sto procent, bo wierzyłam, że druga cześć daje tyle samo. Poświęciłam wiele dla każdego związku. Teraz przez te trzy miesiące chce zająć się sobą. To mój czas i muszę zrobić w końcu coś dla siebie. Zabolało mnie to co powiedziałeś. Nie wiedziałam, że najbliższa mi osoba może uznać mnie za dziwkę. A szczególnie, że chciałam z nią być już na zawsze.

_________
No to już ostatni przed testem. Teraz nauka!!!!
Mówię to do wszystkich!

4 kom.=dodam od razu po testach.
3 kom.=na bank po testach.


+Do jakiej szkoły idą moje czytelniczki???


Powodzenia, weny i Pozdrawiam.;*

Natalie Malik.<3

piątek, 12 kwietnia 2013

Thirty Seven.

*Perspektywa Alice*
-Idziemy?-popatrzyłam na Brada, który dopijał piwo. Było już około trzeciej w nocy i nie miałam ochoty patrzeć na Louisa, który bacznie nas obserwował.
-Ok.
-Pójdę powiedzieć Cher.
-Ja pójdę po nasze ubrania i będę czekał w szatni.
-Ok. Dzięki.-pocałowałm go w policzek i poszłam w tłum, gdzie bawiłą się moja przyjaciółka z Harrym i Niallem.
-O, Alice...
-Cher, ja już idę. Jestem zmęczona.
-Wpadnij do nas z rana. Musimy się pożegnać.-przytuliła mnie.
-Ok. Wpadnę z aspiryną i śniadaniem.
-To możesz przyjść.-dopowiedział Nialler.
Zostawiłam ich na parkiecie i poszłam do Brada.
-Gotowa?-spytał, gdy zapinałam kurtkę. Przytaknęłam głową.
-Chodźmy do mnie.-zaproponowałam.-To blisko.-pociągnęłam go lekko za rękę.
Nasze palce się splotły.
-No dobra..-wzdychnął.
Szliśmy uliczkami śmiejąc się z własnych historii. Dowiedziałam się, że ma  dwie siostry. Jedną starszą, już mężatkę oraz młodszą. Pochodzi z Liverpoolu. Chciał zostać światowym modelem, ale na razie bierze udział w małych sesjach.
-Jakie jest twoje życiowe motto?-spojrzałam w jego czekoladowe oczy, gdy usiadłam obok niego na kanapie. Wzięłam do ręki kieliszek z szampanem.
-Żyj szybko i młodo.-uśmiechnął się.-A twoje?
-Każdy rodzi się normalnym, ale życie robi z nas kurwy.
-Mocne.
-Dzięki.-posłałam mu uśmiech.
-MOgę o coś zapytać?-popatrzył mi w oczy.
-Dajesz.
-Co się ogólnie stało między tobą, a Louisem?
-Mogę wiedzieć czemu pytasz?
-Strasznie mi się podobasz, a nie chciałbym mieć konfliktów z gwiazdą popu i twoim byłym.
-Więc nie musisz się o nic bać.-nabrałam powietrza.-Między nami wszystko skończone.
-Napewno?-przytaknęłam delikatnie głową.
Przysunął swoją głowę do moim. Nasze nosy styknęły się czubkami. Popatrzył w moje oczy, a później na dół. Swoją dłoń przyłożył do mojej twarzy, a kciukiem przejechał po moich wargach. Znów podniósł na mnie wzrok.
-Mogę?
-Mhm..-przytaknęłam.
Przysunął swoją twarz do mojej i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Odsunęliśmy się, a ja dopiero po chwili otworzyłam oczy. Popatrzyłam w jego brązowe pzaczdła. Utonęłam w nich.
Przysunęłam się do niego chcąc więcej. Pocałowałm go, lecz po chwili zaczął je odwzajemniać. Dłonie odszukiwały drogę do naszych ciał. Szybko przenieśliśmy się do sypialni. Położył się na łóżku. Na czworakach stanęłam przed nim. Oparłam się na prawej ręce, palec wskazujący z lewej ręki położyłam pod jego brodę. Podniosłam delikatnie jego twarz i bardzo wolno pocałowałam.
Swoje ręce położył na moich biodrach i jednym zwinnym ruchem ściągnął ją ze mnie. Obróciliśmy się, on był nade mną. Po chwili nie miałam na sobie bluzki. Rękoma pieścił moje ciało dając mi rozkosz. Lekko jęknęłam, na co chłopak tylko się uśmiechnął. Obróciliśmy się ponownie, teraz moja kolej. Ściągnęłam jemu koszulkę. Pocałunkami zjechałam z jego szyi do brzucha zostawiając delikatne malinki. Odpięłam jemu spodnie i rzuciałam je na podłogę. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam na niego. Usiadł obok mnie, przytulił wgłębiając się w moje ramię, gdzye pozostawiał swoje pocałunki. Dłońmi odpiął mi stanik, który poleciał Bóg wie gdzie.
Rękoma rozczochrałam jemu włosy, a jego dłonie pieściły mój tłów. Lekko rozszerzyłam usta, aby mógł  wjechać swoim językim do środka. Czubkiem pieścił moje podniebienie. Położyliśmy się na łóżku. Przykryłam nasze ciała kołdrą. Nasze usta pozostawały wierne sobie. ściągnął moje majtki, a po chwili swoje. Ze spodni wycignął przezerwatywę. Szybko ją założył i delikatnie wszedł we mnie. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, a ciało od środka przeszło przyjemne ciepło. Zaczął się powoli poruszać, dokładnie całując mnie, rękoma pieszcząc moje piersi. Swoim jęykiem nie przestawał pieścić mojego podniebienia. Nasze języki układały nowe, nieznane nikomu innemu układy taneczne. Długo trzymałam emocje na wodzy. Nie umiem. Jęknęłam raz drugi trzeci. Widocznie chłopakowi się to spodobało, bo poczułam jego uśmiech i dołeczki na jego twarzy.
Przestał mnie całować, ustami zjechał na mój dekolt, szyję i ramiona. Rękami ścisnęłam prześcieradło, a następnie położyłam je na jego plecach. Przejechałam po nich paznokciami zostawiając czerwone ślady. Naprężył wszystkie mieśnie i kręgosłup, po czym spojrzał na mnie , przybliżył się. Rozszerzyłam nogi trzymając stopy i kolana w powietrzu. Wszedł we mnie najgłębiej jak umiał, ręce oparł obok mniej głowy, przysunęłam się tłowiem do jego ciała. Swój język wsunął w moje usta. Ponownie poczułam jego język na moim podniebieniu. Poczułam kolejne dreszcze, które wstrząsnęły moim ciałem. Brad zaczął poruszać się coraz szybciej, ale nadal rytmicznie. Poczułam jak moje stopy zaczęły drętwieć. Kolejny przepływ dreszczyku i fala gorąca. Najwyższy poziom rozkoszy. W tym samym momencie jękneliśmy. Poruszył jeszcze kilka razy biodrami, na co odpowiedziałam jęknięciem i przygryzieniem wargi. Musnął moje wargi. Wyciągnął go, wstał z łóżka i poszedł wyrzucić prezerwatywę. Wrócił po chwili i położył się obok mnie. Wtuliłam się w jego tors, palcami tocząc szalaki na jego piersi. Znazłam tam mały tatuaż 'Do not stop believing, never.' (Nie przestawaj wierzyć, nigdy.) 
-Boje się.-powiedziałam delikatnie.
-Czego?
-Że już zawsze zostanę taka sama. Że nie stawię czoła monotonni.-zaśmiał się delikatnie.
-I'll take care of you.-zanucił piosenkę Drake'a i pocałował mnie w czubek nosa.
Położyłam głowę na jego piarsi. Oczami obserwowałam widoki za oknem. Dlaczego nie umiem o nim zapomnieć?
Mimo, że dla mnie już nie żyje.

_______________________

Wiecie, napisałam go, bo nie wiem kiedy będzie następny,
szczególnie, że już w przyszłym tygodniu piszę testy gimnazjalne.

Trzymajcie kciuki, tymbardziej, że od tego zależy, czy nadal będę pisać blogi.

4 kom.=dodam jak tylko będę miała okazję.
3 kom.=postaram się dodać, przed testami.

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Thirty Six

*Perspektywa Cher*
Muzyka, soki, Zayn, fałszywe drinki, muzyka, taniec...
Wir w okół mojej głowy nie miał końca. Impreza, świętowanie, śmiech, taniec, muzyka, picie.
-Idę odpocząć.-powiedziałam do Zayna i wyszłam z tłumu.
Weszłam do damskich łazienek. Kilka dziewczyn poprawiało makijaż.
-Super impreza.-powiedziały do mnie.
-Dzięki.
-Umiesz organizować party.-zaśmiała się brunetka i wyszły na salę.
Z kopertówki wyciągnęłam szminkę i poprawiłam usta. Nagle moich uszu dobiegł szloch. Obejrzałam się za siebie i nikogo nie zauważyłam. Popatrzyłam na dół kabin i w jednej zauważyłam buty Alice.
-Alice..-zaczęłam delikatnie i niepewnie, czy to ona.-Alice.. Co się stało?-zapukałam w drzwi.
Cisza.
-Nie ma nikogo w łazience?
-Nie. Tylko ja.
-Zamknij drzwi.-powiedziała.
Podeszłam do niebieskich drzwi i postawiłam przed nimi kosz, który przytargałam z drugiego końca łazienki.
-Już.
Drzwi kabiny lekko się uchyliły i wyszła z nich cała zapłakana. Makijaż spłynął.
-ALICE! ALICE!-krzyki z sali dobiegły do łazienki.
-Co jest?-popatrzyła na mnie ocierając czarne plamy spod oczu.
-Tort i prezent dla ciebie.-powiedziałam.
-Cher, strasznie ci dziękuję za to, że jesteś, za to, że to zrobiłaś. Ale nie chcę świętować dzisiejszego dnia.
-Ale co się stało?
-Widziałam... ja...jak. Bo.. Lou...Louis po...poszedł..i..i..ja..ja...chcia...chciałam...-nabrała powietrza w płuca. Powstrzymała płacz.
-Louis całował się z kimś.
-Widziałaś ją?
-Nie. Wiesz coś o niej? Mówił, że ma kogoś?
-Nie, jakbym wiedziała, powiedziałabym tobie.-podeszłam i przytuliłam ją mocno. Stanęła przede mną, otarłam jej poliki z resztek makijażu. Popatrzyłam w jej oczy. Odgarnęłam włosy z ramion.
-Pokaż mu co stracił.-uśmiechnęłam się do niej.
-Pierś do przodu, głowa wysoko.-powiedziałam, gdy otworzyłam przed nią drzwi na salę. Stanęłyśmy na schodach na parkiet, a światło skierowali prosto na nas.
Zaczęły lecieć pierwsze nuty piosenki, którą chłopacy postanowili zaśpiewać dla nas.
Louis zszedł ze sceny, podszedł do Alice. Melodia ucichła. Przez głośniki było słychać jego oddech.
-Alice, wybacz mi.-popatrzył na nią.-Kocham cię.-powiedział, a ona z całej siły sprzedała mu liścia.
Z tłumu dało się usłyszeć zdziwienie i ciche 'uuu...'. Chłopacy stanęli koło mnie równie zdezorientowani jak ja. Louis popatrzył na nas, przyłożył dłoń do polika. Wziął szampana od kelnera, który stał koło wózka z tortem.
-Nie mów, że mnie kochasz, a po kątach całujesz się ze zdzirami.-powiedziała Alice i poszła z Bradem na kanapy. Louis poszedł usiąść przy barze.
Zayn wszedł na scenę i postanowił, że impreza ma trwać dalej. DJ puścił muzykę i sala zaczęłam tańczyć. Ja i mulat poszliśmy do Alice, a chłopacy do Louisa.
-Dobrze się czujesz?-usiadła koło blondynki i przytuliłam ją.
-Tak...-wciągnęła powietrze.
-Proszę cię, zapomnij o nim i po prostu baw się. To jest twoja noc, twoje święto. Masz przyjaciół, którzy chcą się z tobą pożegnać.-spuściłam głowę. Muszę jej o tym powiedzieć.
-Alice ja... ja wyjeżdżam.
-Co? Jak to, gdzie?
-Simon załatwił mi supportowanie chłopaków. To jest dla mnie ogromna szansa.
-Na prawdę?-popatrzyła na nas, a my pokiwaliśmy głowami.
-Ale jeżeli chcesz, żebym z tobą została, to zostanę.
-Nie.. Nie musisz. Mam Brada, rodziców i Taylor. Poradzę sobie.-uśmiechnęła się do mnie.
-Taylor też jedzie. Wiesz, jest ich stylistką.
-Ah no tak. Zapomniałam.-przytuliła mnie.
-Gratuluję, a my idziemy się bawić.-wyszła na parkiet z Bradem, a my zostaliśmy we dwójkę. Przytulił mnie do swojej piersi. Wargami delikatnie musnął moje usta.
-Mógłbym już tak zostać z tobą na zawsze.-uśmiechnął się.
-Mhm...-przytaknęłam.
'Ale za osiem miesięcy będziemy we trójkę.'-dokończyłam w myślach. Boże, będę musiała mu to powiedzieć w trasie.
To będzie masakra. Jeżeli zerwiemy to trudno, ale zawsze pozostanie nadzieja.
-Idę po drinka, chcesz?-spojrzał na mnie.
-Nie, dzięki. Wzięłam dopiero tabletkę.-skłamałam.
-Ok. Zaraz wrócę.-zniknął w tłumie, a obok mnie usiadł Niall.
-Gadałem z Lou. Mówi, że się najebał i serio nie pamięta co robił, ale mówi też, że był cały czas z Harrym.
-Ja też nie widziałam, żeby wychodził. Chodź.-pociągnęłam go za rękę na tyły klubu.
-Co tu robimy?-popatrzył na mnie.
-Palę.-zapaliłam papierosa, chociaż nie powinnam.
-Dziwie się, że tak za tym przepadacie z Zaynem.
-Zaraz będę musiała się oduczyć.-powiedziałam cicho.
-Czemu?
'Kurrr.. usłyszał.'
-Nie powiesz tego Zaynowi?-popatrzyłam na blondyna z zaufaniem jakim go obdarzałam. Pokiwał głową.
-Jestem w ciąży.-powiedziałam szybko.
-O mój Boże....-otworzył szerzej oczy i momentalnie mnie przytulił, a ja poczułam łzy na policzkach. Wtuliłam się w niego.
-Cher...-Zayn wychylił się, a jego wzrok stanął na nas.

______

Nie jestem jakoś specjalnie szczęśliwa z rozdziałów.
Nie mam weny, więc będą się pojawiać później.
Chyba, że mi pokażecie jak bardzo zależy wam na historii dziewczyn.

3 kom.=NN w weekend
4 kom.=NN  jeszcze w tym tyg.

Natalie Malik.<3

sobota, 6 kwietnia 2013

Thirty Five.

*Perspektywa Alice*
- Hej, wejdź. Muszę tylko się przebrać i możemy jechać.- otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam do środka bruneta ubranego w ciemne spodnie, białą koszulę z napisami i granatową marynarkę.
- Jasne.
- Tam jest kuchnia, jak chcesz napij się czegoś. Albo jak chcesz rozejrzyj się po mieszkaniu.
- Ok. Idź się szykować, bo zaraz będzie taksówka.- posłał mi uśmiech i wszedł do salonu. Pobiegłam do mojej sypialni, z szafy wyciągnęłam komplet, który dziś kupiłam.
Zamknęłam się w łazience. Ściągnęłam ubranie i założyłam wybrany zestaw. Rzęsy ponownie podkręciłam tuszem, założyłam na rękę bransoletki. Włosy rozpuściłam na ramiona. Przejrzałam się w lustrze. Wyszłam z łazienki. Poszłam na korytarz, a tam spotkałam Brada, który wychodził właśnie z kuchni.
- Łał.! Wyglądasz...- otworzył usta i popatrzył na mnie.- Lepiej niż nieziemsko.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się do niego.- Możemy iść na dół.
- Ok.- podszedł do drzwi frontowych.
Podeszłam do wieszaka i założyłam na ramiona czarną skórę, a w rękę wzięłam kopertówkę.
- To chodźmy.- popędziłam go i wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam drzwi, po czym zeszliśmy na dół. Przed blokiem czekała już taksówka. Wsiedliśmy do środka. Wysiedliśmy przed domem mojej ekipy. Weszliśmy na piętro i podeszliśmy do drzwi i zapukałam. Dziwne, ale poczułam się nieswojo. Jeszcze tydzień temu, czułam że to mój dom, a teraz czekam, aż ktoś otworzy mi drzwi i pozwoli wejść do środka. Harold otworzył nam.
- Siemka. Wejdźcie.- weszliśmy i skierowaliśmy się do kuchni, w której było światło.
- Mówię ci, ze to debilny pomysł!- Cher.
Stanęłam w progu pomieszczenia.
- O, Alice już jesteś.- przyjaciółka podeszła do mnie, wymijając Louisa, na którego krzyczała. Ubrana była podobnie do mnie. Długa spódnica na gumie z dłuższym tyłem, a krótszym przodem. Ona wybrała do tego bokserkę z ćwiekami a ja koszulę z ozdobionym kołnierzykiem przy szyi. Przytuliła mnie i spojrzała na Brada.
- Cher, to jest Brad, Brad to Cher moja przyjaciółka.
- Hej miło mi cię poznać.- podał jej rękę a ona ją uścisnęła.
Długo nie musieliśmy czekać, a po chwili w kuchni zebrała się reszta moich przyjaciół. Po koli przywitałam się z każdym.
- Brad poznaj moich przyjaciół.- stali w rządku więc zaczęłam od lewej strony.- Niall, Louis, Harry, Liam, Zayn a Cher już znasz. Uśmiechnęli się i przywitali z brunetem. Tomlinson po prostu podszedł do niego, powiedział "siemka" i poszedł do toalety.
- Gotowi na podbój klubu ?- mulat uśmiechnął się i po chwili już wszyscy wyszliśmy pod blok do taksówek.
\
Podjechaliśmy pod jeden z najlepszych klubów w Londynie. "Heaven" Żarzący szyld wyświetlał się na jasne kolory. Przed drzwiami nie było nikogo.
- Na pewno jest dzisiaj otwarty ?- popatrzyłam na blondyna wchodząc do szatni.
- Tak.- uśmiechnął się.
Pozostawiłam skórę i weszłam z przyjaciółmi do środka. Na parkiecie i sofach nikogo nie było. Leciała cicha muzyka, a barmanki wycierały szklanki.
- Chyba raczej jest po imprezie.
- Nie.- Brad stanął przy mnie a przyjaciele naprzeciw.
- TERAZ !- Zayn krzyknął.
- Happy Birthday to you, ...- wszyscy zaczęli śpiewać.
Zza filarów i innych zakamarków zaczęli wychodzić moi znajomi, rodzice, siostra oraz wiele innych osób. Wszyscy otoczyli mnie razem śpiewając ostatnie słowa znanej piosenki urodzinowej. Po policzkach poczułam łzy, które pojawiły się znikąd.
Cher podeszła do mnie, przytuliła.
- Wszystkiego Najlepszego Mała.- uścisnęła mnie.
Każdy podszedł do mnie i złożył życzenia oprócz Louisa. Zaczęłam tańczyć i pić. Chłopacy chyba polubili Brada. Fajnie. Zauważyłam, że Lou wychodzi tylnym wyjściem. Pójdę z nim pogadać. Po co ? Sama nie wiem, ale brakuje mi jego. Brakuje mi tej osoby równie bliskiej jak Cher. Tego przyjaciela, którego w nim miałam.
Podążyłam za nim. Na dworzu wyszła mi gęsia skórka. Jedną ręką przytrzymałam klamką drzwi, aby się nie zamknęły. W ciemnym świetle bocznej uliczki dostrzegłam Louisa i ....



_______________________________
Bardzo przepraszam ale nie miałam weny oraz czasu.
Kończę gimnazjum i muszę podciągnąć oceny więc nie wiem jak często będę dodawać rozdziały.
Wszystko zależy od was !
3 kom = NN w poniedziałek.
4 kom = NN w środę/czwartek.

Natalie Malik. <3